Dwie wojny światowe, kolonizacja, dekolonizacja, wzrost i upadek europejskich imperiów. Przez niemal 140 lat wydarzyło się wiele – ale nie na mapie Afryki. Mapa polityczna Czarnego Lądu w 2021 roku niewiele się różni od tej, którą na przełomie 1884 i 1885 roku na konferencji w Berlinie wyrysowali dyplomaci cesarstw i królestw ówczesnej Europy.
Wytyczone przez białych kolonizatorów, nie liczące się z lokalnymi granicami etnicznymi, językowymi i religijnymi granice są główną – choć oczywiście dalece niejedyną – przyczyną toczących się bez ustanku afrykańskich wojen oraz biedy całego kontynentu.
Po upadku państw kolonialnych, stare granice na Czarnym Lądzie pozostały. Organizacja Jedności Afrykańskiej zaakceptowała w 1964 r. mapę wyrysowaną przez Europejczyków jakby spod linijki.
Raz, że nowi afrykańscy władcy nie mieli ochoty zgadzać się na podział i utratę terenów, które uszczupliłyby ich władzę. Dwa, że trzymano się zasady nienaruszalności granic, mającej ograniczyć wojny graniczne, religijne i etniczne – ale to, co jako tako działa w reszcie świata, w Afryce de facto te konflikty tylko powiększa.
Afryka to jeden wielki kocioł. Mieszka tu kilka tysięcy grup etnicznych, które mówią dwoma tysiącami języków. Każda z nich ma swoją kulturę, religię i ambicje. Konflikty etniczne powiększają biedę, bieda generuje kolejne konflikty.
Ten zamknięty krąg musi w końcu zostać przerwany. Niewykluczone, że w sposób, który przeszliśmy też w Polsce.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.