Wprost: Decyzja Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji zaskoczyła wielu ginekologów. Domyślam się, że i pan znalazł się w kropce.
Prof. Krzysztof Czajkowski: Temat wywołuje wiele emocji, ścierają się skrajne poglądy. Z jednej strony są zwolennicy aborcji „na życzenie”, co samo w sobie jest dziwne, bo w normalnym kraju powinno się stosować antykoncepcję, a nie usuwać ciążę dla czyjegoś widzimisię. Taki model nigdzie nie istnieje poza niektórymi stanami w USA, zezwalającymi na usuwanie ciąży do 24. tygodnia. To katastrofa dla cywilizacji. Z drugiej strony mamy przeciwników aborcji. To trochę taka dyskusja etyczno-psychologiczna. Ale rządzący powinni pochylić się nad sytuacją w jakiej znalazły się kobiety.
Czytaj też:
Protesty kobiet przerodzą się w partię? „To nie tylko zbuntowane dzieciaki”
Kolegium Rektorskie Uniwersytetu Jagiellońskiego zaapelowało do władz o pilne znalezienie dróg wyjścia z tej sytuacji. Pan by się podpisał pod tym listem?
Trzeba szukać rozwiązań, zgadzam się z tym. Ale to kwestia dla prawników. Najmądrzejsi z nich powinni zasiadać w Trybunale Konstytucyjnym i znać prawo. Pytanie, czy prawo ma służyć społeczeństwu, czy społeczeństwo prawu. Powinna być wprowadzona furtka dla kobiet, których dzieci nie mają żadnych szans na przeżycie. Sztandarowym przykładem jest tzw. bezczaszkowiec, gdy nie rozwija się ośrodkowy układ nerwowy i część głowy. Jeśli we wszystkich badaniach USG wyjdzie to samo, kobieta powinna mieć wybór, czy chce donosić czy zakończyć ciążę.
Jeśli TK mówi, że jakiekolwiek działania wobec dziecka nienarodzonego są niezgodne z konstytucją, to czy działanie wobec dziecka bez szans na przeżycie, jest z nią zgodne? Prawnicy powinni to rozstrzygnąć.
Jakie rozwiązanie byłoby najrozsądniejsze z punku widzenia kobiet?
Jestem wrogiem sytuacji, w której pojawi się zapis, że np. ginekolodzy muszą usunąć ciążę, bo pani Kowalska ma kaprys. Takie prawo też nie jest dobre. Ostatnio mieliśmy w szpitalu pacjentkę, która urodziła dziecko z ciężką wadą serca. Nie miało ona żadnych szans, ale mogła je chociaż przytulić. Są jednak kobiety, dla których taka ciąża wywołuje duży uraz psychiczny. I nie można ich pozostawiać samych z tą traumą i zmuszać do donoszenia ciąży.
I właśnie o tym mówią protestujące.
Z drugiej strony najczęstszą przyczyną aborcji jest zespół Downa. Podróżuję po świecie i widzę na ulicach rodziny z takimi dziećmi. Może to panią zdziwi, ale nigdy nie byli to nasi rodacy.
Łatwo Polakom dorabiać teraz gębę średniowiecza, że chcą decydować za kobiety, ale to nie takie proste. W PRL można było przerywać ciążę do 12 tygodnia. Dla większości kobiet zabieg przerywania ciąży wymuszała sytuacja społeczna lub rodzinna, to było dla nich ciężkie przeżycie. Ale były i takie, co kilka razy z rzędu dokonywały aborcji. Zabieg był dla nich jak pójście na kawę, a dziś niektóre z nich robią z siebie ofiary systemu. Więc proszę wybaczyć, ale mam do tego stosunek krytyczny.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.