Dlaczego dyrekcja Wawelu zarzyna kurę znoszącą złote jaja?
Kiedy niedawno na Wawelu zawieszono tabliczkę informującą, że tak zwany czakram (jak uważają niektórzy, źródło tajemnej mocy i energii) to fałsz i zabobon, a miejsce odwiedzane od lat przez turystów zostało zagrodzone, by nikt nie mógł podejść do "magicznej ściany", wielu stuknęło się pięścią w czoło. Niestety, nie dyrekcja Wawelu. Po jakie licho mocą administracyjnej decyzji rezygnuje się z ogromnej atrakcji turystycznej w grodzie Kraka, dlaczego zarzyna się kurę, która może znosić złote jajka? I jeszcze jedno pytanie: kiedy dyrekcja Wawelu w ramach zbożnej walki z zabobonami odetnie smokowi dopływ gazu, by nie mógł zionąć ogniem?
- Nie mordujmy legend, wiara w czakram nikomu przecież nie szkodzi - zauważa dr Elżbieta Lisowska z Instytutu Religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Nie rozumiem tej absurdalnej decyzji. "Miejsce magiczne", cokolwiek by o nim sądzić, mogłoby uczynić Kraków celem wielotysięcznych pielgrzymek. Ci ludzie zostawialiby nad Wisłą duże pieniądze - komentuje architekt Marek Dunikowski, członek Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa.
"Na zamku nie działają żadne moce, a wiara w czakram wawelski jest niezgodna z duchem religii katolickiej i nie licuje z powagą miejsca o najwyższych wartościach kulturowych i historycznych" - kartkę o takiej treści, podpisaną przez dyrektora Wawelu prof. Jana Ostrowskiego, a zaakceptowaną przez proboszcza katedry ks. prałata Janusza Bielańskiego, mogą dziś przeczytać zdziwieni turyści. Również prof. Jerzy Sędzimir uważa, że "czakram to zabobon i kłamstwo, które powinno się nazwać po imieniu". - Kraków na świecie postrzegany jest jako miejsce magiczne i tak próbujemy je sprzedawać. Moim zdaniem, trzeba wręcz promować czakram - mówi Zbigniew Lepko, długoletni organizator turystyki przyjazdowej i międzynarodowych konferencji w Krakowie.
Wawel odwiedza co roku około miliona turystów, a część z nich przyjeżdża tu właśnie po to, by "naładować się pozytywnie" dzięki czakramowi. Jego magiczną moc rozsławiają też artyści i pisarze. "Pozytywną energię czakramu" docenił ostatnio irlandzki laureat literackiej Nagrody Nobla Seamus Heaney w czasie swojej wizyty w tym mieście. "Wierzę w to święte miejsce na Wawelu" - podkreślał kilka lat temu na łamach "Wprost" śp. Piotr Skrzynecki. Cokolwiek niepoważny wydaje się argument dyrekcji Wawelu, że przyjezdni, opierając się o ścianę, niszczą ją. Idąc takim tropem myślenia, należałoby uniemożliwić dostęp do wszystkich zabytków dotykanych przez turystów. - To niespotykany przykład wojny z Bogu ducha winną legendą - twierdzi Zbigniew Święch, autor książki "Czakram wawelski - największa tajemnica wzgórza".
Na temat wawelskiego "magicznego kamienia’’ powstało wiele książek, m.in. wydana w Londynie w 1966 r. "The Cracow Occult Center". Wawelski czakram to zgodnie z powszechnymi wierzeniami jeden z siedmiu energetycznych centrów na kuli ziemskiej. Pozostałe znajdują się w Delhi, Mekce, Delfach, Jerozolimie, Rzymie i Velehradzie. Wymienia się również inne miejsca: piramidy w Gizie, Machu Picchu i płaskowyż Nazca. Filozofia czakramów opiera się na wierze w skupiska energii, które dla ludzi mogą się stać źródłem siły duchowej. Według teozofów, bóg Śiwa rozrzucił po Ziemi siedem kamieni mocy. Jeden z nich miał spaść na Wawel. Tyle samo czak - punktów energetycznych - ma człowiek na swoim ciele.
- Legenda o wawelskim czakramie jest jedynie przetworzoną, prastarą legendą o wawelskim smoku. Czakram jest mocą podziemną i magiczną, tak jak smok żyjący w podziemnej grocie. Oba symbolizują siłę drzemiącą pod powierzchnią ziemi - mówi Jan Suliga, dyrektor Muzeum Etnograficznego w Warszawie.
- Każde miejsce charakterystyczne, które z czasem stawało się celem pielgrzymek, jest w jakimś stopniu miejscem "energetycznym". Jest tam wyniosłość, ciek wodny, większe promieniowanie, następnie powstaje jakaś świątynia i legenda o jej cudownych właściwościach. Z czasem wypełnia się modlitwami wiernych i pielgrzymów, ich pragnieniami i myślami. Tym samym zwiększa się energia tego miejsca. W Polsce wymienia się kilka takich miejsc: Ślęża, Częstochowa, Gniezno. Wszystkie miały lub nadal mają znaczenie sakralne.
W wyniku przeprowadzonych po wojnie badań radiacji Władysław Rzepecki stwierdził, że na Wawelu pod kryptą świętego Gereona na głębokości 1200 metrów znajduje się silne ognisko promieniowania energetycznego. Rewelacji tej nie potwierdzają współczesne badania, czy jednak szkiełko uczonego może zburzyć legendę? Dlaczego nie pozwolić turystom wierzyć w to, w co chcą wierzyć?
Nie jest to pierwszy wypadek antyreklamy Krakowa. Ostatnio słynne były protesty przeciw postawieniu przy rondzie Grunwaldzkim pomnika psa Dżoka. Kilku radnych protestowało przeciw nadaniu tytułu honorowego obywatelstwa Piotrowi Skrzyneckiemu - bo był alkoholikiem. Odbywały się dyskusje nad kandydaturą Gałczyńskiego jako patrona szkoły - bo miał nieślubne dziecko.
- Po tych koszmarnych wydarzeniach w Krakowie powątpiewam w dziewictwo Wandy - kpi znany krakowski publicysta Leszek Mazan.
Wojnę o czakram natychmiast wykorzystały pobliskie Niepołomice, wywieszając tabliczkę, że czakram tak naprawdę nie znajduje się w Krakowie, lecz właśnie w Niepołomicach. W budkach z pamiątkami na Wawelu znacznie wzrosła sprzedaż książki "Czakram wawelski - największa tajemnica wzgórza". - Od kilku dni odbieram po kilkadziesiąt telefonów z prośbą o spotkania autorskie, więc właściwie powinienem być wdzięczny władzom Wawelu za reklamę - mówi Zbigniew Święch. Na razie decyzja dyrekcji Wawelu przynosi skutek odwrotny do zamierzonego. Antyreklama stała się reklamą i dziś już cała Polska wie, gdzie znajduje się czakram i komu przeszkadza.
- Nie mordujmy legend, wiara w czakram nikomu przecież nie szkodzi - zauważa dr Elżbieta Lisowska z Instytutu Religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Nie rozumiem tej absurdalnej decyzji. "Miejsce magiczne", cokolwiek by o nim sądzić, mogłoby uczynić Kraków celem wielotysięcznych pielgrzymek. Ci ludzie zostawialiby nad Wisłą duże pieniądze - komentuje architekt Marek Dunikowski, członek Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa.
"Na zamku nie działają żadne moce, a wiara w czakram wawelski jest niezgodna z duchem religii katolickiej i nie licuje z powagą miejsca o najwyższych wartościach kulturowych i historycznych" - kartkę o takiej treści, podpisaną przez dyrektora Wawelu prof. Jana Ostrowskiego, a zaakceptowaną przez proboszcza katedry ks. prałata Janusza Bielańskiego, mogą dziś przeczytać zdziwieni turyści. Również prof. Jerzy Sędzimir uważa, że "czakram to zabobon i kłamstwo, które powinno się nazwać po imieniu". - Kraków na świecie postrzegany jest jako miejsce magiczne i tak próbujemy je sprzedawać. Moim zdaniem, trzeba wręcz promować czakram - mówi Zbigniew Lepko, długoletni organizator turystyki przyjazdowej i międzynarodowych konferencji w Krakowie.
Wawel odwiedza co roku około miliona turystów, a część z nich przyjeżdża tu właśnie po to, by "naładować się pozytywnie" dzięki czakramowi. Jego magiczną moc rozsławiają też artyści i pisarze. "Pozytywną energię czakramu" docenił ostatnio irlandzki laureat literackiej Nagrody Nobla Seamus Heaney w czasie swojej wizyty w tym mieście. "Wierzę w to święte miejsce na Wawelu" - podkreślał kilka lat temu na łamach "Wprost" śp. Piotr Skrzynecki. Cokolwiek niepoważny wydaje się argument dyrekcji Wawelu, że przyjezdni, opierając się o ścianę, niszczą ją. Idąc takim tropem myślenia, należałoby uniemożliwić dostęp do wszystkich zabytków dotykanych przez turystów. - To niespotykany przykład wojny z Bogu ducha winną legendą - twierdzi Zbigniew Święch, autor książki "Czakram wawelski - największa tajemnica wzgórza".
Na temat wawelskiego "magicznego kamienia’’ powstało wiele książek, m.in. wydana w Londynie w 1966 r. "The Cracow Occult Center". Wawelski czakram to zgodnie z powszechnymi wierzeniami jeden z siedmiu energetycznych centrów na kuli ziemskiej. Pozostałe znajdują się w Delhi, Mekce, Delfach, Jerozolimie, Rzymie i Velehradzie. Wymienia się również inne miejsca: piramidy w Gizie, Machu Picchu i płaskowyż Nazca. Filozofia czakramów opiera się na wierze w skupiska energii, które dla ludzi mogą się stać źródłem siły duchowej. Według teozofów, bóg Śiwa rozrzucił po Ziemi siedem kamieni mocy. Jeden z nich miał spaść na Wawel. Tyle samo czak - punktów energetycznych - ma człowiek na swoim ciele.
- Legenda o wawelskim czakramie jest jedynie przetworzoną, prastarą legendą o wawelskim smoku. Czakram jest mocą podziemną i magiczną, tak jak smok żyjący w podziemnej grocie. Oba symbolizują siłę drzemiącą pod powierzchnią ziemi - mówi Jan Suliga, dyrektor Muzeum Etnograficznego w Warszawie.
- Każde miejsce charakterystyczne, które z czasem stawało się celem pielgrzymek, jest w jakimś stopniu miejscem "energetycznym". Jest tam wyniosłość, ciek wodny, większe promieniowanie, następnie powstaje jakaś świątynia i legenda o jej cudownych właściwościach. Z czasem wypełnia się modlitwami wiernych i pielgrzymów, ich pragnieniami i myślami. Tym samym zwiększa się energia tego miejsca. W Polsce wymienia się kilka takich miejsc: Ślęża, Częstochowa, Gniezno. Wszystkie miały lub nadal mają znaczenie sakralne.
W wyniku przeprowadzonych po wojnie badań radiacji Władysław Rzepecki stwierdził, że na Wawelu pod kryptą świętego Gereona na głębokości 1200 metrów znajduje się silne ognisko promieniowania energetycznego. Rewelacji tej nie potwierdzają współczesne badania, czy jednak szkiełko uczonego może zburzyć legendę? Dlaczego nie pozwolić turystom wierzyć w to, w co chcą wierzyć?
Nie jest to pierwszy wypadek antyreklamy Krakowa. Ostatnio słynne były protesty przeciw postawieniu przy rondzie Grunwaldzkim pomnika psa Dżoka. Kilku radnych protestowało przeciw nadaniu tytułu honorowego obywatelstwa Piotrowi Skrzyneckiemu - bo był alkoholikiem. Odbywały się dyskusje nad kandydaturą Gałczyńskiego jako patrona szkoły - bo miał nieślubne dziecko.
- Po tych koszmarnych wydarzeniach w Krakowie powątpiewam w dziewictwo Wandy - kpi znany krakowski publicysta Leszek Mazan.
Wojnę o czakram natychmiast wykorzystały pobliskie Niepołomice, wywieszając tabliczkę, że czakram tak naprawdę nie znajduje się w Krakowie, lecz właśnie w Niepołomicach. W budkach z pamiątkami na Wawelu znacznie wzrosła sprzedaż książki "Czakram wawelski - największa tajemnica wzgórza". - Od kilku dni odbieram po kilkadziesiąt telefonów z prośbą o spotkania autorskie, więc właściwie powinienem być wdzięczny władzom Wawelu za reklamę - mówi Zbigniew Święch. Na razie decyzja dyrekcji Wawelu przynosi skutek odwrotny do zamierzonego. Antyreklama stała się reklamą i dziś już cała Polska wie, gdzie znajduje się czakram i komu przeszkadza.
Więcej możesz przeczytać w 24/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.