Scenarzyści "Dwóch światów" nie mogli przewidzieć, że prawie równocześnie rozchoruje się aż czterech uczestników programu. Dwóch z nich na tyle poważnie, że musieli opuścić program. Ponadto zaczęły niedomagać zwierzęta. Uwagę weterynarzy przykuwała zwłaszcza krowa Grażyna, u której wiosenna burza hormonów była wyjątkowo długa.
Czarną serię rozpoczął Piotr Słonina. Podczas robienia ławki doznał kontuzji barku. Początkowo wydawało się, że to tylko stłuczenie, jednak po prześwietleniu okazało się, iż kość jest złamana i trzeba rękę unieruchomić w gipsie. Normalnie w takich sytuacjach kolejne prześwietlenie wykonuje się po siedmiu dniach. Tym razem zrobiono je wcześniej, bo... reżyser potrzebował takiego ujęcia do nagrania. - Drugie zdjęcie wykazało, że złamana kość się przesunęła i zagraża tętnicy. Niezbędna okazała się natychmiastowa operacja. Zakończyła się pomyślnie i Piotr już wraca do zdrowia - informuje Tomasz Kurzewski, współwłaściciel ATM, producenta reality show. Ponieważ rekonwalescencja musiała trwać kilkanaście dni, zgodnie z regulaminem Piotr Słonina nie wrócił do "Dwóch światów". Pozwolono mu jednak zabrać wygrane dotychczas pieniądze - 23 tys. zł. - Wszyscy uczestnicy są ubezpieczeni. Z polisy pokryte zostały koszty leczenia, a po obliczeniu stopnia uszczerbku na zdrowiu wypłacone zostanie mu odszkodowanie za wypadek - zapewnia Tomasz Kurzewski.
Konieczność długiego leczenia była przyczyną odejścia gospodarza programu - Jacka Radzińskiego. - Stwierdziłem u niego powikłania pogrypowe, do tego doszedł silny stres związany z zam-knięciem. W efekcie mieliśmy do czynienia z wtórną infekcją bakteryjną, której nie dało się wyleczyć na miejscu - mówi Jacek Jagas, lekarz opiekujący się uczestnikami. Prawdziwą panikę wywołało jednak wśród realizatorów zasłabnięcie Kingi. Gdy okazało się bowiem, że na dolegliwości żołądkowe skarży się także Zuzanna, zaczęto podejrzewać zatrucie salmonellą. W takim wypadku należałoby natychmiast zakończyć program. Na szczęście badanie przeprowadzone przez dwóch lekarzy wykluczyło salmonellozę. - W wiejskim domku warunki są dość spartańskie. Wymagają one ścisłego przestrzegania reżimu sanitarnego. To typowe objawy zatrucia spowodowanego niezbyt dokładnym myciem rąk - wyjaśnia Jacek Jagas. Jego zdaniem, cztery zachorowania w ciągu kilku dni to zbieg okoliczności. Uczestnicy zostali przed rozpoczęciem programu przebadani w Dolnośląskim Centrum Diagnostyki Medycznej Dolmed i byli zdrowi. Chorują także zwierzęta. Weterynarze leczyli już krwawiące wymię kozy, podawali wzmacniające zastrzyki świni, badali kaczki. Najwięcej problemów przysporzyła jednak ważąca pół tony krowa Grażyna. Przy przewożeniu do obory musiała skaleczyć racicę. Nie zauważona w porę rana zaczęła ropieć. Gdy wyprowadzano ją z obory do śluzy na zabieg, wyrwała się i pognała przed siebie. Tak silnie szarpnęła powrozem, że prowadzący ją miał zwichnięte dwa palce, po czym przewróciła weterynarza i ubod-ła Jacka Radzińskiego. - Ta krowa została sprzedana do "Dwóch światów", bo nie mogła się rozmnażać. Tymczasem tutaj zaczęła mieć ruję. W takim stanie zwierzę jest wyjątkowo nieposłuszne. Ona po prostu pobiegła szukać partnera. Miała ruję kilkanaście dni - tłumaczy Krzy-sztof Kmiecik, weterynarz opiekujący się inwentarzem w programie.
Więcej możesz przeczytać w 21/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.