Między Jarosławem Kaczyńskim a Antonim Macierewiczem odbyła się na temat Bartłomieja Misiewicza burzliwa rozmowa. Szef MON przekonywał, by współpracownika nie odwoływać zbyt szybko. „Wiesz, Jarku, uwzięli się na młodego. Ale tak naprawdę to atak na mnie. Jak ulegniemy, pokażemy słabość” – opowiada nasz informator. Kaczyński tę argumentację właściwie przyjął. Powiedział, że zna ten mechanizm, bo sam często broni swoich ludzi, choć ci są dla niego obciążeniem. Misiewicz właśnie dlatego tak długo utrzymuje się na stanowisku, żeby „nie ugiąć się przed systemem”. Ale w przypadku rzecznika MON czara goryczy się przelała.
– Liczba problemów, które wygenerował, przekroczyła masę krytyczną. Podobnie jak liczba ludzi, którzy chodzą do prezesa, domagając się jego usunięcia. Dlatego Kaczyński z Macierewiczem ustalili, że posprzątają Misiewicza – mówi nasz informator.
Operacja wygaszania rzecznika MON będzie jednak zrobiona w specyficzny sposób. – Zrobią to według swojej logiki. Kaczyński dał Macierewiczowi na to swoje przyzwolenie. Nie wyrzucą go pod presją mediów, a on nie zostanie na lodzie. Wyciszą sprawę, chłopak zniknie na jakiś czas z resortu. Potem znowu gdzieś się znajdzie, ale nie będzie pełnił eksponowanej funkcji – mówi nasz informator.
Polityka zamiast imprez
Szybki awans i silna pozycja Misiewicza nie biorą się bynajmniej z jakiejś szczególnej sympatii, jaką Macierewicz darzy młodego polityka. Raczej z przekonania, że jak się jest silnym politykiem, to trzeba bardzo mocno i skutecznie dbać o swoich ludzi. Macierewicz robi tak od zawsze.(...)
26-letni rzecznik MON, o którym od kilku miesięcy mówi niemal cała Polska, rozpoczynał swoją polityczną karierę jako asystent społeczny posła Artura Zawiszy. W wywiadach chwalił się, że pochodzi z patriotycznej rodziny.– Rodzice nie są związani z polityką w ogóle. Ale temat dobra ojczyzny zawsze był obecny w domu, braliśmy też udział w wielu patriotycznych uroczystościach – chwalił się w rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną”. Przez kilkanaście lat był ministrantem. Koledzy szkolni opowiadają, że w szkole nie zaliczał się do najbardziej popularnych osób, wręcz przeciwnie. – Nie był zbyt lubiany w towarzystwie, nie zawsze umiał się odnaleźć wśród rówieśników. Podśmiewaliśmy się, że proponuje dziewczynom chodzenie przez domofon – wspomina jego kolega z gimnazjum numer 71 na warszawskich Bielanach.
Być może brak sukcesów towarzyskich sprawił, że poszedł inną drogą niż większość znajomych. Kiedy inni poznawali życie imprezowe, on angażował się w politykę. Zaczynał w środowiskach LPR-owskich, głęboko prawicowych. Tam poznali się z obecnym szefem MON. W wieku 16 lat Misiewicz został jego asystentem społecznym.
Cztery lata później był już szefem biura zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Wstąpił też do Prawa i Sprawiedliwości. W 2012 r. z nominacji Jarosława Kaczyńskiego został członkiem rady politycznej PiS. Potem powierzono mu jeszcze funkcję sekretarza zarządu okręgowego PiS w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie szefem PiS i posłem z regionu był właśnie Macierewicz. Każdy, kto zna obecnego szefa MON, wie doskonale, że ten nie lubi zajmować się procedurami, nudzi go żmudna praca partyjna. Misiewicz robił to więc za niego. – Wszystko mu ogarniał, dawał psychiczny komfort, dzięki któremu Antoni nie musiał ciągle jeździć do okręgu, przygotowywać powiatowych zebrań, spotykać się z działaczami. Od tego był Misiewicz – wyjaśnia jeden z polityków związanych z MON. Jako człowiek Macierewicza w 2014 r. obecny rzecznik MON został wybrany do władz krajowych PiS. (...)
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.