Europa Zachodnia potrzebowała aż 20 lat, by uświadomić sobie, że jej system fiskalny, polegający na komplikowaniu reguł i mnożeniu ciężarów podatkowych, prowadzi do spowolnienia rozwoju gospodarki i wzrostu bezrobocia...
...Wzorcem stał się prosty i skuteczny system amerykański. Mimo że w Unii Europejskiej nie mówi się o tym jeszcze otwarcie, nie ulega wątpliwości, iż celem jest liniowy system podatkowy. Polska wciąż jeszcze ma szansę, by choć w tej dziedzinie wyprzedzić unię. Może to sprawić propozycja wprowadzenia podatku liniowego zgłoszona przez Platformę Obywatelską. Niestety, w naszym kraju przyjął się obyczaj traktowania pomysłów podatkowych konkurencji politycznej z przymrużeniem oka.
Nie lekceważyć platformy
Nie radzę lekceważyć propozycji Platformy Obywatelskiej. Idzie za nią poważna siła konsolidująca polską klasę średnią. Już parokrotnie pomysły platformy wyznaczały ton debaty publicznej - tak było z ograniczeniem liczby radnych, listą krajową, a także zasadami wyboru wójtów i burmistrzów. Przyjdzie czas na poważną reformę podatków osobistych i wtedy liniowy PIT stanie się jej najważniejszą częścią. Przypomnę zatem, że chodzi o jednolity podatek w wysokości 15 proc., możliwy do wprowadzenia po wygaśnięciu ulg, czyli od 2003 r. Ceną za radykalną podatkową jazdę w dół, przy braku kwoty wolnej od opodatkowania, musi być jednak uzupełniający program socjalny dla najuboższych.
Polski atut
Krytyka podatku liniowego prowadzona jest na trzech płaszczyznach. Po pierwsze, wskazuje się, że jest to rzadkość w świecie - to dobry argument dla tych, którzy zawsze muszą być o krok w tyle. Po drugie, jest to spisek bogatych przeciw biednym - czyli argument ideologiczny. Po trzecie, płaski podatek naraża finanse publiczne, które są w złym stanie - to już argument merytoryczny, wymagający rzetelnej odpowiedzi.
Zgadzam się, że podatek liniowy jest rzadkością. Na wprowadzenie go odważyła się mała Estonia i wielka Rosja. Ale komplikowanie podatków osobistych nie jest cnotą, lecz wyrazem słabości polityki, jej uległości wobec rozmaitych nacisków, ze szkodą dla gospodarki. Światowy paradoks podatkowy polega na tym, że wszyscy chcą niskich i prostych podatków - bowiem trudno o bardziej ponętną i szerzej adresowaną obietnicę - a zarazem tak rzadko się to udaje. Przeciwnicy, czyli rozmaite grupy interesu, żyjące z ulg, wyjątków, redystrybucji, doradztwa, są dobrze okopani i politycznie reprezentowani. Przekonała się o tym Europa, gdy doszła do ściany w komplikowaniu i mnożeniu ciężarów podatkowych. Trzeba było prawie 20 lat, aktów nieposłuszeństwa podatkowego, utraty dynamiki gospodarczej i bezrobocia, a przede wszystkim wzoru USA, by Unia Europejska podjęła działania zmierzające do spłaszczania i upraszczania podatków. Dziś jest to unijnym chlebem powszednim. Socjaldemokratom, na przykład w RFN i Francji, udaje się to, czego nie dokonała europejska prawica. Gospodarka europejska odzyskała wigor. Odnosi sukcesy w zwalczaniu bezrobocia. Tyle że prezydent George Bush, zapowiadając kolejną obniżkę podatków w USA, jeszcze wyżej zawiesił poprzeczkę i rzucił Europie nowe wyzwanie. To tłumaczy, dlaczego Polska musi być radykalna w swych poczynaniach. Tak radykalna jak Irlandia, dawniej ubogi krewny bogatych krajów Europy. Irlandia nie ustaje w wysyłaniu silnych sygnałów do inwestorów. Od roku 2003 CIT będzie tam wynosił 12,5 proc. (europejska średnia to 25-35 proc.). Powstaje na naszych oczach jednolity europejski obszar gospodarczy i aby znaleźć w nim swoje miejsce, trzeba mieć jakieś atuty. My natomiast, z okaleczonymi reformami podatków bezpośrednich i rosnącymi ciężarami VAT oraz akcyzy, popełniając po drodze rozmaite głupstwa, jesteśmy stale opóźnieni. W Czechach i na Węgrzech niższe są koszty pracy, zaś w Europie Zachodniej - wyższa kultura korporacyjna, technologia i sztuka marketingu. Tymczasem my w podatkach pośrednich tracimy swobodę manewru. W związku ze źle przygotowanymi reformami zdrowia i ubezpieczeń społecznych składki ubezpieczeniowe nie będą maleć. Pozostaje nam reforma PIT, ale odważniejsza, niż chce minister Bauc, gdyż apatyczna, nasycona pesymizmem gospodarka potrzebuje mocnych impulsów. Wprowadzenie podatku liniowego może być atutem Polski. Z braku innych przewag...
Kraj Janosika
Ideologiczna krucjata ugrupowań lewicowych na rzecz podatkowej progresji należy do przeszłości. Zwyciężył pogląd, że system podatkowy nie powinien karać i zniechęcać, lecz motywować do oszczędzania oraz inwestowania. Ale łudzenie biednych, że ich szansa kryje się w zabieraniu bogatym, wciąż popłaca na wschód od Łaby, gdzie trwały ślad wyryła epoka socjalistycznej urawniłowki. Dlatego nigdy dość powtórzeń, że podatek liniowy jest w istocie proporcjonalny; danina na rzecz państwa rośnie przecież w miarę wzrostu dochodów. Ponad 90 proc. podatników płaci w Polsce najniższą stawkę, czyli jest to liniowość, tylko niezmiernie skomplikowana i przez to pracochłonna w rozliczeniach z fiskusem. Średnie efektywne obciążenie fiskalne dochodów od połowy lat 90. wynosi 16-17 proc. Atrakcyjne będą jedynie takie propozy-cje, które dają korzyść większości podatników. Stąd stawka 15 proc., czyli 15 groszy od każdej zarobionej złotówki, przy całkowitym rozprawieniu się z ulgami oraz zniesieniu kwoty wolnej od podatku.
Z ulg dla ubogich korzystają bogaci
Wtedy i tylko wtedy wystąpi przełomowy efekt uproszczenia. I wszystko, co się z tym wiąże - koniec frustracji w kontaktach z aparatem skarbowym, obniżone koszty poboru podatków, zaoszczędzone godziny... Podatnicy nie prowadzący działalności gospodarczej będą zwolnieni z obowiązku sporządzania zeznań podatkowych - oto miara przełomu!
Nikt nie zamierza ukrywać, że powstaje problem osób najgorzej uposażonych, to znaczy tych, których dochody nie przekraczały kwoty wolnej od podatku lub były od niej nieznacznie wyższe. Wedle wyliczeń Andrzeja Bratkowskiego, dotyczy to dochodów płacowych poniżej 1220 zł brutto oraz rent i emerytur poniżej 900 zł. Gdyby w roku 2000 obowiązywał podatek liniowy, dochody w wysokości nie przekraczającej płacy minimalnej obciążone byłyby dodatkowo kwotą 14 zł miesięcznie. W wypadku świadczeń społecznych różnica może być rekompensowana przez podwyższenie świadczeń brutto.
Ścieżka naprawy finansów publicznych
Rodziny o najniższych dochodach płacowych powinny być objęte programem socjalnym. Jest to zobowiązanie Platformy Obywatelskiej i warunek wiarygodności reformy podatkowej. Drugim warunkiem jest podtrzymanie zachęt do zatrudniania osób niepełnosprawnych. Do tej pory był to obszar największych nadużyć. Ale to nie powód, by wylewać dziecko z kąpielą. Widziałem dobrze zorganizowaną pracę niepełnosprawnych i wiem, że wygraną w tych wypad-kach jest ludzka godność, a nie tylko zarobione pieniądze. Uwzględniając potrzebę rozwiązania obu problemów - najuboższych i niepełnosprawnych - można śmiało się zmierzyć z ideologią progresji podatkowej. Otóż progresja w kraju na dorobku najpierw utrudnia akumulację, czyli zaistnienie kapitału, a jeśli już ten kapitał powstaje, zniechęca do nowych przedsięwzięć tworzących miejsca pracy. Żadna to korzyść dla ubogich i bezrobotnych. Mnogość ulg podatkowych to zaś także teren łowiecki dla lepiej zarabiających. Nie służą one rozwiązaniu problemów, na przykład mieszkaniowego. Pozwalają uciec od podatków. Jaki to więc interes dla klienteli lewicy?
Ani niezbyt duża liczba funkcjonujących rozwiązań, ani ideologiczny wstręt do płaskich podatków nie stanowią poważnej przeszkody na drodze do wprowadzenia podatku liniowego. Powinien decydować rachunek budżetowy. Jest czym straszyć w dzisiejszej Polsce, zwłaszcza w roku 2001, gdy w pierwszym kwartale wykonano 73 proc. deficytu budżetowego. Kryzys finansów publicznych odczuwalny jest w wielu dziedzinach życia. Przejrzystość i obliczalność skutków podatku liniowego psuje jednak szyki krytykom. Ze względu na wygasanie ulg podatek liniowy mógłby zacząć obowiązywać najwcześniej w roku 2003. Konstruktorzy programu prognozują obniżenie dochodów z PIT o 0,55 proc. PKB. Można jednak założyć większą ściągalność podatków, co jest utopijnym założeniem, jeśli zmiany są jedynie kosmetyczne, ale zdarza się przy śmiałych obniżkach - w ubiegłym roku więcej zebrano z malejącego CIT, a mniej z podtrzymanego (weto prezydenta) PIT! Dodajmy efekt ożywczy dla popytu krajowego, konieczne podwyżki VAT z tytułu dostosowań do Unii Europejskiej oraz niższe koszty obsługi długu publicznego. Załóżmy większą dyscyplinę finansów publicznych, jaką powinien zapewnić kolejny filar programu Platformy Obywatelskiej (w końcowym stadium przygotowania) - likwidacja większości funduszy celowych.
Składa się to wszystko na przychylny klimat dla podatku liniowego 2003. Początkowe nieznaczne zmniejszenie dochodów z PIT jest rozsądną ceną za wejście na ścieżkę realnej naprawy finansów publicznych. Może tego dokonać siła polityczna, która obywa się bez pomocy związków zawodowych. Inne partie mają niewielką wiarygodność, gdy deklarują ulżenie podatnikom.
Nie lekceważyć platformy
Nie radzę lekceważyć propozycji Platformy Obywatelskiej. Idzie za nią poważna siła konsolidująca polską klasę średnią. Już parokrotnie pomysły platformy wyznaczały ton debaty publicznej - tak było z ograniczeniem liczby radnych, listą krajową, a także zasadami wyboru wójtów i burmistrzów. Przyjdzie czas na poważną reformę podatków osobistych i wtedy liniowy PIT stanie się jej najważniejszą częścią. Przypomnę zatem, że chodzi o jednolity podatek w wysokości 15 proc., możliwy do wprowadzenia po wygaśnięciu ulg, czyli od 2003 r. Ceną za radykalną podatkową jazdę w dół, przy braku kwoty wolnej od opodatkowania, musi być jednak uzupełniający program socjalny dla najuboższych.
Polski atut
Krytyka podatku liniowego prowadzona jest na trzech płaszczyznach. Po pierwsze, wskazuje się, że jest to rzadkość w świecie - to dobry argument dla tych, którzy zawsze muszą być o krok w tyle. Po drugie, jest to spisek bogatych przeciw biednym - czyli argument ideologiczny. Po trzecie, płaski podatek naraża finanse publiczne, które są w złym stanie - to już argument merytoryczny, wymagający rzetelnej odpowiedzi.
Zgadzam się, że podatek liniowy jest rzadkością. Na wprowadzenie go odważyła się mała Estonia i wielka Rosja. Ale komplikowanie podatków osobistych nie jest cnotą, lecz wyrazem słabości polityki, jej uległości wobec rozmaitych nacisków, ze szkodą dla gospodarki. Światowy paradoks podatkowy polega na tym, że wszyscy chcą niskich i prostych podatków - bowiem trudno o bardziej ponętną i szerzej adresowaną obietnicę - a zarazem tak rzadko się to udaje. Przeciwnicy, czyli rozmaite grupy interesu, żyjące z ulg, wyjątków, redystrybucji, doradztwa, są dobrze okopani i politycznie reprezentowani. Przekonała się o tym Europa, gdy doszła do ściany w komplikowaniu i mnożeniu ciężarów podatkowych. Trzeba było prawie 20 lat, aktów nieposłuszeństwa podatkowego, utraty dynamiki gospodarczej i bezrobocia, a przede wszystkim wzoru USA, by Unia Europejska podjęła działania zmierzające do spłaszczania i upraszczania podatków. Dziś jest to unijnym chlebem powszednim. Socjaldemokratom, na przykład w RFN i Francji, udaje się to, czego nie dokonała europejska prawica. Gospodarka europejska odzyskała wigor. Odnosi sukcesy w zwalczaniu bezrobocia. Tyle że prezydent George Bush, zapowiadając kolejną obniżkę podatków w USA, jeszcze wyżej zawiesił poprzeczkę i rzucił Europie nowe wyzwanie. To tłumaczy, dlaczego Polska musi być radykalna w swych poczynaniach. Tak radykalna jak Irlandia, dawniej ubogi krewny bogatych krajów Europy. Irlandia nie ustaje w wysyłaniu silnych sygnałów do inwestorów. Od roku 2003 CIT będzie tam wynosił 12,5 proc. (europejska średnia to 25-35 proc.). Powstaje na naszych oczach jednolity europejski obszar gospodarczy i aby znaleźć w nim swoje miejsce, trzeba mieć jakieś atuty. My natomiast, z okaleczonymi reformami podatków bezpośrednich i rosnącymi ciężarami VAT oraz akcyzy, popełniając po drodze rozmaite głupstwa, jesteśmy stale opóźnieni. W Czechach i na Węgrzech niższe są koszty pracy, zaś w Europie Zachodniej - wyższa kultura korporacyjna, technologia i sztuka marketingu. Tymczasem my w podatkach pośrednich tracimy swobodę manewru. W związku ze źle przygotowanymi reformami zdrowia i ubezpieczeń społecznych składki ubezpieczeniowe nie będą maleć. Pozostaje nam reforma PIT, ale odważniejsza, niż chce minister Bauc, gdyż apatyczna, nasycona pesymizmem gospodarka potrzebuje mocnych impulsów. Wprowadzenie podatku liniowego może być atutem Polski. Z braku innych przewag...
Kraj Janosika
Ideologiczna krucjata ugrupowań lewicowych na rzecz podatkowej progresji należy do przeszłości. Zwyciężył pogląd, że system podatkowy nie powinien karać i zniechęcać, lecz motywować do oszczędzania oraz inwestowania. Ale łudzenie biednych, że ich szansa kryje się w zabieraniu bogatym, wciąż popłaca na wschód od Łaby, gdzie trwały ślad wyryła epoka socjalistycznej urawniłowki. Dlatego nigdy dość powtórzeń, że podatek liniowy jest w istocie proporcjonalny; danina na rzecz państwa rośnie przecież w miarę wzrostu dochodów. Ponad 90 proc. podatników płaci w Polsce najniższą stawkę, czyli jest to liniowość, tylko niezmiernie skomplikowana i przez to pracochłonna w rozliczeniach z fiskusem. Średnie efektywne obciążenie fiskalne dochodów od połowy lat 90. wynosi 16-17 proc. Atrakcyjne będą jedynie takie propozy-cje, które dają korzyść większości podatników. Stąd stawka 15 proc., czyli 15 groszy od każdej zarobionej złotówki, przy całkowitym rozprawieniu się z ulgami oraz zniesieniu kwoty wolnej od podatku.
Z ulg dla ubogich korzystają bogaci
Wtedy i tylko wtedy wystąpi przełomowy efekt uproszczenia. I wszystko, co się z tym wiąże - koniec frustracji w kontaktach z aparatem skarbowym, obniżone koszty poboru podatków, zaoszczędzone godziny... Podatnicy nie prowadzący działalności gospodarczej będą zwolnieni z obowiązku sporządzania zeznań podatkowych - oto miara przełomu!
Nikt nie zamierza ukrywać, że powstaje problem osób najgorzej uposażonych, to znaczy tych, których dochody nie przekraczały kwoty wolnej od podatku lub były od niej nieznacznie wyższe. Wedle wyliczeń Andrzeja Bratkowskiego, dotyczy to dochodów płacowych poniżej 1220 zł brutto oraz rent i emerytur poniżej 900 zł. Gdyby w roku 2000 obowiązywał podatek liniowy, dochody w wysokości nie przekraczającej płacy minimalnej obciążone byłyby dodatkowo kwotą 14 zł miesięcznie. W wypadku świadczeń społecznych różnica może być rekompensowana przez podwyższenie świadczeń brutto.
Ścieżka naprawy finansów publicznych
Rodziny o najniższych dochodach płacowych powinny być objęte programem socjalnym. Jest to zobowiązanie Platformy Obywatelskiej i warunek wiarygodności reformy podatkowej. Drugim warunkiem jest podtrzymanie zachęt do zatrudniania osób niepełnosprawnych. Do tej pory był to obszar największych nadużyć. Ale to nie powód, by wylewać dziecko z kąpielą. Widziałem dobrze zorganizowaną pracę niepełnosprawnych i wiem, że wygraną w tych wypad-kach jest ludzka godność, a nie tylko zarobione pieniądze. Uwzględniając potrzebę rozwiązania obu problemów - najuboższych i niepełnosprawnych - można śmiało się zmierzyć z ideologią progresji podatkowej. Otóż progresja w kraju na dorobku najpierw utrudnia akumulację, czyli zaistnienie kapitału, a jeśli już ten kapitał powstaje, zniechęca do nowych przedsięwzięć tworzących miejsca pracy. Żadna to korzyść dla ubogich i bezrobotnych. Mnogość ulg podatkowych to zaś także teren łowiecki dla lepiej zarabiających. Nie służą one rozwiązaniu problemów, na przykład mieszkaniowego. Pozwalają uciec od podatków. Jaki to więc interes dla klienteli lewicy?
Ani niezbyt duża liczba funkcjonujących rozwiązań, ani ideologiczny wstręt do płaskich podatków nie stanowią poważnej przeszkody na drodze do wprowadzenia podatku liniowego. Powinien decydować rachunek budżetowy. Jest czym straszyć w dzisiejszej Polsce, zwłaszcza w roku 2001, gdy w pierwszym kwartale wykonano 73 proc. deficytu budżetowego. Kryzys finansów publicznych odczuwalny jest w wielu dziedzinach życia. Przejrzystość i obliczalność skutków podatku liniowego psuje jednak szyki krytykom. Ze względu na wygasanie ulg podatek liniowy mógłby zacząć obowiązywać najwcześniej w roku 2003. Konstruktorzy programu prognozują obniżenie dochodów z PIT o 0,55 proc. PKB. Można jednak założyć większą ściągalność podatków, co jest utopijnym założeniem, jeśli zmiany są jedynie kosmetyczne, ale zdarza się przy śmiałych obniżkach - w ubiegłym roku więcej zebrano z malejącego CIT, a mniej z podtrzymanego (weto prezydenta) PIT! Dodajmy efekt ożywczy dla popytu krajowego, konieczne podwyżki VAT z tytułu dostosowań do Unii Europejskiej oraz niższe koszty obsługi długu publicznego. Załóżmy większą dyscyplinę finansów publicznych, jaką powinien zapewnić kolejny filar programu Platformy Obywatelskiej (w końcowym stadium przygotowania) - likwidacja większości funduszy celowych.
Składa się to wszystko na przychylny klimat dla podatku liniowego 2003. Początkowe nieznaczne zmniejszenie dochodów z PIT jest rozsądną ceną za wejście na ścieżkę realnej naprawy finansów publicznych. Może tego dokonać siła polityczna, która obywa się bez pomocy związków zawodowych. Inne partie mają niewielką wiarygodność, gdy deklarują ulżenie podatnikom.
Więcej możesz przeczytać w 20/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.