„Pobito mnie do nieprzytomności, kolega z celi stracił wzrok”. Wstrząsająca relacja z Mińska Witolda Dobrowolskiego, dziennikarza porwanego przez OMON

„Pobito mnie do nieprzytomności, kolega z celi stracił wzrok”. Wstrząsająca relacja z Mińska Witolda Dobrowolskiego, dziennikarza porwanego przez OMON

Witold Dobrowolski, Polak zatrzymany w Mińsku
Witold Dobrowolski, Polak zatrzymany w Mińsku Źródło: Witold Dobrowolski, archiwum prywatne
Witała nas ścieżka zdrowia znana starszym pokoleniom w Polsce z czasów PRL. Krzyczano, zastraszano, bito pałkami milicyjnymi, kopano ciężkimi wojskowymi butami, uderzano pięściami. Dawano nam do zrozumienia, że się nas, Polaków, na Białorusi nienawidzi – pisze dla „Wprost” Witold Dobrowolski, fotoreporter, laureat Grand Press Photo, porwany z ulicy w Mińsku przez OMON, bity i torturowany wraz z setkami innych uwiezionych.
Witold Dobrowolski, fotoreporter, laureat Grand Press Photo za fotoreportaż z protestów w Hong Kongu. Dokumentował między innymi konflikt w Donbasie, protesty w Paryżu i Bejrucie. W sierpniu 2020 roku porwany z ulicy w Mińsku przez OMON, bity i torturowany wraz z setkami innych uwiezionych. Uwolniono go po 72 godzinach.

– Wy mówicie o niesprawiedliwych wyborach i chcecie przeprowadzić sprawiedliwe – mówił prezydent Łukaszenka kilka dni temu, podczas spotkania ze strajkującymi robotnikami Mińskiej Fabryki Ciągników Kołowych.

–Tak – krzyczał tłum.

– Odpowiadam wam na to pytanie – kontynuował prezydent. – Przeprowadziliśmy wybory i dopóki mnie nie zabijecie, drugich wyborów nie będzie.

Ostatecznie Łukaszenka opuścił mównicę zagłuszony okrzykami „odejdź!”.

Takiego przemówienia w historii białoruskiego dyktatora nie było. Jeszcze odchodząc wdał się w kłótnię z jednym z młodych robotników. Wszystko działo się na oczach kamer. To wydarzenie zmotywowało żyjących nadzieją Białorusinów, uświadomiło im, że reżim jest bliski końca. Dzień wcześniej tylko w Mińsku została zorganizowana przez ruch protestujących największa w historii narodu białoruskiego demonstracja licząca około 400 tysięcy osób. Protesty przebiegają masowo również w innych miastach, oraz na prowincji. Demonstranci nie są już niepokojeni przez milicję i służby.

Rosnące barykady

Jednak sytuacja kilka dni wcześniej była diametralnie inna. Po oficjalnych wstępnych exit polls w dniu wyborów, które dawały Łukaszence prawie 80-procentowe poparcie, ludzie odebrali tak skrajne fałszerstwo, jako brutalny policzek i masowo wyszli na ulice w całej Białorusi. W Mińsku pokojowe demonstracje w centrum spotkały się z pacyfikacją ze strony połączonych wojsk MSW, milicji i OMON. Białoruska młodzież po raz pierwszy od lat 90-tych zdecydowała się odpowiedzieć przemocą na granaty łzawiące i pałki, a na ulicach zaczęły rosnąć barykady. Ta sytuacja powtarzała się przez kolejne dni, ginęli demonstranci, a setki były ranione.

Artykuł został opublikowany w 30/2020 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.