Wprost: Po odejściu z polityki wszedł pan w biznes konopny. Wychodzi pan na plus?
Piotr Liroy-Marzec: Przez ostatni rok zysk branży wzrósł o 60 proc., trudno żebym narzekał. Ecommerce też ma się dobrze, więc również rozwija się moja firma IT - KingAPP. Gorzej z branżą muzyczną, bo ta kompletnie leży, nie koncertuję. Na szczęście już niektóre agencje i kluby podpisują z nami kontrakty na wakacje.
Koledzy z branży muzycznej pewnie panu zazdroszczą. Wielu z nich marzy teraz o jakiejkolwiek pracy.
To prawda, ludzie nie mają z czego żyć, osoby z pierwszych stron gazet również. Nawet Krzysztof Krawczyk nie miał wielkiego majątku, bo niewielu oprócz muzyki ma inne zainteresowania, czas i smykałkę do biznesu. To rzadkość. Niby na emeryturę można odkładać, ale w Polsce ciężko coś odłożyć w szołbiznesie. U mnie po woli się rozkręca, ale nie jestem jeszcze milionerem. To czas inwestycji a przy dużej rodzinie i moim skomplikowanym życiu osobistym i zawodowym, mam ogromne koszty.
Nie wierzę, że nie ma pan już miliona na koncie.
Nawet jak takie pieniądze wskakiwały, były inwestowane, bo nie miałbym na życie, rachunki i wypłaty dla kilkudziesięciu pracowników. Także do miejsca w rankingu miliarderów jeszcze mi daleko.
Ale pewnie sporo znajomych prosi pana o pracę, pożyczki.
Tak się zdarza. Ale jestem zwykłym chłopakiem z ulicy i nie mam problemu z pomaganiem, bo znajomi też zawsze byli wobec mnie w porządku. Sam też, gdy mam problem nie wstydzę się prosić o pomoc i rozmawiać o tym z przyjaciółmi.
Po odejściu z polityki wróciła wena artystyczna? Pytam, bo Paweł Kukiz stwierdził ostatnio w rozmowie z „Wprost”, że ciężko – będąc w polityce – skupić się na tworzeniu. A gdy zamyka oczy i chce sobie wyobrazić np. miłość, widzi salę plenarną, rzeźnię, jad.
Ja mam na odwrót. Zawsze dużo pisałem, komponowałem. W Sejmie też nagrywałem i grałem koncerty. Przez ostatnie dwa lata moja kreatywność jest na 100 procent.
Nie było chwili zwątpienia?
Nie jestem typem, który siedzi i gapi się w sufit albo ogląda całą dobę seriale. Choć z natury jestem leniem, to nie mam na to czasu, a lockdown jest dla mnie twórczym czasem. Udało mi się skończyć parę projektów muzycznych, które wcześniej odkładałem. Doba jest za krótka.
A jak idzie w domu? Da się to połączyć z opieką nad dziećmi, gdy nauka odbywa się zdalnie?
Przyznam, że szkoła jest największym kłopotem. Mam dwóch synów w podstawówce i córkę w liceum, ale ona jakoś sobie radzi.
Nie wiem, co robią ludzie, którzy muszą wyjść do pracy na szóstą i nie stać ich na opiekunkę. Ja bym się załamał. To jeden wielki rodzinny koszmar.
Mam biuro w domu. Moi wspólnicy już się przyzwyczaili, że są dni, kiedy się wyłączam. Zajmuję wówczas dziećmi.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.