Wbija się w pamięć jako nazwa właśnie, a nie jako biografia. Poza tym, gdybyśmy weryfikowali wszystkie biografie pod kątem moralności ich właścicieli, to praktycznie żadna ulica ani żaden pomnik nie ostałby się w mieście. Nasze ulice i nasze pomniki to znaki czasów, w których pomniki budowano i ulice nazywano (zmieniano). Każde miasto ma swoje blizny, ślepe uliczki, fałszywych bogów. Trzeba ślady tych blizn, ślepoty i fałszu zostawić, tylko opatrzyć je odpowiednim komentarzem; ku przestrodze następnych pokoleń. Mieliśmy w Polsce realny socjalizm, mieliśmy czas endecji, czego z pamięci wymazać się nie da, nawet jeśli wyburzy się wszystkie pomniki. Stawiali je ludzie, którzy błądzą, ludziom, którzy błądzą, głównie zresztą mężczyźni mężczyznom.
To również świadectwo oportunizmu określonych czasów. Czym różni się aparatczyk, który, chcąc przypodobać się kiedyś władzy, wyszukiwał komunistycznych „bohaterów”, by uczcić ich pamięć, od dzisiejszego lokalnego polityka, który chce wszystkie ronda, place i ulice dopasować nie tylko do polityki historycznej prezesa, ale również jego estetycznych gustów? Te dziesiątki pomników Lecha Kaczyńskiego i – z poprzedniej epoki – setki pomników Jana Pawła II rażą nie tylko brakiem proporcjonalności realnych zasług do kultu, co brzydotą wołającą o pomstę do nieba. Niechaj pomnik prałata Jankowskiego stoi więc dalej, przypominając o jego zasługach, ale też o jego próżności, pysze i lubieżności, na które przyzwolenie daje Kościół. Za 50 lat, w laickiej już Polsce, będzie on świadectwem przyczyn upadku tej instytucji i przestrogą dla innych.A tak w ogóle, to lepiej nie budować pomników politykom, księżom i wodzom, bo świadectw tego, że żyjemy w patriarchalnej kulturze, mamy aż nadto.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.