W warunkach wymuszonej izolacji narasta frustracja, a sposobów na jej rozładowanie właściwie nie ma. To przekłada się na to, że żądania sprawcy są wyrażane, delikatnie mówiąc, mniej grzecznie. Podobnie jak ewentualny sprzeciw, co sprawia, że spirala agresji nakręca się i dochodzi stricte do przemocy także fizycznej. To także efekt tego, że trudniej jest uniknąć sytuacji, gdy jest się „pod ręką” w momencie, kiedy sprawca nad sobą nie panuje. Trudniej jest więc gdziekolwiek uciec i poprosić o pomoc. A do tego w wielu domach faktycznie pokutuje przekonanie, że sprawca ma prawo. A że ofiara akurat nie ma ochoty? Musi zagryźć zęby, jakoś się przemęczyć – mówi w rozmowie z „Wprost” Adam Kuczyński, radca prawny, współzałożyciel Fundacji Przeciw Kulturze Gwałtu.
Czytaj też:
Małżeńskie gwałty w czasie pandemii. „O tym się po prostu nie mówi”
Domowi kaci czerpią z lockdownu garściami. Dla nich nakaz „zostań w domu” stał się błogosławieństwem. Już na wiosnę przez pierwszych kilka tygodni izolacji, zgłoszeń dotyczących przemocy domowej było nawet trzy razy więcej. Sytuacja nie dotyczy tylko Polski, ale wielu innych krajów. W Hiszpanii przez pierwsze dwa tygodnie lockdownu liczba połączeń z numerem alarmowym dla ofiar przemocy domowej wzrosła o 18 proc. w porównaniu do miesiąca bez lockdownu. Francuska policja już w kwietniu alarmowała, że przypadki przemocy domowej wzrosły w całym kraju o około jedną trzecią. Christophe Castaner, francuska minister spraw wewnętrznych, zaapelowała do policjantów, żeby zwiększyli swoją czujność. „New York Times” opisywał historię 26-letniej Lele. Jej mąż okładał ją wysokim krzesłem, kiedy kobieta trzymała na rękach ich 11-miesięczne dziecko. Córka przeżyła. Jej matka opowiadała amerykańskim dziennikarzom, że mąż znęcał się nad nią od pół roku. Ale w czasie epidemii koronawirusa złość w nim dosłownie eksplodowała.
W Polsce zdarzały się sytuacje, że skazany za znęcanie się mąż był zamykany pod jednym dachem na kwarantannie z żoną, którą kilkadziesiąt lat bił. Fundacja Centrum Praw Kobiet szacuje, że w czasie epidemii kontakt z ich infolinią dla ofiar przemocy domowej zwiększył się o 50 proc.
Ale nie tylko o przemoc na dorosłych tutaj chodzi. Badania Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę z początku listopada tego roku pokazują, że w czasie pandemii 27 proc. polskich dzieci doświadczyło co najmniej jednej z 12 form krzywdzenia. Co dziesiąte dziecko doświadczyło przemocy ze strony bliskiej mu osoby dorosłej. Tyle samo doświadczyło wykorzystywania seksualnego. Co 11 stwierdziło, że nie ma żadnej osoby, do której mogłoby się zgłosić z prośbą o wsparcie. Fundacja zorganizowała kampanię pt. „Pandemia przemocy” z hasłami:
Zakrywaj usta! Ale nie milcz, gdy widzisz przemoc!
Zachowaj dystans! Ale bądź blisko, kiedy ktoś Cię potrzebuje!
Myj ręce! Ale nie umywaj ich od odpowiedzialności, gdy jesteś świadkiem przemocy!
Chociaż oficjalnie przymusowej izolacji nie ma, to akurat w przypadku dzieci taka jest. Wszyscy uczniowie uczą się przecież zdalnie. Szkoła, kontakt z rówieśnikami i nauczycielami była dla nich formą ucieczki. W szczególności dla tych, które na co dzień doświadczają przemocy i wykorzystywania seksualnego w rodzinnym domu.
Czytaj też:
Plan awaryjny PiS, przemoc w pandemii, Jan Paweł II skrzywdził Dziwisza. Co w nowym „Wprost”?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.