Cesaria Evora jest najważniejszą artystką Afryki
Chociaż pochodzę z Zielonego Przylądka, leżącego blisko równika, mogę wykonywać piosenki w najzimniejszych nawet miejscach na świecie. Cały czas jednak pamiętam o tym, że po najdłuższej trasie koncertowej wrócę na wyspy, gdzie jest bardzo ciepło - powiedziała Cesaria Evora przed warszawskim koncertem, którego patronem medialnym był "Wprost".
60-letnią Evorę uznaje się za najważniejszą artystkę Czarnego Lądu. Muzyka, która jej towarzyszy, bliższa jest jednak rytmom południowoamerykańskim niż typowym melodiom Afryki. Dlatego krytycy ukuli dla niej przymiotnik "atlantycka". Artystka ucieka od klasyfikacji: - Jestem przeciwna takim określeniom. Główną cechą mojej muzyki jest wielość wpływów. Wymieszanie różnych tradycji tworzy oryginalną muzykę Zielonego Przylądka.
Evora śpiewa niemal wyłącznie po kreolsku, a zatem niewiele osób potrafi zrozumieć teksty jej piosenek. - Nie przeszkadza mi to, liczy się przekazywanie uczuć; słowa są kwestią drugorzędną - mówi artystka. Zaczynała jako młoda dziewczyna w portowych knajpach i nocnych klubach. - Śpiewałam przez całe życie, czasem bez żadnej zapłaty, a bardzo często za marne grosze. Gdyby tak chciał los, śpiewałabym bez pieniędzy do dzisiaj - wyznaje Evora.
Życie jednak potoczyło się inaczej. Kiedy miała 47 lat, odkryli ją paryscy producenci. - Wolałabym oczywiście, żeby uznanie przyszło wcześniej, ale cieszę się, że chociaż teraz świat usłyszał rytmy mojego dzieciństwa - mówi dzisiejsza gwiazda światowego formatu, koncertująca na wszystkich kontynentach. Wszędzie dobrze przyjmowana, przyznaje, że największym sentymentem, poza Zielonym Przylądkiem, nadal darzy ją publiczność francuska.
Swoją publiczność Evora odnalazła nie tylko w klubach Paryża, ale także w Sali Kongresowej, gdzie wykonała utwory z najnowszej płyty: tytułowy "Sao Vincente di longe", rozkołysany "Homem na meio di’ homen" czy wzruszający "Tiempo y silencio". Po raz pierwszy można było usłyszeć na żywo utwór "Embaracacao" w duecie z Kayah. Na bis bosonoga diva wyszła z genialną wersją "Besame mucho". Nie dostała braw - panowie w dobrze skrojonych garniturach i siwowłose panie w wieczorowych kreacjach wywołali tumult godny zakończenia koncertu herosów heavy metalu.
Więcej możesz przeczytać w 22/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.