Rabin JACOB BAKER dla "Wprost"
Zdzisław Bielecki: Czy przed ponad 60 laty coś zwiastowało tragedię w Jedwabnem?
Jacob Baker: Nie. Rabin z Jedwabnego świetnie rozumiał się z miejscowym księdzem. Ten ksiądz został, niestety, zamordowany przez komunistów w 1940 r. Jego następca był już inny. Nic nie zrobił, aby zapobiec tym okropnym rzeczom.
Jako bardzo młody człowiek odnosiłem wrażenie, że Polacy są dobrymi sąsiadami. Mogliśmy spokojnie żyć i pracować. My - żydowscy młynarze, szewcy, stolarze. Żyliśmy tak pięknie. Nie tańczyliśmy jednak i nie całowaliśmy się z Polakami. Aby uniknąć asymilacji. To było z pożytkiem dla obu stron. Mimo podziałów Polaków i Żydów coś łączyło: głęboka wiara. A ludzie wierzący kierują się moralnymi zasadami.
Po śmierci Piłsudskiego nadszedł nazizm. Na przykład premier Składkowski powiedział: "Nie bić Żydów, ale bojkotować - owszem". To spowodowało, że Żydom zaczęło brakować chleba, mięsa. Nastroje zaczęły się pogarszać. Czy to katolikom pomogło, że Żydów w Jedwabnem już nie ma, że zniknęli?
- Dlaczego z taką mocą podkreśla pan potrzebę zachowania odrębności Żydów, niechęć do asymilacji?
- Niemcy przed Hitlerem były krajem laickim, co sprzyjało asymilacji Żydów. Nie uchroniła ona jednak nikogo przed Holocaustem. Asymilacja to zło. Niepoddawanie się jej, wierność tradycji i religii są warunkiem istnienia Żydów jako narodu. Dzięki temu przetrwaliśmy w Polsce wieki. Wolność wyznania, czytania Tory - to było bardzo ważne dla Polski i dla Żydów.
- Czy będąc ostatnio w Polsce, zetknął się pan z przejawami antysemityzmu?
- Och, nie. Antysemityzm nie jest normalną częścią polskiej historii. Bardzo chciałbym się spotkać z kardynałem Glempem i powiedzieć mu to. Szkoda, że nie mógł przyjechać do Jedwabnego. My, Żydzi i Polacy, musimy budować naszą przyszłość. My, ludzie wiary.
Jacob Baker: Nie. Rabin z Jedwabnego świetnie rozumiał się z miejscowym księdzem. Ten ksiądz został, niestety, zamordowany przez komunistów w 1940 r. Jego następca był już inny. Nic nie zrobił, aby zapobiec tym okropnym rzeczom.
Jako bardzo młody człowiek odnosiłem wrażenie, że Polacy są dobrymi sąsiadami. Mogliśmy spokojnie żyć i pracować. My - żydowscy młynarze, szewcy, stolarze. Żyliśmy tak pięknie. Nie tańczyliśmy jednak i nie całowaliśmy się z Polakami. Aby uniknąć asymilacji. To było z pożytkiem dla obu stron. Mimo podziałów Polaków i Żydów coś łączyło: głęboka wiara. A ludzie wierzący kierują się moralnymi zasadami.
Po śmierci Piłsudskiego nadszedł nazizm. Na przykład premier Składkowski powiedział: "Nie bić Żydów, ale bojkotować - owszem". To spowodowało, że Żydom zaczęło brakować chleba, mięsa. Nastroje zaczęły się pogarszać. Czy to katolikom pomogło, że Żydów w Jedwabnem już nie ma, że zniknęli?
- Dlaczego z taką mocą podkreśla pan potrzebę zachowania odrębności Żydów, niechęć do asymilacji?
- Niemcy przed Hitlerem były krajem laickim, co sprzyjało asymilacji Żydów. Nie uchroniła ona jednak nikogo przed Holocaustem. Asymilacja to zło. Niepoddawanie się jej, wierność tradycji i religii są warunkiem istnienia Żydów jako narodu. Dzięki temu przetrwaliśmy w Polsce wieki. Wolność wyznania, czytania Tory - to było bardzo ważne dla Polski i dla Żydów.
- Czy będąc ostatnio w Polsce, zetknął się pan z przejawami antysemityzmu?
- Och, nie. Antysemityzm nie jest normalną częścią polskiej historii. Bardzo chciałbym się spotkać z kardynałem Glempem i powiedzieć mu to. Szkoda, że nie mógł przyjechać do Jedwabnego. My, Żydzi i Polacy, musimy budować naszą przyszłość. My, ludzie wiary.
Więcej możesz przeczytać w 29/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.