Bogacą się wolniej od Hindusów, Niemców czy Rosjan, ale szybciej niż przeciętni Polacy. Są coraz starsi i lepiej wykształceni. Mniej jest tych, którzy należeli kiedyś do PZPR lub byli agentami SB. To tylko niektóre wnioski z badania przeprowadzonego przez naukowców z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego. Sprawdzili oni zmiany majątków najbogatszych Polaków, co pozwoliło im stworzyć pierwszy współczesny portret polskiego miliardera.
– Przeanalizowaliśmy listy 100 najbogatszych „Wprost” z lat 2002-2018 – mówi dr hab. Michał Brzeziński, główny autor publikacji. W bazie znalazło się prawie pół tysiąca nazwisk polskich miliarderów. Niektórzy na liście 100 najbogatszych pojawili się w tym czasie tylko raz, inni byli na niej nieprzerwanie przez wszystkie 16 lat. Polscy krezusi zostali przebadani pod względem majątku, wieku, wykształcenia, płci, ale też związku z komunistycznymi organami PRL czy politykami III RP. Prace nad tą analizą trwały ponad pół roku: od marca do października 2018 r. tygodnik „Wprost” prezentuje je jako pierwszy.
Najważniejsze ustalenia: majątki setki najbogatszych Polaków rosły średnio w tempie 4 proc. rocznie. Polscy miliarderzy bogacą się więc wolniej niż bogacze w reszcie świata. Globalnie fortuny najbogatszych puchną bowiem w tempie 6,4 proc. rocznie. Gdyby tylko spojrzeć na Chiny, Europę i Stany Zjednoczone, wyszłoby, że polscy miliarderzy bogacą się od mieszkańców tych regionów świata prawie dwa razy wolniej. Za to polscy krezusi bogacą się szybciej od przeciętnych Polaków. – W ciągu ostatnich 16 lat skumulowany przyrost średniego majątku najbogatszych Polaków był o 8 proc. wyższy niż średni dochód gospodarstw domowych w Polsce – mówi dr Brzeziński. Wyniki całego badania są zaskakujące, bo obalają wiele mitów, które narosły wokół najbogatszych Polaków w ostatnim 30-leciu. Na przykład takie, że dorabiają się na współpracy z politykami, że nie ma wśród nich kobiet, że są agentami, że uwłaszczyli się na prywatyzacji, że są niewykształceni i dorobili się, pracując wyłącznie na własny rachunek. Jeśli nawet tak kiedyś było, to jest to stereotyp już nieaktualny. Badanie naukowców z UW maluje zupełnie nowy portret polskiego miliardera XXI w. Lepiej wykształconego, odcinającego się od polityki, coraz częściej już dziedzica niż self-made mana.
NAUKOWCY OBALAJĄ PIĘĆ MITÓW O POLSKICH BOGACZACH
Mit pierwszy.
Najbogatsi Polacy wywodzą się z PRL
W 2011 R. CO PIĄTA ZŁOTÓWKA Z CAŁEJ FORTUNY wszystkich najbogatszych należała do tych miliarderów, którzy albo byli tajnymi współpracownikami służby bezpieczeństwa, albo robili kariery w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Naukowcy z UW prześwietlili życiorysy najbogatszych osób w kraju. – Szukaliśmy tych, którzy byli zarejestrowani jako TW i widnieją w dokumentach IPN albo byli członkami PZPR na kierowniczych stanowiskach – tłumaczy dr Brzeziński.
Dzisiaj udział majątku tych mocno zakorzenionych w poprzednim ustroju w ogólnej fortunie najbogatszych Polaków spadł prawie o połowę do 14 proc. Profesor Jasiecki, który napisał monografię poświęconą elicie biznesu III RP, mówi, że w latach 90. do biznesu wchodzili początkowo przede wszystkim ludzie związani z poprzednim ustrojem. To byli partyjni sekretarze do spraw ekonomii, rolnictwa, dyrektorzy w państwowych przedsiębiorstwach. Znali prawo, gospodarkę, tamte realia. Tymczasem działacze demokratycznej opozycji lat 80. wywodzili się przede wszystkim ze środowisk inteligenckich. – To byli pisarze, intelektualiści, filmowcy. Nawet kiedy zmienił się ustrój, to oni w większości nie wykazywali zainteresowania prywatnym biznesem.
To, że ktoś był dziennikarzem, nie oznacza, że po zmianie ustroju przestał pisać i założył sobie gazetę. To była przewaga środowisk postkomunistycznych, że wielu ich przedstawicieli, wiedziało, jak się robi interesy, miało dobre kontakty w bankach czy instytucjach otoczenia gospodarczego i potrafiło się uwłaszczać na prywatyzowanych wtedy państwowych spółkach – tłumaczy prof. Jasiecki. Z badania UW wynika, że osoby zakwalifikowane jako agenci SB lub członkowie PZPR mają majątek o 73 proc. wyższy od osób, które agentami lub członkami partii nie byli. Nie oznacza to jednak, że wzbogacili się dzięki temu, że byli agentami. – Może byli już w PRL bardzo przedsiębiorczy i dlatego SB zgłosiła się do nich. Może być też tak, że mają cechy, które sprzyjały zarówno bogaceniu się, jak i temu, by być w polu zainteresowania służb – mówi dr Brzeziński. W Polsce utarło się przekonanie, że ten, kto nie zaczynał jeszcze w poprzednim ustroju, dzisiaj nie ma szanszostać najbogatszym Polakiem. Co innego pokazują jednak badania Uniwersytetu Warszawskiego. Jeszcze kilkanaście lat temu ponad połowa najbogatszych ludzi w Polsce otwierała pierwszy biznes przed 1989 r. Dzisiaj liczba tych, którzy zaczynali w PRL, zmalała prawie dwukrotnie. Co się stało z tymi, którzy startowali wtedy, a dzisiaj nie ma ich na liście?
Profesor Jasiecki tłumaczy, że po prostu wielu z nich wypadło z obiegu, bo nie byli przygotowani na nowy kapitalizm: – Miliarderzy z lat 90. sprowadzali samochody, handlowali, czym popadnie, i jeżeli w pewnym momencie nie zainwestowali, żeby wejść w duży biznes, to zjadały ich zagraniczne korporacje. Wejście Polski do Unii otworzyło polskich przedsiębiorców na nowe możliwości, ale wpuściło też do kraju zagranicznych inwestorów. Ci z wielkim kapitałem, sztabem prawników i menedżerów albo doprowadzali polskie firmy do bankructw, albo po prostu je przejmowali. Zostali najlepsi, którym udało się zagospodarować jakąś niszę na rynku i tak ustrukturyzować swój biznes, żeby miał szanse na starcie z największymi z zagranicy.
Mit drugi.
Dorobili się na układach z politykami
JESZCZE NA POCZĄTKU TEGO STULECIA prawie 40 proc. majątku zgromadzonego przez wszystkich najbogatszych Polaków pochodziło z politycznych koneksji. Naukowcy z UW brali tutaj pod uwagę tych polskich miliarderów, którzy albo sami byli radnymi, posłami, senatorami, albo politykami nie byli, ale korzystali z wątpliwych zezwoleń, koncesji czy zleceń uzyskanych właśnie od polityków. – Na przykład najbogatsi, którzy dostali kontrakt od państwa, zanim jeszcze powstała ustawa o zamówieniach publicznych, i nie wiadomo, na jakich zasadach udało im się to osiągnąć – tłumaczy dr Brzeziński. Dzisiaj majątek uzyskany dzięki politycznym koneksjom zmalał czterokrotnie. Jego udział w całej fortunie setki najbogatszych oscyluje w granicach 10 proc. Powodów może być kilka. – Ci, którzy dorobili się na układach z politykami, po prostu już nie żyją albo sprzedali biznes czy odeszli na emeryturę i dzisiaj zastępują ich dzieci – mówi prof. Krzysztof Jasiecki, który od lat bada majątki najbogatszych Polaków. Chociaż bezpośredni wpływ polityki na tworzenie dużego kapitału wraz z rozwojem gospodarki rynkowej zaczął stopniowo słabnąć, to nie znaczy, że nie będzie go w przyszłości.
Zdaniem prof. Jasieckiego większy udział państwa w gospodarce może doprowadzić do sytuacji, którą mamy na Węgrzech, gdzie miliarderami zostają znajomi i krewni premiera Viktora Orbána. Z badań UW wynika, że w polskich realiach osoby posiadające polityczne koneksje mają majątek średnio o 110 proc. wyższy od tych najbogatszych, którzy takich koneksji nie mają.
Mit trzeci.
Słabo wykształceni
ZYGMUNT SOLORZ MA WYKSZTAŁCENIE ŚREDNIE. Drugi najbogatszy Polak wieczorowo ukończył technikum mechaniczne. Rekin polskiej giełdy Roman Karkosik z wykształcenia jest mechanikiem o specjalności budowa maszyn i urządzeń przemysłu cukrowniczego. Obuwniczy biznes Dariusza Miłka przyniósł mu ponad 4 mld zł majątku i miejsce w ścisłej dziesiątce najbogatszych Polaków. Miłek ma średnie wykształcenie. Jest technikiem górnikiem. Jeszcze w latach 90. ponad połowa najbogatszych Polaków nie miała wyższego wykształcenia. Byli dowodem na to, że aby odnieść sukces w biznesie, niepotrzebny jest dyplom wyższej uczelni. Dzisiaj 60 ze 100 najbogatszych Polaków ma już wyższe wykształcenie. Z czego stopień doktora i wyższy ma sześciu polskich najbogatszych.
To znacznie wyższy odsetek dobrze wykształconych niż średnia krajowa. Brytyjscy naukowcy z firmy badawczej 20 Approved Index przeanalizowali listę 100 najbogatszych ludzi świata. Wyszło, że 32 proc. z nich nie ma wyższego wy15 kształcenia. Wśród nich Bill Gates, Mark Zuckerberg czy Richard Branson, którzy zrezygnowali ze szkoły, żeby zająć się biznesem. Co piąty najbogatszy na świecie na ma wykształcenie biznesowe. 9 proc. ukończyło jakiś humanistyczny kierunek, 8 proc. jest po ekonomii. I to te kierunki, zdaniem wielu, dają w przyszłości najwięcej zarobić. A jak jest w Polsce? – Wykształcenie nie ma istotnego znaczenia w wyjaśnianiu wysokości majątków najbogatszych Polaków – wyjaśnia dr Brzeziński. Jednak dawno już nie jest prawdą, że wśród najbogatszych dominują słabo wykształceni.
Mit czwarty.
Młodzi Polacy zostają miliarderami
POLSCY MILIARDERZY SIĘ STARZEJĄ. Na początku tego milenium najbogatszy Polak miał średnio 46 lat. Dzisiaj jest już statystycznie osiem lat starszy. Najmłodsi miliarderzy na świecie pochodzą ze Stanów, Irlandii, Australii czy Norwegii. Albo sami dorobili się majątku, albo weszli w buty rodziców. A w Polsce? Średnia wieku bogaczy rośnie, bo starsi – w przeciwieństwie do biznesmenów z Zachodu – niezbyt chętnie przekazują swój majątek następcom. – U nas dopiero kształtuje się kultura sukcesji – prof. Jasiecki tłumaczy, dlaczego wśród najbogatszych Polaków nadal mamy tak mało młodych osób. Przykład? Miesiąc temu ostatecznie sprzedano polskiego producenta autobusów Solaris. Firma, zamiast trafić do dzieci założycieli: Jana i Małgorzaty, trafiła do hiszpańskiego koncernu CAF.
Podobnie kilka tygodni temu z gigantycznymi zakładami Konspolu z Nowego Sącza. Drobiarski biznes nie przeszedł na dzieci: Konrada i Monikę, tylko został sprzedany Amerykanom. Inny powód: niechęć do tworzenia własnych firm, która w pewnym stopniu jest wskaźnikiem występowania strukturalnych ograniczeń rozwoju prywatnego biznesu w Polsce. Najbardziej dynamiczni i często najlepiej wykształceni młodzi ludzie wolą szukać pracy w międzynarodowych korporacjach. – Jeśli absolwentów SGH pyta się w badaniach rynku pracy o to, kto jest najlepszym pracodawcą, co roku najczęściej podają nazwy wielkich międzynarodowych korporacji. Rzadko są to polskie prywatne przedsiębiorstwa, nie mówiąc już o spółkach Skarbu Państwa zdominowanych przez zmieniające się nomenklatury partyjne – mówi prof. Jasiecki.
Mit piąty.
Miliarderami są wyłącznie mężczyźni
PRZEZ LATA MÓWIŁO SIĘ, ŻE BOGATYCH KOBIET W POLSCE NIE MA. A jeśli już są, to tylko takie, które dobrze wyszły za mąż. Ale dzisiaj wśród najbogatszych nie brakuje kobiet, które majątku dorobiły się, pracując wyłącznie na własny rachunek. Może trudno w to uwierzyć, ale jeszcze w 2002 r. w gronie 100 najbogatszych Polaków było zaledwie osiem kobiet. W tym tylko dwie, które występowały na niej zupełnie samodzielnie – bez mężów czy innych członków rodziny. W tym roku na liście 100 występowało już 18 pań. Od pięciu lat tygodnik „Wprost” jako jedyny tytuł w Polsce prezentuje ranking 50 najbogatszych Polek. To, że kobiety przebijają szklany sufit w biznesie, pokazują też badania UW. Jeszcze w 2002 r. udział majątku należącego do Polek w ogólnej fortunie 100 najbogatszych wynosił skromne 3 proc. Dzisiaj ten udział wzrósł aż pięciokrotnie. 15 proc. ze 142 mld zł, które 100 najbogatszych Polaków zgromadziło na tegorocznej liście, należało do pań.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.