Nowego szefa Polskiego Związku Piłki Nożnej poznamy już za niespełna miesiąc. Wybory w piłkarskiej centrali odbędą się 18 sierpnia, decydować będzie 118 delegatów, a następcą Zbigniewa Bońka, odchodzącego po 9 latach rządów (bonusowy rok to efekt pandemii koronawirusa) zostanie ktoś z dwójki: Marek Koźmiński, Cezary Kulesza. Ten ostatni wszedł do gry niespodziewanie, a swój start ogłosił 4 czerwca na łamach „Wprost”. Wcześniej wydawało się, że uznawany za człowieka Bońka Koźmiński stanowisko ma zagwarantowane niemal z urzędu i po 9 latach w roli odpowiedzialnego za szkolenie wiceprezesa związku, to on będzie nowym szefem. Start Kuleszy mocno ożywił proces wyborczy, który wcześniej zapowiadał się wyjątkowo nudno.
– Jesteśmy dziś w sytuacji, gdzie wybory coraz bardziej przypominają te znane z polityki. Mniej jest walki na programy, choć Kulesza pokazał broszurę z omówieniem spraw szkoleniowych, co pośrednio uderzało w Koźmińskiego, odpowiedzialnego w PZPN za tę działkę. Więcej jest gierek, podchodów, bezpośrednich spotkań, gdzie obiecuje się różne rzeczy i w ten sposób zdobywa poparcie. Kiedyś na takich spotkaniach płynęło morze wódki, dziś tej wódki jest mniej, za to trzeba mieć pełen bak paliwa, bo bez zjeżdżenia wszystkich regionów i klubów trudno marzyć o zwycięstwie – mówi dziennikarz sportowy ze Sport.pl Kacper Sosnowski. Dodaje, że podczas takich spotkań na stole pojawiają się nie tylko obietnice.
Nierzadko w grę wchodzą też naciski albo mniej lub bardziej zawoalowane groźby.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.