Ocieplenie polityczne między Polską i Rosją nie zlikwiduje naszego olbrzymiego deficytu handlowego
Wizyta premiera Rosji Michaiła Kasjanowa w Polsce została powszechnie przyjęta jako dowód końca ery chłodu między Moskwą i Warszawą. Do 1998 r. stosunki Rosji i Polski były właściwie nijakie, a w latach 1999-2000 wyraźnie się pogorszyły. Przyczyną tego były zarówno incydenty dyplomatyczne (wydalenie dyplomatów rosyjskich z Polski, wtargnięcie do konsulatu w Poznaniu), jak i podjęta przez Kreml próba uczynienia z naszego kraju "złego chłopca" w NATO: wysługującego się Amerykanom i zdradzającego Słowiańszczyznę, jak w wypadku poparcia przez Polskę interwencji sojuszu w Kosowie.
Co takiego się wydarzyło, że Rosja postanowiła zmienić politykę wobec naszego kraju? Na pewno nie spowodowała tego aktywność polskiego rządu, który jak poprzednie mógł wyłącznie deklarować "chęć rozwijania dobrosąsiedzkich kontaktów" bez większego odzewu ze strony Moskwy. Nie wpłynęła też na to pozycja gospodarcza Polski, bo akurat w tej dziedzinie od czasu pamiętnego kryzysu sierpniowego w 1998 r. nasz kraj spadł na dalekie miejsce wśród partnerów handlowych Rosji. Nasz eksport osiągnął w zeszłym roku 38 proc. tego, co sprzedawaliśmy na Wschód przed kryzysem. Pewien wpływ na decyzję Moskwy ma z pewnością fakt, że Polska jako członek Unii Europejskiej będzie współdecydować na przykład o polityce celnej wobec Rosji.
Polityka gazowa
Głównej przyczyny zmiany polityki Kremla szukałbym jednak w strategii Rosji, zakładającej zwiększenie dostaw surowców energetycznych, przede wszystkim gazu, do Europy Zachodniej oraz poszukiwanie do tego najbardziej bezpiecznych i opłacalnych tras. Warto zaznaczyć, że strategia ta wypływa nie tylko z chęci pomnożenia zysków z eksportu gazu i znalezienia trwałego miejsca na rynku europejskim, ale jest także ważnym argumentem politycznym Rosji w dialogu z Zachodem. Nie przypadkiem jedyne negocjacje Moskwy z unią, które wyszły poza poziom sloganów, dotyczyły energetyki i zaowocowały powstaniem konsorcjum rosyjsko-europejskiego.
Wąskim gardłem tranzytu gazu na Zachód była do tej pory Ukraina, toteż nie może dziwić zgłoszony w zeszłym roku postulat wybudowania rurociągu ją omijającego (przebiegającego przez Polskę i Słowację). Początkowe nasze obawy, czy nie uzależni to bardziej Kijowa od Moskwy, zostały szybko rozwiane: Ukraińcy nie byli skłonni bronić swojej "suwerenności gazowej" w takim stopniu, jak się spodziewaliśmy, i po kolejnych rundach negocjacji z Moskwą wycofali sprzeciw wobec planowanej inwestycji. Rosjanom pozostało jeszcze uzyskanie naszej zgody, a trudno liczyć na pomyślne negocjacje w lodowatej atmosferze, jaka do tej pory towarzyszyła naszym stosunkom z Moskwą.
Czas na pragmatyzm
Podczas wizyty Kasjanowa odmieniano przez wszystkie przypadki słowa "pragmatyzm" i "stosunki gospodarcze". Pytanie tylko, czy obie strony rozumieją te pojęcia tak samo. Dla Polski odmrożenie wydaje się szansą na zmniejszenie olbrzymiego deficytu w handlu z Rosją (w zeszłym roku 3,75 mld dolarów). Na jego wielkość w dużej mierze wpłynął wzrost cen ropy naftowej i gazu ziemnego (89 proc. importujemy z Rosji). Deficyt w wymianie handlowej z zagranicą jest chyba jednak strukturalną cechą naszej gospodarki. Przywrócenie równowagi między importem a eksportem na Wschód nie nastąpi więc szybko i jest uzależnione od stanu polskiej gospodarki w ogóle, a nie od częstotliwości wizyt dyplomatycznych między Moskwą a Warszawą.
Innym powodem tej nierównowagi jest mniejsza atrakcyjność naszej oferty, wprowadzenie przez władze Federacji Rosyjskiej polityki zastępowania towarów importowanych (szczególnie dóbr konsumpcyjnych, które stanowiły lwią część polskiego eksportu na Wschód) rodzimą produkcją. Nie mamy wystarczającego kapitału, dzięki któremu moglibyśmy konkurować z eksporterami z Zachodu czy Azji (tekstylia). Dlatego ocieplenie polityczne między Polską a Rosją nie przełoży się w najbliższych latach na poprawę bilansu handlowego. Nie pomogą ani marsowe miny premiera Jerzego Buzka, ani zaklęcia przewodniczącego Leszka Millera.
Jedyna rzecz, jaką moglibyśmy osiągnąć w szeroko pojętej sferze gospodarczej, to uporządkowanie problemów narosłych wokół zawartej w 1993 r. umowy jamalskiej i przywrócenie równowagi w tym polsko-rosyjskim przedsięwzięciu. Budzi ono ostatnio wiele pytań o zdolność naszego kraju do zachowania "suwerenności gazowej". Jeśli w trakcie negocjacji strona rosyjska uzyska akceptację projektu nowego gazociągu bez równoczesnego rozwiązania problemów własnościowych wokół "jamału", to w istocie będzie to przejaw pragmatyzmu. Ale pragmatyzm będzie dotyczył tylko jednej strony. I nie będzie to strona polska.
Więcej możesz przeczytać w 22/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.