Po tak ciepłym styczniu nawet fala niewielkiego mrozu może być mordercza dla wielu roślin
W Moskwie ani śladu śniegu, ogródki na przedmieściach Londynu rozkwitły, jakby to był kwiecień, a w Holandii ptaki zaczęły wić gniazda. Wyjątkowo ciepły styczeń zdezorientował rośliny. W Polsce na miejskich trawnikach kwitną stokrotki i mniszki lekarskie, gatunki wykorzystujące każdą odwilż, także podczas typowej zimy.
- Najgroźniejsze są dodatnie temperatury nocą, gdyż brak przymrozków zwiększa groźbę katastrofy. Wystarczy, że przyjdzie nawet słaby mróz - minus 5°C - i potrzyma choćby jeden dzień, a straty na polach i w sadach będą ogromne - mówi prof. Stanisław Rożek z Katedry Fizjologii Roślin Akademii Rolniczej w Krakowie. Rośliny do późnej jesieni się hartują i przystosowują do chłodów. Ostatnie słoneczne tygodnie w sezonie wegetacyjnym wykorzystują na produkcję substancji, które po nastaniu mrozów służą niczym antyzamarzacze, nie pozwalając na tworzenie się kryształów lodu w tkankach rośliny. By jednak ten mechanizm się włączył, potrzebny jest okres przejściowy, w którym temperatura będzie się powoli obniżała. Tego roku mimo połowy stycznia rośliny nie są zahartowane, bo temperatury w dzień dochodzą do 13°C. Nawet niewielka fala zimna będzie mordercza dla wielu roślin.
Plaga chorób i szkodników
Jeśli do końca marca nie nastaną mrozy, rośliny rozpoczną normalną wegetację. Kolejnym skutkiem łagodnej zimy może być plaga chorób i szkodników, gdyż populacje tych organizmów są zwykle dziesiątkowane przez niskie temperatury. - Grozi nam nasilenie zwłaszcza tych chorób roślinnych, które rozwijają się na powierzchni lub wewnątrz trwałych pędów i pąków. To przede wszystkim mączniaki i plamistości liści. Patogeny glebowe także będą stwarzać problemy, jeśli powierzchniowa warstwa gleby nie zostanie zmrożona. Łagodna zima oznacza dla nich nieprzerwany rozwój, na przykład szara pleśń - wróg truskawek i malin - rośnie już w temperaturze 4°C - mówi prof. Leszek Orlikowski kierujący Zakładem Ochrony Roślin Ozdobnych w Instytucie Sadownictwa i Kwiaciarstwa. Niezwykłe jak na tę porę roku ciepło to także zagrożenie dla pszczół. Część królowych złożyło jaja, niektóre już w listopadzie, a zwykle robią to w końcu stycznia. Oznacza to, że zużywają intensywnie pokarm zgromadzony w ulach i bez dokarmiania wszystkie nie dotrwają do pierwszych wiosennych kwiatów.
Przebudzenie zwierząt
Poza pszczołami w świecie zwierząt nie dzieje się na razie nic złego. Tatrzańskie niedźwiedzie śpią, a te, które nie śpią, rzadko wychodzą z gawr. Obowiązki pełnią w domu głównie samice. W pierwszej dekadzie stycznia rodzi się większość młodych, które nawet na chwilę nie mogą zostać same - są teraz bezradne, ważą około 0,5 kg. Niedęwiedzie nie zasypiają tak głęboko na zimę jak małe ssaki. Niewielkie zwierzęta częściej hibernują, gdyż w stosunku do wielkości ciała tracą więcej ciepła. Znalezienie podczas zim wystarczającej ilości jedzenia jest więc dla nich trudniejsze. Hibernujące jeże, susły, chomiki, świstaki i nietoperze znacznie obniżają temperaturę ciała i tempo metabolizmu (nawet ponadtrzydziestokrotnie).
- Nietoperze nie wchodzą w okres zimy nieprzygotowane. Pod koniec lata gromadzą zapas tłuszczu na sześć miesięcy hibernacji. Dość często budzą się, a przyczyną może być ciepła pogoda. Pojedyncze przebudzenia nie są dla nich śmiertelnie niebezpieczne, częste zmniejszają jednak szansę doczekania wiosny - mówi prof. Bronisław Wołoszyn z Instytutu Systematyki i Ewolucji Zwierząt PAN w Krakowie. Podobnie jeże - budzą się co dwa tygodnie i podczas łagodnej zimy bez trudu wyszukują w ściółce coś na ząb.
Niebezpieczna dla zwierząt nie jest zima ciepła, ale mroźna i bezśnieżna. Śnieg dobrze izoluje - temperatura pod nim rzadko spada poniżej zera. Pod śniegiem tworzy się naturalne igloo, w którym przeczekuje chłody wiele roślin i bezkręgowców. Ssacza drobnica - norniki i ryjówki nie zasypiające na zimę - doskonale sobie radzi, nie opuszczając labiryntu śnieżnych korytarzy. Jeśli tej ochronnej warstwy zabraknie, a ziemię ściśnie mróz, niewielkie zwierzęta giną.
Forpoczta ptaków
Ptaki z Syberii i Skandynawii - mimo że tam także nie ma trzaskających mrozów - przyleciały do Polski. Najwyraźniej migracja jest cechą głęboko zakodowaną w genach, nie podlegającą jednokrotnym wybrykom pogody. Atak zimy w marcu byłby niebezpieczny także dla ptaków. Wczesną wiosną pojawiają się nad Polską forpoczty gatunków powracających z zimowisk w Afryce i na południu Europy. Jeśli wyczerpane długą wędrówką trafią na mróz, będą masowo padać - mówi prof. Zbigniew Głowaciński, wicedyrektor Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie.
Ptaki łatwo zmieniają miejsce pobytu i najszybciej reagują na globalne zmiany klimatu. Niektóre nasze gatunki, na przykład kosy i szpaki, porzuciły zimowiska nad Morzem Śródziemnym i próbują na miejscu spędzić najtrudniejszą porę roku. Podobnie zachowują się kaczki łyski i czernice, które coraz częściej zamiast podejmować ryzykowną podróż do Europy Zachodniej, zostają w Polsce. Żywią się tym, co wyłowią z dna zbiorników wodnych, a w łagodne zimy lód nie odcina im dostępu do pokarmu. Ornitolodzy obserwują ekspansję na północ gatunków z południowego wschodu Europy i z Azji - dzięciołów syryjskich, muchołówek białoszyich, wójcików i mew białogłowych.
W wypadku ssaków ten proces jest dużo wolniejszy, ale coraz częściej spotykane są u nas także ciepłolubne gatunki nietoperzy: podkowce duże, karliki średnie, nocki ostrouszne, do niedawna występujące na południe od Polski. Niestety, nasze granice szturmują też szkodniki i choroby roślin - najgroźniejszą wśród nich jest Phytophthora ramorum, grzyb powodujący masowe zamieranie dębów kalifornijskich, który Unia Europejska wprowadziła na listę alertową. Dalsze ocieplanie się klimatu spowoduje jeszcze większe zmiany w przyrodzie.
- Najgroźniejsze są dodatnie temperatury nocą, gdyż brak przymrozków zwiększa groźbę katastrofy. Wystarczy, że przyjdzie nawet słaby mróz - minus 5°C - i potrzyma choćby jeden dzień, a straty na polach i w sadach będą ogromne - mówi prof. Stanisław Rożek z Katedry Fizjologii Roślin Akademii Rolniczej w Krakowie. Rośliny do późnej jesieni się hartują i przystosowują do chłodów. Ostatnie słoneczne tygodnie w sezonie wegetacyjnym wykorzystują na produkcję substancji, które po nastaniu mrozów służą niczym antyzamarzacze, nie pozwalając na tworzenie się kryształów lodu w tkankach rośliny. By jednak ten mechanizm się włączył, potrzebny jest okres przejściowy, w którym temperatura będzie się powoli obniżała. Tego roku mimo połowy stycznia rośliny nie są zahartowane, bo temperatury w dzień dochodzą do 13°C. Nawet niewielka fala zimna będzie mordercza dla wielu roślin.
Plaga chorób i szkodników
Jeśli do końca marca nie nastaną mrozy, rośliny rozpoczną normalną wegetację. Kolejnym skutkiem łagodnej zimy może być plaga chorób i szkodników, gdyż populacje tych organizmów są zwykle dziesiątkowane przez niskie temperatury. - Grozi nam nasilenie zwłaszcza tych chorób roślinnych, które rozwijają się na powierzchni lub wewnątrz trwałych pędów i pąków. To przede wszystkim mączniaki i plamistości liści. Patogeny glebowe także będą stwarzać problemy, jeśli powierzchniowa warstwa gleby nie zostanie zmrożona. Łagodna zima oznacza dla nich nieprzerwany rozwój, na przykład szara pleśń - wróg truskawek i malin - rośnie już w temperaturze 4°C - mówi prof. Leszek Orlikowski kierujący Zakładem Ochrony Roślin Ozdobnych w Instytucie Sadownictwa i Kwiaciarstwa. Niezwykłe jak na tę porę roku ciepło to także zagrożenie dla pszczół. Część królowych złożyło jaja, niektóre już w listopadzie, a zwykle robią to w końcu stycznia. Oznacza to, że zużywają intensywnie pokarm zgromadzony w ulach i bez dokarmiania wszystkie nie dotrwają do pierwszych wiosennych kwiatów.
Przebudzenie zwierząt
Poza pszczołami w świecie zwierząt nie dzieje się na razie nic złego. Tatrzańskie niedźwiedzie śpią, a te, które nie śpią, rzadko wychodzą z gawr. Obowiązki pełnią w domu głównie samice. W pierwszej dekadzie stycznia rodzi się większość młodych, które nawet na chwilę nie mogą zostać same - są teraz bezradne, ważą około 0,5 kg. Niedęwiedzie nie zasypiają tak głęboko na zimę jak małe ssaki. Niewielkie zwierzęta częściej hibernują, gdyż w stosunku do wielkości ciała tracą więcej ciepła. Znalezienie podczas zim wystarczającej ilości jedzenia jest więc dla nich trudniejsze. Hibernujące jeże, susły, chomiki, świstaki i nietoperze znacznie obniżają temperaturę ciała i tempo metabolizmu (nawet ponadtrzydziestokrotnie).
- Nietoperze nie wchodzą w okres zimy nieprzygotowane. Pod koniec lata gromadzą zapas tłuszczu na sześć miesięcy hibernacji. Dość często budzą się, a przyczyną może być ciepła pogoda. Pojedyncze przebudzenia nie są dla nich śmiertelnie niebezpieczne, częste zmniejszają jednak szansę doczekania wiosny - mówi prof. Bronisław Wołoszyn z Instytutu Systematyki i Ewolucji Zwierząt PAN w Krakowie. Podobnie jeże - budzą się co dwa tygodnie i podczas łagodnej zimy bez trudu wyszukują w ściółce coś na ząb.
Niebezpieczna dla zwierząt nie jest zima ciepła, ale mroźna i bezśnieżna. Śnieg dobrze izoluje - temperatura pod nim rzadko spada poniżej zera. Pod śniegiem tworzy się naturalne igloo, w którym przeczekuje chłody wiele roślin i bezkręgowców. Ssacza drobnica - norniki i ryjówki nie zasypiające na zimę - doskonale sobie radzi, nie opuszczając labiryntu śnieżnych korytarzy. Jeśli tej ochronnej warstwy zabraknie, a ziemię ściśnie mróz, niewielkie zwierzęta giną.
Forpoczta ptaków
Ptaki z Syberii i Skandynawii - mimo że tam także nie ma trzaskających mrozów - przyleciały do Polski. Najwyraźniej migracja jest cechą głęboko zakodowaną w genach, nie podlegającą jednokrotnym wybrykom pogody. Atak zimy w marcu byłby niebezpieczny także dla ptaków. Wczesną wiosną pojawiają się nad Polską forpoczty gatunków powracających z zimowisk w Afryce i na południu Europy. Jeśli wyczerpane długą wędrówką trafią na mróz, będą masowo padać - mówi prof. Zbigniew Głowaciński, wicedyrektor Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie.
Ptaki łatwo zmieniają miejsce pobytu i najszybciej reagują na globalne zmiany klimatu. Niektóre nasze gatunki, na przykład kosy i szpaki, porzuciły zimowiska nad Morzem Śródziemnym i próbują na miejscu spędzić najtrudniejszą porę roku. Podobnie zachowują się kaczki łyski i czernice, które coraz częściej zamiast podejmować ryzykowną podróż do Europy Zachodniej, zostają w Polsce. Żywią się tym, co wyłowią z dna zbiorników wodnych, a w łagodne zimy lód nie odcina im dostępu do pokarmu. Ornitolodzy obserwują ekspansję na północ gatunków z południowego wschodu Europy i z Azji - dzięciołów syryjskich, muchołówek białoszyich, wójcików i mew białogłowych.
W wypadku ssaków ten proces jest dużo wolniejszy, ale coraz częściej spotykane są u nas także ciepłolubne gatunki nietoperzy: podkowce duże, karliki średnie, nocki ostrouszne, do niedawna występujące na południe od Polski. Niestety, nasze granice szturmują też szkodniki i choroby roślin - najgroźniejszą wśród nich jest Phytophthora ramorum, grzyb powodujący masowe zamieranie dębów kalifornijskich, który Unia Europejska wprowadziła na listę alertową. Dalsze ocieplanie się klimatu spowoduje jeszcze większe zmiany w przyrodzie.
- Wysokie temperatury o tej porze roku są zagrożeniem dla pszczół W tym roku mogą się nasilić niektóre choroby roślin, głównie mączniaki i plamistości liści
- Jeśli nie spadnie śnieg, a ściśnie mróz, wyginie wiele małych ssaków nie zasypiających na zimę Kosy i szpaki porzuciły zimowiska nad Morzem Śródziemnym i próbują spędzić najtrudniejszą porę roku w Polsce
Więcej możesz przeczytać w 3/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.