Dlaczego Białoruś jest jak Liban? „Kraje skazane na rewolucje”

Dlaczego Białoruś jest jak Liban? „Kraje skazane na rewolucje”

Członkowie białoruskich oddziałów specjalnych, zdjęcie ilustracyjne
Członkowie białoruskich oddziałów specjalnych, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock / Andrei Bortnikau
Eksplozja w Bejrucie, wybuch społeczny w Mińsku. Oba mają różny charakter, ale tę samą przyczynę: niewydolne, skorumpowane władze. Te kraje, będące na skraju bankructwa, stają się poligonem rozgrywki między Chinami a Zachodem
Agaton Koziński

Samuel Huntington nazwał to „trzecią falą demokratyzacji”. Chodziło mu o falę przemian na przełomie lat 80. i 90. XX w. w wielu krajach świata. W Ameryce Południowej upadały dyktatury. W Europie Środkowej kolejne państwa pozbywały się komunistów u władzy. Rozpadł się Związek Radziecki. To wtedy Francis Fukuyama pisał o „końcu historii” – a kraje, które właśnie przeszły na jasną stronę mocy, miały teraz się rozwijać według liberalno-demokratycznych wzorców.

Ale dziś, trzy dekady po rozpoczęciu tej trzeciej fali, widać, jak w wielu miejscach ten koniec historii to ciągle niezakończony proces. Jak ukształtowało się całe pasmo zgniotu między różnymi systemami politycznymi – i jak trudno jest z tego pasa ziemi niczyjej się wyrwać. Przykłady tego obserwujemy za wschodnią granicą Polski. Choćby na Ukrainie, która organizowała kolejne zrywy (Rewolucja na Granicie, pomarańczowa rewolucja, Euromajdan), aby ich kraj stał się choć trochę prozachodni, ale za każdym razem wszystko w Kijowie się odbywało w rytmie: dwa kroki do przodu, jeden w tył. Albo wręcz dwa kroki do przodu, a trzy w tył.

Artykuł został opublikowany w 29/2020 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.