Od dziesięcioleci robiliśmy co się dało, by zapomnieć o śmierci. Uciekaliśmy od niej. Szczęśliwie nie doświadczyliśmy wojny, więc rzadko kto w ogóle widział trupa. Umieranie „pokojowe” też wypchnęliśmy na daleki margines naszego życia – nie ma umierania w gronie (i na oczach) rodziny, nie ma zwłok wystawionych w domu. Kiedy ktoś ciężko zapada na zdrowiu przyjeżdża lekarz, ratownicy i zabierają chorego do szpitala, a potem bliscy już tylko widzą trumnę w czasie pogrzebu.
Później wyrzuty sumienia z powodu zaniechania troski o umieranie rekompensujemy sobie strojnymi wizytami na cmentarzach we Wszystkich Świętych.
Teraz, w czasie epidemii, nie da się uciec przed obecnością śmierci – pojawia się w każdej gazecie, we wszystkich telewizyjnych wiadomościach. Czujemy ją blisko, czujemy się zagrożeni i bezbronni. I popadamy z tego powodu w stany depresyjne, bo – szczęśliwie – nie jesteśmy do niej przyzwyczajeni. A ona coraz bliżej…
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.