e-Kariera

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pionierzy nowej epoki
Gdyby Daniel Fine postanowił napisać autobiografię, to prawdopodobieństwo, że stałaby się ona bestsellerem, jest niemal stuprocentowe. Fine początkowo szedł utartym szlakiem wielkich korporacji. W Stanach Zjednoczonych był odpowiedzialny za kampanie marketingowe takich firm, jak Volvo, Nikon, Citizen czy Maxell Audio/Video Tapes. Potem założył własne przedsiębiorstwo - Fine Advertising, lecz szybko je sprzedał i został partnerem w spółce z branży reklamowej i public relations. Następnie postanowił wykorzystać Internet w strategii marketingowej i e-commerce, założył więc firmę Fine.com, pierwszy na świecie dotcom. Do jego pomysłu prowadzenia marketingu w środowisku internetowym przekonały się m.in. Nasdaq (amerykańska giełda spółek high-tech), Marriott, General Electric czy Amway (projektował dla nich strony WWW). Już po trzech latach spółka Fine.com weszła na giełdę Nasdaq. W 1999 r. Ernst & Young LLP ogłosiła Fine’a Przedsiębiorcą Roku Północno-Zachodniego Serwisu Internetowego. W tym samym roku Daniel Fine sprzedał kontrolny pakiet akcji swojej spółki korporacji Aris i zasiadł w jej zarządzie. W 1999 r. podjął kolejne wyzwanie...

Sukces, czyli odwaga decyzji
Włodzimierz Laskowski w 2001 r. awansowałby zapewne w hierarchii General Electric Capital. Student Akademii Ekonomicznej w Krakowie, absolwent London School of Economics i specjalista Business English rozpoczął karierę w banku Merill Lynch, potem pracował w National Westminster Bank w Londynie. Uczestnictwo w programie dla menedżerów General Electric Capital umożliwiło mu awans w strukturach największej korporacji świata. W USA i Polsce wprowadzał nowe metody zarządzania jakością, a także odpowiadał za integrację działów GE Banku Mieszkaniowego i GE Capital. Kiedy Laskowski był o krok od awansu do elity menedżerów korporacji, podjął decyzję - zdawałoby się niezrozumiałą i nieracjonalną - o odejściu. Zafascynowały go nowe technologie, dostrzegł w nich swoją szansę. To zbliżyło go do Daniela Fine’a.

Bot.Net w Polsce
Daniel Fine szybko zrozumiał, że pełne wykorzystanie Internetu nie będzie możliwe bez zastosowania narzędzi obsługujących sieć. W gąszczu informacji niezbędne są programy filtrujące i analizujące dane. Bez nich możemy przeoczyć nawet 80 proc. dostępnych w sieci informacji. W 1999 r. wspólnie m.in. z admirałem Archiem Cleminsem stworzył amerykańską firmę Bot.Net i przekonał jej zarząd, by pierwszy zagraniczny oddział firmy powstał w Krakowie. Spółka Bot rozpoczęła działalność pierwszego września 2000 r. Tylko u nas będą powstawać programy oferowane później na rynku amerykańskim.

Boty, czyli agenci do zadań specjalnych
Boty to inteligentne programy komputerowe, które mogą zrewolucjonizować sposób korzystania z Internetu. Pośród milionów tekstów umieszczonych na stronach WWW potrafią odnaleźć te, które zawierają podane przez użytkownika słowa-klucze. Przyszłość należy jednak do botów znajdujących informacje nawet wówczas, gdy w poszukiwanym tekście wystąpią jedynie hasła pośrednio związane ze słowem-kluczem. Już dziś programy te wykorzystywane są w handlu internetowym, a to dopiero początek ich kariery.
Nasza wyobraźnia napotyka tylko jedną barierę - rzeczywistość. Ale gdy realizacja jakiejś idei okazuje się niemożliwa ze względu na bariery technologiczne, wyobraźnia mobilizuje do ich przekraczania. Wyobraźnia to dynamit i nikt nie zdaje sobie z tego sprawy lepiej niż e-generacja. Twórcy społeczeństwa informatycznego są wizjonerami, których wyobraźnia otwiera przed nami nieoczekiwane możliwości. Na nowo definiują powszechnie znane pojęcia. Nierealne to według e-definicji coś, co jest niemożliwe tylko na razie. Ryzyko to szansa, a marzenia to rzeczywistość w czasie przyszłym.

Teraz Ameryka
Od drugiej połowy XX wieku, po wiekach dominacji Europy, to Stany Zjednoczone nadają kształt globalnej cywilizacji. Amerykanie są otwarci na nowości, wierzą w moc nowych technologii. Od lat prowadzą też rozsądną politykę wobec imigrantów. Europa stosuje półśrodki, otwiera się jedynie częściowo. - W Niemczech zaoferowano tysiące miejsc pracy informatykom spoza unii, ale jednocześnie obawa przed wzrostem bezrobocia uczyniła tę ofertę nieatrakcyjną. Pracodawcy zatrudniający cudzoziemców musieli spełnić wiele warunków, a przybyłe z informatykami osoby towarzyszące zostały pozbawione możliwości legalnej pracy - tłumaczy Laskowski. Dlatego wykształceni imigranci przybywają do Stanów Zjednoczonych. Dlatego to właśnie Microsoft - firma multinarodowościowa, a nie Siemens czy Olivetti, odnosi takie sukcesy. Do Europy przybywają zaś na ogół ludzie słabo wykształceni, wykonujący najczęściej proste prace.
Włodzimierza Laskowskiego fascynuje struktura organizacyjna amerykańskich firm. To nie kierownicy, menedżerowie i dyrektorzy oceniają i kontrolują poszczególnych pracowników. Tę funkcję pełni system ocen wewnętrznych i zewnętrznych. Duże znaczenie ma też ocena zespołu, w którym informatyk pracuje. Przesunięcie odpowiedzialności w dół mobilizuje do efektywnej pracy. Nie ma kierownika, który patrzy na ręce, ale i nie ma osoby odpowiadającej za cały zespół. Pracownik w społeczeństwie informatycznym nie może być jedynie instrumentem wykonującym polecenia pracodawcy. W amerykańskich firmach typu start up dominuje płaska struktura. Pracownicy dzięki opcjom na akcje stają się współwłaścicielami przedsiębiorstw. Również informatycy z Krakowa zostali akcjonariuszami amerykańskiej firmy Bot.Net.

Krzywa doświadczenia
Postępowanie takich ludzi jak Daniel Fine czy Włodzimierz Laskowski, którzy zdecydowali się zacząć wszystko jeszcze raz, może zaskakiwać. Laskowski nie podjął jednak decyzji pochopnie. Uświadomił sobie po prostu, że wciąż się rozwija, tyle że krzywa doświadczenia staje się z czasem coraz bardziej płaska. Uznał, że należy pracować z ludźmi, którzy są kilka stopni wyżej albo specjalizują się w innych dziedzinach. Zarówno on, jak i inni pionierzy nowej epoki uciekają przed rutyną, doceniając znaczenie nieustannego rozwoju. Postępują wedle maksymy: "Nie ma drogi do szczęścia, to droga jest szczęściem". Nie zadowala ich utrzymanie status quo: osiąganie oznacza rozwój, osiągnięcie - stagnację.

Więcej możesz przeczytać w 24/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.