Nie wiem, na czym opiera się ta wiara. Jedyne, co przychodzi do głowy to rozpaczliwa mizeria programowa partii, reprezentujących prawie połowę polskich wyborców, a więc, teoretycznie przynajmniej, także ich żywotne interesy. Radość z tego, że po ewentualnej przegranej Trumpa (w chwili pisania tego tekstu głosy w USA są jeszcze liczone i nic nie jest pewne), pozycja Polski na arenie międzynarodowej spadnie, jest wśród przeciwników PiS tak powszechna, jak powszechna jest w świecie niechęć wobec samego Donalda Trumpa. Radość opozycji oparta jest na założeniu, że porażka Trumpa rykoszetem odbije się także na naszych rodzimych trumpistach. A więc, w domyśle i naszej opozycji coś się przy tej okazji skapnie. Trudno w sumie stwierdzić co, bo przecież na rychłe przejęcie przez nich władzy się nie zapowiada. Ale przynajmniej będą mogli stroszyć piórka na Twitterze, licząc na to, że ewentualny upadek trumpizmu w USA wywoła efekt domina. Piękna to wizja, krzepiąca każdego sfrustrowanego posła opozycji. Tyle, że zupełnie nieprawdziwa.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.