Odczuł pan skutki koronawirusa?
Bartłomiej Misiewicz: Nie. Zarówno jeśli chodzi o pierwszy biznes, czyli druk 3D, jak i produkcję wódki. Kiedy uruchamialiśmy spółkę 3D Infinity, nie było żadnych znaków na niebie i ziemi, że szykuje się jakakolwiek pandemia. Dzięki zrządzeniu losu wstrzeliliśmy wówczas się w odpowiedni moment.
Dlaczego?
W Polsce jest tylko kilkadziesiąt tysięcy osób, które mają profesjonalne pojęcie na temat druku 3D. Potrafią sami cokolwiek zrobić, uruchomić drukarkę itp. W trakcie trwania pandemii o druku 3D zaczęło głośno się mówić. Moja spółka dystrybuuje trzy najpopularniejsze rodzaje filamentu (tworzywa używanego w procesie drukowania przestrzennego - red.). W trakcie pandemii nasz filament typu PET, który można dezynfekować, był wykorzystywany do drukowania i tworzenia przyłbic.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.