W połowie stycznia 2024 roku podano informację, że maestro Adam Banaszak przyjął zaproszenie dyrektor Alicji Węgorzewskiej-Whiskerd i dołączył do zespołu Warszawskiej Opery Kameralnej jako Kierownik muzyczny Orkiestry Musicae Antiquae Collegium Varsoviense (MACV). Pierwszą premierą, którą poprowadzi w nowym miejscu, będą „Trzy ostatnie symfonie” Mozarta.
Adam Banaszak w Warszawskiej Operze Kameralnej
Adam Banaszak należy do grona najbardziej wszechstronnych polskich dyrygentów, którego świeże, błyskotliwe i energetyczne interpretacje operowe sprawiają, że jego kariera rozwija się w niezwykle dynamicznym tempie. W minionych latach poprowadził ponad 600 spektakli i koncertów, zadyrygował przeszło 25 premier. Do początku tego roku artysta związany był z Operą Wrocławską jako kierownik muzyczny oraz Teatrem Wielkim w Łodzi jako dyrektor artystyczny. Prowadził także spektakle m.in. w Operze Bałtyckiej w Gdańsku, Operze Krakowskiej, Operze Śląskiej w Bytomiu, Operze i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku, Operze Nova w Bydgoszczy. Jest wykładowcą Akademii Muzycznej we Wrocławiu.
– Jestem przekonany, że moje doświadczenie w prowadzeniu tak wymagających dramaturgicznie dzieł, jak np. „Don Carlos”, „Tosca” czy „Faust", w połączeniu z szacunkiem do wykonawstwa na instrumentach historycznych, może dać ekscytujący efekt. W minionym tylko roku dyrygowałem szereg spektakli W.A. Mozarta, takich jak: „Wesele Figara”, „Czarodziejski flet” czy „Cosi fan tutte”. Wykonania „Don Giovanniego”, które poprowadziłem w Warszawskiej Operze Kameralnej pokazały mi zespół na bardzo wysokim poziomie, ambitny, z którym mówimy tym samym językiem muzycznym. Wierzę, że nadchodzące lata będą bodźcem do ważnej i silnej działalności operowej, koncertowej i nagraniowej twórczo rozwijając tradycję i historię Warszawskiej Opery Kameralnej. Powierzenie mi funkcji kierownika muzycznego orkiestry Musicae Antiquae Collegium Varsoviense daje szansę na otwarcie na nowe interpretacje, poszerzenie historycznego repertuaru oraz utwierdzenie tożsamości i poziomu zespołu także na arenie międzynarodowej – mówił Adam Banaszak.
– Mam nadzieję, że orkiestra MACV pod kierownictwem Adama Banaszaka wzniesie się na muzyczne wyżyny, a satysfakcja słuchaczy naszych spektakli i koncertów będzie tylko rosnąć. Warszawska Opera Kameralna od zawsze była miejscem spotkania największych polskich talentów. Szczególnie ostatnie sezony pokazują, jak kolejni znamienici dyrygenci wprowadzają nowe kolory do ferii barw MACV. Cieszę się, że Adam Banaszak – jedna z najciekawszych osobowości w świecie operowym – przyjął zaproszenie do pracy w WOK – dodała Alicja Węgorzewska-Whiskerd, Dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej.
Premiera „Trzech ostatnich symfonii” w WOK
Symfonie Mozart pisał przez całe życie: pierwszą w wieku zaledwie 8 lat, ostatnią natomiast w wieku 41, trzy lata przed śmiercią. Co istotne, swoje trzy ostatnie, wielkie symfonie napisał w niespełna trzy miesiące – pomiędzy czerwcem, a sierpniem 1788 roku.
Symfonia Es-dur (KV 543) nr 39 jest czystym szczęściem. Jak pisze polski biograf Mozarta, Stefan Jarociński: „Wszystko tu toczy się z niesłychaną siłą inwencji: po romantycznie uroczystym Adagio rozwija się od razu płynące śpiewnie Allegro; po nim przychodzi poetyckie Andante, zakończone dwoma ostrymi akordami całej orkiestry; z kolei słynny, pełen gracji Menuet stwarza swym wyrazistym rytmem kontrast z pojawiającym się tuż po nim trio, gdzie klarnet prostą i czułą kantyleną wyczarowuje całą słodycz duszy Mozarta; wreszcie wartkie Allegro (…) zamyka symfonię akcentami wiary, która nie zna przeszkód”.
Symfonia g-moll (KV 550) nr 40 oddaje cały dramatyzm i rozdarcie złożonej osobowości Mozarta. Ma cztery części (Molto allegro – Allegro, Andante, Menuetto – Trio, Allegro assai), a jej główny motyw pojawia się również w Koncercie fortepianowym C-dur (KV 467) nr 21. Alfred Einstein twierdził, że Mozart swymi ostatnimi symfoniami nigdy nie dyrygował, a nawet ich nie słyszał. Z zachowanych druków programowych wiemy jednak, że za życia Mozarta utwór był wykonywany w Dreźnie, w Lipsku i we Frankfurcie, a 17 kwietnia 1791 roku w Wiedniu Symfonią g-moll dyrygował sam Antonio Salieri. Stefan Jarociński każe nam jeszcze spojrzeć na tą symfonię, jak na część środkową wielkiego symfonicznego fresku – „tę, która tworząc zazwyczaj kontrast z dwiema skrajnymi, pozwala spodziewać się, że przyjdzie po niej trzecia, która rozwiąże wszystkie sprawy i wszystkie niedomówienia”.
Wreszcie Symfonia C-dur (KV 551) nr 41 – jedno z najdoskonalszych dzieł Mozarta, nazwana Jowiszową przez niemieckiego impresaria Johanna Petera Salomona. Ma cztery części: Allegro vivace, Andante cantabile (częściowo stylizowana na sarabandę), Allegretto i Allegro molto (finał o fakturze polifonicznej, szczególny w historii symfoniki). Przydomek Jowiszowa został nadany od imienia rzymskiego boga nieba, burzy i deszczu, ze względu na jej zdecydowany i triumfalny wręcz charakter słyszalny już od pierwszych taktów. Mówi się, że to apoteoza witalności, a jednocześnie summa elementów z przeszłości, powiązanie ich z teraźniejszością i spojrzenie w przyszłość. To arcydzieło, którego zwieńczeniem jest pięciotematowa, genialna fuga w codzie.
Czytaj też:
Janda, Stuhr, Szyc i Gajos wracają do Teatru Telewizji. „Nie będziemy się mścić”Czytaj też:
L.U.C. ostro o oscarowej porażce „Chłopów”: Kilka osób chciało pogrążyć film. Smród poniósł się za Atlantyk