Jak to wygląda w praktyce: zostawić wszystko co znane za sobą, zacząć nowe życie i biznes na innej półkuli? Jakie wyzwania i przeszkody się z tym wiążą? Dziś podzielę się moim osobistym doświadczeniem z przeprowadzki do Australii.
Gdybym miała szczerze odpowiedzieć na pytanie, co było największym wyzwaniem w rozpoczęciu życia i biznesu na drugiej półkuli, to posłużyłabym się słowami Amelii Earhart, pierwszej kobiety, która samotnie przeleciała nad Atlantykiem.
Powiedziała ona: „Najtrudniejsze jest zdecydowanie się na działanie. Reszta to już tylko kwestia wytrwałości”. Tak naprawdę wszystkie kwestie formalne, wizowe i związane z przenoszeniem osobistych rzeczy nie były specjalnie uciążliwe. Podobnie, jak dostosowanie się do nowego klimatu, kultury i stylu życia - to też poszło mi w miarę gładko. Pewnie, australijskie lato i ponad czterdziestostopniowe temperatury wymagały przestawienia się. Zdarzyło mi się sparzyć na słońcu, cierpieć na bóle głowy z powodu odwodnienia i zostać pogryzionym przez jadowite mrówki. Dostałam mandat za zaparkowanie samochodu w zatoczce w odwrotnym kierunku niż kierunek jezdni, nie wiedząc, że jest takie prawo drogowe. Dziwnie było również obchodzić Boże Narodzenie, kiedy żar lał się z nieba, a radio serwowało piosenki o śniegu i mrozie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.