– Putin jest jak diler, który zaczął wciągać swoją własną kokainę – powiedział mi kiedyś Anton Nosik, pionier rosyjskiego internetu, wpływowy bloger i współtwórca niezależnych portali newsowych lenta.ru i gazeta.ru. Anton wiedział dokładnie, co mówi. Po pierwsze, był od zawsze w ostrej opozycji do Putina. Po drugie sam miał problemy z kokainą, przez którą zmarł w końcu trzy lata temu, mając ledwo 51 lat. Trafności jego oceny to w żaden sposób jednak nie zmienia. Potwierdzają je także inne źródła, wskazując na zaangażowanie rosyjskich służb szpiegowskich w międzynarodowy przemyt kokainy.
Czytaj też:
UE ma problem z Łukaszenką. Oto powód
Zamieszani w ten proceder mają być wysocy urzędnicy rosyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych i oficerowie wywiadu. Jeden z nich, Andriej Kowalczuk, został już nawet skazany w Rosji za przemyt do Argentyny 400 kg kokainy, którą tamtejsza policja znalazła na terenie ambasady rosyjskiej w Buenos Aires. Wiele wskazuje jednak na to, że Kowalczuk stał się kozłem ofiarnym a sprawie ukręcono łeb, żeby nie ujawnić skali procederu. Nie mamy tutaj miejsca ani narzędzi do tkania nici powiązań narkotykowych biznesów służb rosyjskich z głównym lokatorem Kremla. Istotne jest jednak to, że intuicje Antona Nosika, człowieka, jak już napisałem, dobrze orientującego się w rosyjskiej rzeczywistości, mają swoje odzwierciedlenie w faktach.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.