Jacek Kurski w piątek został powołany przez Radę Mediów Narodowych na prezesa TVP. To jego kolejne powołanie na to stanowisko i zapewnienie nie ostatnie, bo prezesem będzie na razie tylko do końca kadencji, a ta upływa już w październiku. To zła wiadomość dla Jacka Kurskiego. Dobra to taka, że Rada Mediów Narodowych może przeciągnąć procedurę wyboru prezesa na kolejną kadencję nawet do wiosny przyszłego roku. Z drugiej jednak strony Elżbieta Kruk, która w Radzie Mediów Narodowych była największą obrończynią prezesa TVP, o coś jest na niego zła i prezentowała niezadowolenie, że Kurski ma ponownie objąć to stanowisko. – Ale przyszedł rozkaz od prezesa i wszyscy się już przyzwyczaili, że w takiej sytuacji nie ma co dyskutować – mówi polityk PiS.
W otoczeniu prezydenta panuje przeświadczenie, że TVP pod rządami Jacka Kurskiego raczej szkodziła reelekcji prezydenta niż pomagała, bo napastliwą propagandą napędzała negatywne emocje wobec obozu rządzącego, a zatem i głowy państwa. Szczególnie zniechęcająco działała na najmłodszych wyborców, co później potwierdziły wyniki głosowania. Ale nawet współpracownicy Andrzeja Dudy przyznają, że tylko dzięki TVP wyborcy wiedzieli, iż Rafał Trzaskowski, który mógłby uchodzić za kandydata antysystemowego, bo nie był szerzej znany, w rzeczywistości jest wiceprzewodniczącym Platformy Obywatelskiej. – W TVP powtarzano to za każdym razem ilekroć była mowa o Trzaskowskim – śmieje się jeden z naszych rozmówców.Sprawa pedofili w Kościele – niewygodny moment w kampanii
Drugi moment, który wymieniają współpracownicy prezydenta „na plus” dla Kurskiego to rozegranie sprawy pedofilii w Kościele katolickim. Dyskusja na ten temat zaczęła się po drugim filmie braci Sekielskich poświęconym temu problemowi. – Dla Andrzeja Dudy to był bardzo niewygodny temat w kampanii i wtedy TVP wyemitowała film Sylwestra Latkowskiego o wykorzystywaniu nastolatek w sopockim klubie „Zatoka sztuki”, odwiedzanym przez wielu warszawskich celebrytów. Temat pedofilii skończył się jak ucięty nożem – opowiada nasz rozmówca.
Sztabowcy prezydenta po zakończonej kampanii postanowili podzielić się z nami przemyśleniami, co najbardziej szkodziło w niej Andrzejowi Dudzie. Była to sprawa ułaskawienia pedofila przez prezydenta. – Zanim wybuchała afera związana z ułaskawieniem, Andrzej miał 8 punktów procentowych przewagi nad Trzaskowskim. Poparcie zaczęło topnieć przez historię, która na trzech okładach dał „Fakt”, bo tabloid dociera w dużym stopniu do wyborców PiS-u – opowiada jeden ze sztabowców prezydenta.
Duda podpisze ustawę o dekoncentracji mediów
Jarosław Kaczyński na wyjazdowym posiedzeniu klubu PiS zapowiedział – jak informowała Wirtualna Polska – przeprowadzenie reformy polegającej na dekoncentracji kapitału w mediach. Prezes PiS miał powiedzieć, że zostanie to przeprowadzone w porozumieniu z głową państwa przez co reforma będzie zbalansowana. – Nie ma wątpliwości, że jeżeli prezydent dostanie do podpisania ustawę o dekoncentracji kapitału w mediach, to po tym jak Fakt w kampanii zrobił z niego nieomal pedofila, podpisze taką regulację bez mrugnięcia okiem – mówi jeden ze współpracowników głowy państwa. – W poprzedniej kadencji sam bym namawiał prezydenta, żeby takiej ustawy nie podpisywał, ale po tegorocznej kampanii nawet nie próbowałbym go od tego odwodzić.
Okazuje się, że w czasie kampanii prezydenckiej sztab Andrzeja Dudy jeździł za sztabem Rafała Trzaskowskiego. – To normalne postępowanie w czasie kampanii. Za nami pewnie też jeździli ludzie od Trzaskowskiego – twierdzi nasz informator. I dodaje, że śledzenie kandydata KO okazało się kluczowe przed debatą w Końskich. – Do końca nasi ludzie obserwowali gdzie jest Trzaskowski. Myśleliśmy, że przyjedzie w ostatniej chwili i przemknie się niezauważony, mimo zapowiedzi, że go nie będzie. Dlatego mieliśmy go na oku cały czas. Kiedy było już za późno, by do nas dotarł odetchnęliśmy z ulgą – mówi sztabowiec Andrzeja Dudy, który przyznaje, że brak obecności Trzaskowskiego podczas debaty był jego największym błędem.
– Kurski organizując debatę w Końskich wystawił mu piłkę. Wystarczyło, żeby na nią przyszedł, rzucił jedno zdanie, w stylu „to nie jest uczciwa debata” i wyszedł. Tym by wygrał debatę – twierdzi nasz rozmówca ze sztabu prezydenta.
Gdzie był Trzaskowski?
Rafał Trzaskowski wyjaśnił, dlaczego nie było go na sobotnim proteście w obronie Margot. Wówczas tłum krzyczał m.in.: „Gdzie jest Rafał?”. – Odwoziłem dzieci na wakacje i byłem w podróży, daleko od kraju – napisał prezydent stolicy.
Nasz informator twierdzi zaś, że Rafał Trzaskowski po prostu udał się na wypoczynek. – Hołownia jeździ po Polsce, Lewica jest na demonstracjach w Warszawie, a gdzie Platforma? Rafał jest w Chorwacji, bo ma tam dom wynajęty na 7 lat w tych samych datach, od sierpnia na 3 tygodnie – twierdził nasz rozmówca w piątek, kiedy doszło do zatrzymań w sprawie Margot.
Pytany o to jego współpracownik Łukasz Pawłowski, zastępca Dyrektora Centrum Komunikacji Społecznej w ratuszu, odparł: - Wiem na pewno, że jest z dziećmi. Czy to Chorwacja tego nie wiem na pewno -. Ale wywoływanie Rafała Trzaskowskiego na proteście najpewniej spowoduje, o ile już nie spowodowało, szybkiego powrotu prezydenta Warszawy z podróży.
Lewica zdobyła ostatnio punkty polityczne zaznaczając swoją obecność na zaprzysiężeniu Andrzeja Dudy tęczowymi strojami. Nie zmienia to faktu, że napięcia wewnątrz klubu Lewicy są ogromne. – Wiosna i SLD walczą o pozycje w przyszłej wspólnej partii, grupa dziewczyn, które weszły do Sejmu z rekomendacji Wiosny wymknęła się spod kontroli i stworzyła własną frakcję, na dodatek podobno pomysł na wspólne kierowanie nową formacją jest już nieaktualny. To wszystko razem powoduje, że nikt nikomu nie ufa – mówi polityk opozycji.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.