- Kto startował w ostatnich wyborach prezydenckich? - w celu rozluźnienia atmosfery zapytał starającego się o pracę absolwenta znanej warszawskiej uczelni Marek Kozłowski, prezes Océ Polska. - Kwaśniewski, Lepper, Oleksy... A w ogóle to ja się nie interesuję polityką - zadeklarował młody człowiek. - Czym się pan interesuje? - dał mu szansę Kozłowski. - Gospodarką! - padła odpowiedź. - Proszę więc wymienić trzy największe polskie przedsiębiorstwa. W odpowiedzi usłyszał, że jest to Exbud, Budimex i Warbud. Młody człowiek wyznał jeszcze, że satysfakcjonowałyby go 4 tys. zł pensji. [Wszystkie zarobki w artykule podane zostały w wartościach brutto.] To tylko jedna z sytuacji, do jakich już teraz, jeszcze przed obronami prac magisterskich, dochodzi niemal w każdej polskiej firmie.
Piramida finansowa
Student piątego roku warszawskiej SGH jest przekonany, że po ukończeniu studiów będzie zarabiał 12 tys. zł miesięcznie, a studentka czwartego roku katowickiej Akademii Ekonomicznej myśli o 15 tys. zł! - Skończyły się czasy szybkich awansów i równie szybkich podwyżek - studzi zapały Jarosław Mądry, prezes firmy szkoleniowej Training Partners. Ponad połowa magistrów nie zarobi na początku nawet średniej krajowej, a co dwudziestemu grozi bezrobocie. Na nadzwyczaj wysokie pensje, sięgające ponad 10 tys. zł, może liczyć zaledwie pół procent tegorocznych absolwentów.
Marzenia o wysokich zarobkach mogą się oczywiście spełnić. Świeżo upieczony magister, który wywalczy miejsce w polskim oddziale McKinsey & Company, międzynarodowej firmie doradztwa strategicznego, dostanie ponad 12 tys. zł. Konkurent z branży, AT Kearney, oferuje pierwszą pensję w wysokości 9-12 tys. zł.
Firmy te zatrudniają jednak łącznie w naszym kraju najwyżej kilkunastu nowych pracowników rocznie. Tylko co czterdziesty absolwent ma szansę dostać pracę w jednej z najlepszych firm zagranicznych, która skłonna będzie zapłacić mu miesięcznie 3-5 tys. zł. Około 10 proc. magistrów znajdzie pracę za 2-3 tys. zł (w filiach międzynarodowych korporacji nie będących liderami na rynku pracy). Ten, kto zatrudni się w osiągającej dobre wyniki finansowe polskiej firmie w dużym mieście (dotyczy to jednej trzeciej absolwentów), ma jeszcze szansę na 1,5-2 tys. zł, ale już 40 proc. przyjmowanych do polskich firm o słabszej pozycji na rynku i ulokowanych w małych miejscowościach może liczyć na pensję nieco wyższą niż tysiąc złotych. Co dwunasty magister trafi do pracy w lokalnej administracji, często w regionach zagrożonych strukturalnym bezrobociem bądź na wsi, i dostanie pensję mniejszą niż tysiąc złotych. Pozostali będą musieli poczekać na swoją szansę, pobierając zasiłek dla bezrobotnych.
Włoch na kontrakcie za 200 dolarów miesięcznie
Wbrew przekonaniom polskich absolwentów ich koledzy z Europy Zachodniej nie zarabiają wiele na początku kariery. W Szwecji ekonomista może liczyć na starcie (w przeliczeniu na złote) na 10 tys. zł, inżynier - 9,1 tys. zł, a prawnik - 8,8 tys. zł. Lekarze zarabiają 10,6 tys. zł, ale psycholodzy i nauczyciele - 6,8 tys. zł. To wszystko przy kosztach życia o wiele wyższych niż u nas. Skala zarobków absolwentów w Wielkiej Brytanii zaczyna się od 5,7 tys. zł miesięcznie, a kończy na 14 tys. zł. - Studia na wyspach są jednak bardzo drogie. Każdy z absolwentów wchodzi w dorosłe życie z długiem (średnio 55,6 tys. zł), który jak najszybciej powinien spłacić - tłumaczy Janet Bohdanowicz z Międzynarodowego Forum Liderów Biznesu. We Francji zadowoleni mogą być jedynie absolwenci najbardziej prestiżowych szkół: École Centrale de Paris, École des Mines de Paris czy Politechniki (istnieje tam tylko jedna uczelnia o tej nazwie). Proponuje im się na początek 7-8,5 tys. zł miesięcznie. Najpierw jednak należy odbyć mordercze dwuletnie studia przygotowawcze, potem zdać trudny egzamin konkursowy i dopiero wtedy przystąpić do trzyletnich studiów specjalistycznych. Natomiast zarobki osób z dyplomami uniwersyteckimi wynoszą zazwyczaj 5,5 tys. zł miesięcznie. Polscy absolwenci są na ogół zaskoczeni, gdy porównują swoje pensje z zarobkami Włochów, Portugalczyków czy Greków. Pierwsze uposażenie magistrów we Włoszech wynosi zwykle 1,5-2 tys. zł, a o pracę zaraz po studiach niezwykle trudno. Nikogo tam nie dziwi, że absolwenci podejmują pierwszą pracę za darmo, dopóki nie zwolni się w firmie jakieś miejsce. Taki "staż" trwa zwykle dwa, trzy lata. Wykonuje się w tym czasie taką samą pracę jak etatowy personel. Do niedawna włoscy absolwenci zatrudniani byli na czasowych kontraktach, na przykład nauczycielskich po 200 dolarów miesięcznie. Musieli się stawiać na każde wezwanie w miejscowościach w promieniu stu kilometrów. Jedna odmowa i wypadało się z gry. Portugalczycy, jeśli znakomicie władają językami obcymi, mogą w lokalnych oddziałach Coca-Coli lub Master Foods zarobić miesięcznie 3,5 tys. zł. Ale to szczyt marzeń. Grecy nawet w prestiżowych firmach otrzymują najwyżej 2,2 tys. zł miesięcznie (łącznie z coroczną premią równą dwóm miesięcznym pensjom).
Mysz w wyścigu szczurów
- Przyjmujemy co roku kilkudziesięciu absolwentów, a chętnych są ponad dwa tysiące - mówi Agata Wąsowska-Kapler, menedżer rekrutacji w PricewaterhouseCoopers, największej na świecie firmie konsultingowej. Duży na początku lat 90. popyt na pracowników z czasem zaczął słabnąć, a podaż powiększył wyż demograficzny - do 2005 r. na rynku pracy pojawi się 3,5 mln osób urodzonych w pierwszej połowie lat 80. Pracodawcy mają więc w czym wybierać i nieustannie podnoszą poprzeczkę. - Kilka lat temu nasi absolwenci odnosili sukcesy zawodowe głównie dzięki wyniesionej z uczelni znajomości języka angielskiego oraz obsługi programów biurowych. Dziś te umiejętności to standard, a nie coś nadzwyczajnego - tłumaczy Krzysztof Pawłowski, rektor prywatnej Wyższej Szkoły Biznesu NLU z Nowego Sącza. Tymczasem aż 70 proc. spośród badanych przez Communication Partners studentów czwartego i piątego roku uważa, że uczelnia nie przygotowuje do podjęcia pracy. 50,7 proc. sądzi, że nie ma po studiach praktycznych umiejętności potrzebnych do wykonywania pracy.
Czas przebojowych
- Od kandydatów wymagamy dobrych wyników studiów (średnia ocen powyżej 4,0), znajomości języków, obsługi komputera. Ale przede wszystkim muszą jak najlepiej wywiązać się z zadań przydzielonych im w trakcie okresu próbnego. Przyjmiemy nawet absolwenta archeologii, jeśli tylko okaże się wystarczająco dobry - mówi Marcin Danielewicz z działu rekrutacji mBanku. Obecnie bardziej niż ukończony kierunek studiów liczą się predyspozycje aplikanta, takie jak kreatywność, zdolność szybkiego przyswajania wiedzy, dyspozycyjność. Unilever, potentat w branży dóbr szybko zbywalnych, zatrudnia w polskim oddziale między innymi lingwistów, historyków, zoologów - Przyszłość na rynku pracy należy do najbardziej przebojowych, wręcz bezczelnych, w dobrym tego słowa znaczeniu - tłumaczy rektor Pawłowski.
Ile wart jest absolwent
Wysokie wymagania stawiane przez pracodawców zderzają się z wygórowanymi żądaniami płacowymi absolwentów.
- Młodym ludziom często brakuje wiedzy o tym, ile są warci na rynku pracy - ocenia Przemysław Gacek, prezes firmy Communication Partners. Większość kandydatów przecenia swoją ofertę i żąda pensji, na którą w praktyce nie ma żadnych szans. Średnia pierwsza pensja wymarzona przez studentów czwartego i piątego roku to ponad 2,5 tys. zł. Tradycyjnie największe oczekiwania mają studenci szkół ekonomicznych - chcieliby na początek grubo powyżej 3 tys. zł.
Tymczasem według firmy doradczej Neumann Management Institute, połowa absolwentów dostaje na początek 1,9 tys. zł. Przeciętna płaca zaś wynosi 2,3 tys. zł. Badaniem objęto jednak tylko kilkaset firm będących liderami w różnych segmentach rynku. Pominięto przedsiębiorstwa mniejsze i zadłużone państwowe molochy, w których marzenia o wysokich zarobkach redukują się o połowę.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.