Coraz więcej szkół umieszcza kursy samoobrony w planach lekcji
Czy kilkuletnia dziewczynka może się sama obronić przed porywaczem? Czy potrafi szybko zareagować, kiedy grozi jej niebezpieczeństwo, i sprowadzić pomoc? Coraz więcej szkół na Zachodzie umieszcza w planie lekcji kursy samoobrony i pewności siebie. Podobne zajęcia oferują odpłatnie centra fitness i osiedlowe kluby.
W Niemczech od kilku lat rośnie liczba porwań, napadów i gwałtów na dzieciach w wieku 4-13 lat. Przerażeni rodzice ostatnią nadzieję widzą w kursach samoobrony, które prowadzone są w szkołach, przy parafiach lub w klubach. Uczestnikami zajęć mogą być nawet pięciolatki. Wielu psychologów poleca kursy karate, taekwondo lub innych wschodnich sztuk walki, które - ich zdaniem - rozwijają nie tylko kondycję fizyczną, ale i pewność siebie.
Podczas wielu kursów samoobrony nie tylko ćwiczy się kopnięcia, wyrzuty czy uderzenia, ale również inscenizuje scenki, które uświadamiają dziecku, kiedy ma prawo czuć się zagrożone i kiedy wolno mu zareagować agresją. Dziewięcioletniej Janie z Hanoweru udało się wyrwać z rąk mężczyzny, który zaczepił ją w parku. Wystarczył silny kopniak w kolano i ucieczka. Siedmioletnia Ana zaczęła przeraźliwie wrzeszczeć, kiedy nieznajomy nachalnie namawiał ją na lody. Spłoszony szybko się wycofał. Z kolei jedenastoletni Michael schował się w piekarni, kiedy zauważył, że śledzi go starszy mężczyzna.
Dziecięca broń
Czego powinien uczyć dobry kurs? Zdaniem prowadzących, powinien przede wszystkim uświadamiać siłę, jaką ma każde dziecko. Siedmioletnia dziewczynka nie poradzi sobie z silnym mężczyzną, ale postawa bojowa może skutecznie odstraszyć przeciwnika. Zaskoczony oporem często rezygnuje z ataku, by nie wzbudzać podejrzeń przechodniów. Wydział kryminalistyki z Hanoweru przeanalizował 524 napaści na dziewczynki i kobiety. W 84 proc. wypadków napastnik poddał się, bo ofiara stawiła opór i próbowała atakować. Dzieci najczęściej kopią, gryzą, wyrywają się, ciągną za włosy, drapią. Nie ma chwytów niedozwolonych, kiedy zagrożone jest ich bezpieczeństwo.
Uczenie reagowania agresją na napaść to jednak - zdaniem psychologów - zdecydowanie za mało. Zaatakowany kilkulatek, mimo że przeszedł kurs samoobrony, traci pewność siebie. W obliczu zagrożenia paraliżuje go strach. Poza tym ponad 80 proc. napadów dokonują ludzie z najbliższego otoczenia: krewni, sąsiedzi, dobrzy znajomi. Ufające im dziecko często nie odbiera prawidłowo sygnałów napastnika, traktuje jego gesty jako naturalne. Dlatego ważnym elementem kursów samoobrony jest trening psychiczny oraz uczenie zachowań, które pozwalają rozpoznać i wyeliminować niebezpieczeństwo. Kiedy dziecko widzi, że zbliża się do niego podejrzany mężczyzna, powinno jak najszybciej poszukać innych ludzi i powiedzieć, że się boi.
Stopień z samoobrony
Zajęcia z samoobrony stają się coraz bardziej popularne. W Hamburgu i Kolonii już dziś wyprzedano miejsca na kursach dla dzieci aż do końca listopada. Jednorazowe ośmiogodzinne szkolenie kosztuje 80 marek. Trenerzy sugerują jednak systematyczne ćwiczenia i regularne przypominanie o zagrożeniu. W Saksonii Dolnej już w 29 szkołach podstawowych włączono lekcje samoobrony (w ramach wychowania fizycznego) do tradycyjnego planu zajęć. Przedmiot kończy się oceną. Przedsięwzięcie dofinansowują władze landu, które na ten cel przeznaczają ponad 200 tys. marek rocznie. W przyszłości podobne kursy będą się odbywać również w innych landach. Im szybciej pomysł na "lekcje życia" zostanie zrealizowany, tym większa szansa na to, że napadów na dzieci będzie mniej.
Więcej możesz przeczytać w 22/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.