Luksus zalewa Polskę od morza po Tatry, od wschodu do zachodu. Luksus nie kończących się narzekań, pojękiwań i zawodzenia nad polską biedą w wykonaniu zespołu pieśni i tańca, złożonego z licznego grona publicystów, polityków i związkowców. Tylko kraj bogaty w zasoby niemożności i braku wyobraźni może sobie pozwolić na taki luksus. Bogatych inaczej obywateli USA, Wielkiej Brytanii, Japonii i innych krajów po prostu nie stać na ogólnonarodowe jęki. Generacja XXL - ciągle jeszcze niezbyt liczna grupa młodych, wykształconych Polaków - zrezygnowała z luksusu narzekania. Bohaterowie naszego okładkowego tematu osiągnęli sukces zawodowy dzięki temu, że zainwestowali w swoje wykształcenie, a równocześnie - wbrew narodowym stereotypom - poświęcili się ciężkiej pracy. "Ci młodzi ludzie często robią dla Polski więcej niż nasze placówki dyplomatyczne. Są fantastyczną antypropagandą naszej niemożności, bylejakości, niekompetencji, cwaniactwa i ponuractwa" - stwierdza prof. Ireneusz Białecki, socjolog. To prawda, Polacy z generacji XXL pracują z sukcesem w najznakomitszych światowych firmach, na stanowiskach, o których nie mogli nawet marzyć ich rodzice. Przyglądając się ich wspaniałym karierom, podziwiając ich pracowitość, talent i konsekwencję, z optymizmem myślę o przyszłości Polski.
Niestety, jakby na przekór generacji XXL liczne grono polityków populistycznej lewicoprawicy zajmuje się zabijaniem przyszłości. Odrzucenie reformy podatkowej Leszka Balcerowicza przynosi dziś skutek w postaci zahamowania wzrostu gospodarczego i ogromnego bezrobocia. Zanim jednak powrócimy do jego rozwiązań, czeka nas w Polsce jeszcze kilkadziesiąt konferencji na temat zwalczania bezrobocia, tyle samo specjalnych posiedzeń rządu i Sejmu. Stracimy mnóstwo czasu, zanim wyważymy kolejne otwarte drzwi, by wejść do liberalnej gospodarki rynkowej, w której opłaca się pracować i premiuje się przedsiębiorczość. Innego wyjścia nie ma, o czym przekonuje w "Rozmowie wprost" włoski politolog Giuliano Ferrara. "Przeciętny Włoch pracuje dla siebie przez cztery miesiące, zaś przez osiem miesięcy dla państwa. Państwo traktuje więc swoich obywateli jak niewolników" - stwierdza Ferrara. Włochy zbliżyły się zatem do Szwecji, gdzie państwo zabiera w postaci podatków tyle, że to, co zostaje z pensji w kieszeni Szwedów, to w istocie kieszonkowe. Człowiek dostający kieszonkowe nie myśli o przyszłości.
Liderem zabijania przyszłości jest TP SA, która korzystając z pozycji monopolisty, maksymalizuje w sposób nieprzyzwoity opłaty za rozmowy telefoniczne i skutecznie uniemożliwia działanie konkurencji. Można powiedzieć, że jest to zbójeckie prawo TP SA. Tylko po co my, podatnicy, opłacamy funkcjonowanie urzędu antymonopolowego i powołanego niedawno Urzędu Regulacji Telekomunikacji, jeśli nie mogą one ukrócić pazerności TP SA? Bill Clinton, goszczący niedawno w Warszawie na zaproszenie "Pulsu Biznesu", ostrzegał, że kraj, który nie obniża opłat za korzystanie z telekomunikacji, tak naprawdę niszczy swoją przyszłość. A jak nazwać kraj, w którym podwyższa się opłaty przy milczącej aprobacie instytucji państwa?
Luksus głupoty, braku wyobraźni czy prymitywnej pazerności ciągle jest wszechobecny. Za ten luksus w przyszłości zapłacimy wysoką cenę. Skoro na półkach sklepowych od kilku lat można znaleźć maślankę luksusową czy kisiel luksusowy, to już wkrótce pojawi się zapewne ekskluzywna szmata do podłogi i elitarne onuce w wersji "limited", importowane z Rosji. Jedyną nadzieją, że nie zaleje nas maślanka luksusowa, jest generacja XXL.
Niestety, jakby na przekór generacji XXL liczne grono polityków populistycznej lewicoprawicy zajmuje się zabijaniem przyszłości. Odrzucenie reformy podatkowej Leszka Balcerowicza przynosi dziś skutek w postaci zahamowania wzrostu gospodarczego i ogromnego bezrobocia. Zanim jednak powrócimy do jego rozwiązań, czeka nas w Polsce jeszcze kilkadziesiąt konferencji na temat zwalczania bezrobocia, tyle samo specjalnych posiedzeń rządu i Sejmu. Stracimy mnóstwo czasu, zanim wyważymy kolejne otwarte drzwi, by wejść do liberalnej gospodarki rynkowej, w której opłaca się pracować i premiuje się przedsiębiorczość. Innego wyjścia nie ma, o czym przekonuje w "Rozmowie wprost" włoski politolog Giuliano Ferrara. "Przeciętny Włoch pracuje dla siebie przez cztery miesiące, zaś przez osiem miesięcy dla państwa. Państwo traktuje więc swoich obywateli jak niewolników" - stwierdza Ferrara. Włochy zbliżyły się zatem do Szwecji, gdzie państwo zabiera w postaci podatków tyle, że to, co zostaje z pensji w kieszeni Szwedów, to w istocie kieszonkowe. Człowiek dostający kieszonkowe nie myśli o przyszłości.
Liderem zabijania przyszłości jest TP SA, która korzystając z pozycji monopolisty, maksymalizuje w sposób nieprzyzwoity opłaty za rozmowy telefoniczne i skutecznie uniemożliwia działanie konkurencji. Można powiedzieć, że jest to zbójeckie prawo TP SA. Tylko po co my, podatnicy, opłacamy funkcjonowanie urzędu antymonopolowego i powołanego niedawno Urzędu Regulacji Telekomunikacji, jeśli nie mogą one ukrócić pazerności TP SA? Bill Clinton, goszczący niedawno w Warszawie na zaproszenie "Pulsu Biznesu", ostrzegał, że kraj, który nie obniża opłat za korzystanie z telekomunikacji, tak naprawdę niszczy swoją przyszłość. A jak nazwać kraj, w którym podwyższa się opłaty przy milczącej aprobacie instytucji państwa?
Luksus głupoty, braku wyobraźni czy prymitywnej pazerności ciągle jest wszechobecny. Za ten luksus w przyszłości zapłacimy wysoką cenę. Skoro na półkach sklepowych od kilku lat można znaleźć maślankę luksusową czy kisiel luksusowy, to już wkrótce pojawi się zapewne ekskluzywna szmata do podłogi i elitarne onuce w wersji "limited", importowane z Rosji. Jedyną nadzieją, że nie zaleje nas maślanka luksusowa, jest generacja XXL.
Więcej możesz przeczytać w 21/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.