– Kluczem do naszego sukcesu jest nikt inny, tylko Elżbieta II. Ona fascynuje ludzi. Towarzyszyła życiu naszych dziadków, ojców, towarzyszy naszemu życiu. Patrzyła na nas z każdego znaczka i każdego banknotu. Jej biografia może dać asumpt do międzypokoleniowej dyskusji o przeszłości – mówił autor serialu, Peter Morgan w rozmowie z dziennikarzem pisma „Deadline”. I trafił w dziesiątkę.
Brytyjczycy kochają wyobrażać sobie, co dzieje się za szczelnie zamkniętymi drzwiami Pałacu Buckingham, fantazjować o kulisach skandali co rusz wybuchających w królewskiej rodzinie i zastanawiać się, jakie emocje towarzyszą monarchom, gdy obserwują zmieniający się świat.
Czytaj też:
Szczepan Twardoch o serialu „Król”: To nie była frajda dla frajdy
Jednak „The Crown” to nie tylko anegdota. Twórcy proponują wyrazistą wizję historii XX wieku. W sezonie czwartym – okresu rządów Margaret Thatcher, nieco karykaturalnie, ale błyskotliwie zagranej przez Gillian Anderson. Pokazują te czasy z odmiennych perspektyw: pałacu Buckingham, Downing Street, ale i zwyczajnego Londyńczyka, pozbawionego pracy i perspektyw. Dalecy są od łatwych wyroków. W serialu każdy dźwiga swoje dramaty i boryka się ze swoimi ograniczeniami. Żelazna premier, która w większości brytyjskich artystycznych filmów pozostaje czarnym charakterem, tu przedstawiona jest mniej jednoznacznie. Ba, nawet książę Karol okazuje się barwną postacią i budzi współczucie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.