Wprost: Wielu seniorów wciąż czeka w kolejce na szczepienie przeciw COVID-19. Pani też?
Joanna Senyszyn: Szczęśliwie jestem po szczepieniu i z przerażeniem obserwuję niewyobrażalny bałagan wynikający z braku organizacji, a wcześniej - wyobraźni. Od wiosny było wiadomo, że najpóźniej w styczniu 2021 r. będą szczepionki. Niestety rząd, choć miał 9 miesięcy na przygotowanie sensownego programu szczepień, ograniczył się do nadania mu dumnej nazwy „narodowego”. Pominąwszy grupę „zerową”, w kolejnych ciągle są zmieniani beneficjenci i to bez uwzględniania rzeczywistych priorytetów. Wciąż nie wiemy, kiedy będą szczepieni sześćdziesięciolatkowie, osoby z niepełnosprawnościami... Internetowe zapisy okazały się zbyt skomplikowane dla części seniorów. Na to nałożył się brak szczepionek i ich złe rozdzielanie.
Przychodnie dostają zaledwie po 30 szczepionek tygodniowo, a w szpitalach węzłowych stoją kolejki. Bałagan częściowo jest z głupoty, ale chodzi też o pieniądze. Szczepienia to dobry interes.
Pani partyjny kolega, Leszek Miller zaszczepił się przed kolejnością, a ostatnio mówił w Interii, że skoro zaproponowano mu szczepienie, skorzystał. „To tak, jakbym uważał, że jest coś niewłaściwego w tym, że jedni są obsługiwani lepiej, inni gorzej. Tak po prostu jest” – wyznał.
Leszek Miller mógł spokojnie poczekać na szczepienie w swojej grupie wiekowej. Nic by się nie stało. Politycy są najbardziej nielubianą grupą zawodową w Polsce i podlegają zmasowanej krytyce. Równocześnie oczekuje się od nich zdrowia i pracy, najlepiej 24 godziny na dobę.
Dlatego w normalnej demokracji rząd, a może i parlamentarzyści powinni być zaszczepieni w pierwszej kolejności.
A to dlaczego?
Żeby szybko wrócili do pracy stacjonarnej, prowadzili debaty nad projektami ustaw, dyskutowali twarzą w twarz na posiedzeniach komisji. Wiele głosowań mogłoby się skończyć inaczej. Czasem do uchwalenia korzystnych dla Polaków ustaw lub poprawek wystarczyłaby nieobecność kilku posłów PiS, a zdalnie, jak ich brakuje, marszałek czeka z głosowaniami. Wśród posłów jest bardzo dużo zachorowań na COVID-19, bo kontakty z wyborcami to istota naszej pracy. W moim klubie chorowało 36 proc. składu. Nie ma chyba innej grupy społecznej z tak wysokim wskaźnikiem zachorowań. Wirus paraliżuje też pracę rządu.
To tu mnie pani zaskoczyła.
Jako matka terminu „kaczyzm”, jestem słusznie utożsamiana z krytyką ich autorytarnych rządów, ale przecież mają pracować, nie chorować. Zresztą nie wykluczam, że zaszczepili się cichcem. Uczciwiej by było, gdyby to zrobili oficjalnie. Polacy by to zrozumieli, bo jesteśmy mądrym narodem. A pani nie sądzi, że rząd powinien być szybciej szczepiony, to raptem 100 osób? Choć może faktycznie nie ten rząd. Akurat oni, im mniej pracują, tym mniej szkód narobią.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.