„Wprost”: Czy ma pan jeszcze jakieś argumenty, z których mógłby korzystać w rozmowach z ludźmi, którzy się nie szczepią?
Dr Kamil Karpowicz: Ja już chyba przestałem szukać argumentów. Wychodzę z założenia, że każdy jest wolną jednostką…
Ale czy ta nasza wolność nie powinna się kończyć w momencie, gdy to właśnie ona tak dramatycznie wpływa na zdrowie i życie innych?
Powinna. Ale już mi się chyba nawet nie chce podejmować kolejnych prób tłumaczenia, dyskutowania z antyszczepionkowcami. Wygląda na to, że nie warto.
Każdy z nas na początku tej historii miał poczucie, że mamy jakąś nową zdobycz w medycynie, szczepionkę opartą na nowych zasadach, myśleliśmy, że trzeba tłumaczyć, trzeba namawiać, bo ludzie nie wszystko rozumieją. Zresztą my sami musieliśmy się wielu rzeczy nauczyć.
Ale cała ta otoczka, która wokół szczepień powstała, była nie do przewidzenia.
Doszło do zmasowanego ataku… Dezinformacji na niespotykaną dotąd skalę. Proszę sobie wyobrazić, że punkt szczepień przy szpitalu tymczasowym w Białymstoku od czerwca świecił pustkami, w końcu został zamknięty. Bo ludzie dali się zwieść temu, co usłyszeli albo przeczytali w internecie.
Jeden z moich kolegów ostatnio wrzucił do sieci zdjęcie specyfiku, którym jego pacjent, w POZ, leczył COVID. Chiński cudowny lek kupiony na AliExpress.
Czyli człowiek nie przyjął szczepionki, bo bał się nieznanej substancji wprowadzanej do swojego organizmu, ale połykania tabletek nieznanego pochodzenia, o nieznanym składzie, już się nie bał. Przecież to absurd.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.