Mamy za dużo państwa, które krępuje rynek, a jednocześnie nie wywiązuje się ze swoich podstawowych zadań
Friedrich August von Hayek urodził się w Wiedniu w 1899 r. Był przedstawicielem tzw. austriackiej szkoły w ekonomii, z którą związani byli też Karl Menger i Ludwig von Mises. Hayek wykładał m.in. na uniwersytetach w Londynie, Chicago oraz we Freiburgu. W 1974 r. otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii. Jego zainteresowania badawcze wykraczały jednak daleko poza obszar "technicznej" ekonomii. Zajmował się m.in. teorią państwa i prawa, filozofią polityczną, historią idei i psychologią. Hayek był jednym z największych myślicieli społecznych XX wieku. Bronił klasycznych prawd o człowieku, społeczeństwie, gospodarce i państwie w okresie, kiedy etatyzm był traktowany jako klucz do nowoczesności, rozwoju i sprawiedliwości.
Na Wschodzie etatyzm przybrał formę skrajną - totalitaryzmu, który zabrał jednostkom wszystkie podstawowe wolności: obywatelskie, polityczne i wolność gospodarczą. Na Zachodzie zachowano szczęśliwie wolności obywatelskie i polityczne. Etatyzm przejawiał się tam przede wszystkim w przejmowaniu przez państwo nowych obowiązków - oprócz jego tradycyjnych zadań, tj. dostarczania tzw. dóbr publicznych (wymiar sprawiedliwości, bezpieczeństwo obywateli, obrona narodowa). Wynikiem tego było zwiększanie wydatków budżetowych - i w konsekwencji podatków - w krajach Unii Europejskiej z kilku czy kilkunastu procent PKB na przełomie XIX i XX wieku do 37 proc. PKB w 1970 r. i prawie 52 proc. w 1993 r. Państwo zwiększało też swoją rolę jako właściciel przedsiębiorstw (m.in. drogą nacjonalizacji firm), dzięki czemu zyskiwało możliwość bezpośredniej, systematycznej ingerencji w funkcjonowanie gospodarki. Ponadto wprowadzając szczegółowe przepisy, państwo ograniczało swobodę prowadzenia działalności gospodarczej i konkurencję. Uszczupliło to wolność gospodarczą, ograniczyło efektywność gospodarki, wpłynęło niekorzystnie na sytuację konsumentów i nie pozostało bez wpływu na relacje między jednostką a państwem.
Czytając - po okresie pracy nad diagnozą socjalizmu - dzieła Hayeka, a także innego wielkiego ekonomisty austriackiego Ludwiga von Misesa, byłem zdumiony, jak trafnie przewidzieli oni wszystkie podstawowe ułomności socjalizmu i jak wielki błąd popełniali ich intelektualni oponenci, którzy wierzyli, że socjalizm dzięki wyeliminowaniu "niewidzialnej ręki rynku" może być co najmniej równie efektywny jak kapitalizm, a przy tym bardziej sprawiedliwy. Lektury te pomogły mi również w wyrobieniu poglądu, jakiego ustroju potrzebuje Polska, aby móc systematycznie nadrabiać stracony czas.
Na początku posocjalistycznej transformacji zakres działalności państwa i jego struktury są nieracjonalnie rozdęte. Jest to państwo silne w dziedzinach, w których szkodzi społeczeństwu, a słabe w tych sferach, w których jest ludziom potrzebne. Efektem transformacji ma zaś być państwo racjonalnie ograniczone, czyli skupione na tych zadaniach, których osoby prywatne i ich organizacje nie mogą wykonać lepiej. Z tego zestawienia sytuacji początkowej oraz pożądanej sytuacji końcowej wynika, że w udanej transformacji ustrojowej przeplatają się dwa rodzaje reform.
1. Reformy eliminujące szkodliwą działalność państwa, a rozszerzające sferę indywidualnej wolności. Należą do nich głównie prywatyzacja i liberalizacja gospodarki, ale także usunięcie ograniczeń wolności słowa.
2. Reformy wzmacniające pożądaną działalność państwa: przede wszystkim zapewnienie ludziom bezpieczeństwa oraz prawa strzegącego indywidualnej wolności.
Między tymi dwiema kategoriami reform zachodzą bardzo ważne zależności:
w reformy wolnościowe są koniecznym, choć niewystarczającym warunkiem powodzenia reform drugiej kategorii. Innymi słowy - bez instytucjonalnego oddzielenia państwa od gospodarki nie sposób zapewnić rządów prawa;
w reformy budujące dobry porządek prawny uruchamiają ludzkie motywacje, zapewniające długofalowy rozwój gospodarki.
Posocjalistyczna transformacja ustrojowa jest szczególnie radykalnym przykładem szerszej światowej tendencji ostatnich 20-30 lat - tendencji do usuwania ekscesów etatyzmu. W ciągu ostatnich 20 lat w krajach Europy Zachodniej sprywatyzowano wiele państwowych przedsiębiorstw, choć nie obyło się bez protestów. Zdecydowanie ograniczono również zakres szkodliwej regulacji państwa - przeprowadzono deregulację w telekomunikacji, energetyce i wielu innych sektorach gospodarki, zawsze z korzyścią dla konsumentów w postaci niższych cen i lepszej jakości usług. Ale tylko niektórym krajom udało się dokonać postępu w zakresie reformy rynku pracy. Na bodaj największy opór w odchodzeniu od etatyzmu natrafiły jednak próby obniżenia podatków i wydatków publicznych. Kraje, które dokonały postępu we wszystkich głównych dziedzinach, odniosły największy sukces w postaci szybkiego rozwoju gospodarczego i obniżenia bezrobocia.
W ciągu dwunastu lat reform polska gospodarka pokonała daleką drogę od socjalizmu (czyli skrajnego etatyzmu) do konkurencyjnej gospodarki rynkowej. Biorąc jednak pod uwagę prawie czterdziestoprocentowy udział sektora publicznego w PKB, przeszło czterdziestoprocentowy udział wydatków publicznych w PKB, bardzo sztywne przepisy krępujące rynek pracy oraz utrzymywanie sektorów gospodarki, gdzie szkodliwa regulacja państwa ogranicza działanie mechanizmu rynkowego, należy polską gospodarkę określić jako silnie zetatyzowaną. Nasz problem nie polega na tym, że mamy za dużo rynku, ale na tym, że mamy za dużo państwa, które krępuje i deformuje rynek, a jednocześnie nie wywiązuje się należycie ze swoich podstawowych zadań. W tej sytuacji zwiększanie albo nawet utrzymanie obecnego poziomu interwencjonizmu prowadziłoby do potęgowania problemów. Musimy skorzystać z doświadczeń tych krajów Europy Zachodniej, które odniosły sukces (Irlandia, Wielka Brytania, a ostatnio także Hiszpania pod rządami Aznara). Należy zatem szybko dokończyć wycofywanie własności państwowej z gospodarki (prywatyzacja), przyspieszyć deregulację rynków oraz dokonać głębokiej reformy rynku pracy. Należy też ograniczyć wydatki publiczne, by móc obniżyć obciążenia podatkowe przy jednoczesnym zrównoważeniu finansów publicznych.
Na Wschodzie etatyzm przybrał formę skrajną - totalitaryzmu, który zabrał jednostkom wszystkie podstawowe wolności: obywatelskie, polityczne i wolność gospodarczą. Na Zachodzie zachowano szczęśliwie wolności obywatelskie i polityczne. Etatyzm przejawiał się tam przede wszystkim w przejmowaniu przez państwo nowych obowiązków - oprócz jego tradycyjnych zadań, tj. dostarczania tzw. dóbr publicznych (wymiar sprawiedliwości, bezpieczeństwo obywateli, obrona narodowa). Wynikiem tego było zwiększanie wydatków budżetowych - i w konsekwencji podatków - w krajach Unii Europejskiej z kilku czy kilkunastu procent PKB na przełomie XIX i XX wieku do 37 proc. PKB w 1970 r. i prawie 52 proc. w 1993 r. Państwo zwiększało też swoją rolę jako właściciel przedsiębiorstw (m.in. drogą nacjonalizacji firm), dzięki czemu zyskiwało możliwość bezpośredniej, systematycznej ingerencji w funkcjonowanie gospodarki. Ponadto wprowadzając szczegółowe przepisy, państwo ograniczało swobodę prowadzenia działalności gospodarczej i konkurencję. Uszczupliło to wolność gospodarczą, ograniczyło efektywność gospodarki, wpłynęło niekorzystnie na sytuację konsumentów i nie pozostało bez wpływu na relacje między jednostką a państwem.
Czytając - po okresie pracy nad diagnozą socjalizmu - dzieła Hayeka, a także innego wielkiego ekonomisty austriackiego Ludwiga von Misesa, byłem zdumiony, jak trafnie przewidzieli oni wszystkie podstawowe ułomności socjalizmu i jak wielki błąd popełniali ich intelektualni oponenci, którzy wierzyli, że socjalizm dzięki wyeliminowaniu "niewidzialnej ręki rynku" może być co najmniej równie efektywny jak kapitalizm, a przy tym bardziej sprawiedliwy. Lektury te pomogły mi również w wyrobieniu poglądu, jakiego ustroju potrzebuje Polska, aby móc systematycznie nadrabiać stracony czas.
Na początku posocjalistycznej transformacji zakres działalności państwa i jego struktury są nieracjonalnie rozdęte. Jest to państwo silne w dziedzinach, w których szkodzi społeczeństwu, a słabe w tych sferach, w których jest ludziom potrzebne. Efektem transformacji ma zaś być państwo racjonalnie ograniczone, czyli skupione na tych zadaniach, których osoby prywatne i ich organizacje nie mogą wykonać lepiej. Z tego zestawienia sytuacji początkowej oraz pożądanej sytuacji końcowej wynika, że w udanej transformacji ustrojowej przeplatają się dwa rodzaje reform.
1. Reformy eliminujące szkodliwą działalność państwa, a rozszerzające sferę indywidualnej wolności. Należą do nich głównie prywatyzacja i liberalizacja gospodarki, ale także usunięcie ograniczeń wolności słowa.
2. Reformy wzmacniające pożądaną działalność państwa: przede wszystkim zapewnienie ludziom bezpieczeństwa oraz prawa strzegącego indywidualnej wolności.
Między tymi dwiema kategoriami reform zachodzą bardzo ważne zależności:
w reformy wolnościowe są koniecznym, choć niewystarczającym warunkiem powodzenia reform drugiej kategorii. Innymi słowy - bez instytucjonalnego oddzielenia państwa od gospodarki nie sposób zapewnić rządów prawa;
w reformy budujące dobry porządek prawny uruchamiają ludzkie motywacje, zapewniające długofalowy rozwój gospodarki.
Posocjalistyczna transformacja ustrojowa jest szczególnie radykalnym przykładem szerszej światowej tendencji ostatnich 20-30 lat - tendencji do usuwania ekscesów etatyzmu. W ciągu ostatnich 20 lat w krajach Europy Zachodniej sprywatyzowano wiele państwowych przedsiębiorstw, choć nie obyło się bez protestów. Zdecydowanie ograniczono również zakres szkodliwej regulacji państwa - przeprowadzono deregulację w telekomunikacji, energetyce i wielu innych sektorach gospodarki, zawsze z korzyścią dla konsumentów w postaci niższych cen i lepszej jakości usług. Ale tylko niektórym krajom udało się dokonać postępu w zakresie reformy rynku pracy. Na bodaj największy opór w odchodzeniu od etatyzmu natrafiły jednak próby obniżenia podatków i wydatków publicznych. Kraje, które dokonały postępu we wszystkich głównych dziedzinach, odniosły największy sukces w postaci szybkiego rozwoju gospodarczego i obniżenia bezrobocia.
W ciągu dwunastu lat reform polska gospodarka pokonała daleką drogę od socjalizmu (czyli skrajnego etatyzmu) do konkurencyjnej gospodarki rynkowej. Biorąc jednak pod uwagę prawie czterdziestoprocentowy udział sektora publicznego w PKB, przeszło czterdziestoprocentowy udział wydatków publicznych w PKB, bardzo sztywne przepisy krępujące rynek pracy oraz utrzymywanie sektorów gospodarki, gdzie szkodliwa regulacja państwa ogranicza działanie mechanizmu rynkowego, należy polską gospodarkę określić jako silnie zetatyzowaną. Nasz problem nie polega na tym, że mamy za dużo rynku, ale na tym, że mamy za dużo państwa, które krępuje i deformuje rynek, a jednocześnie nie wywiązuje się należycie ze swoich podstawowych zadań. W tej sytuacji zwiększanie albo nawet utrzymanie obecnego poziomu interwencjonizmu prowadziłoby do potęgowania problemów. Musimy skorzystać z doświadczeń tych krajów Europy Zachodniej, które odniosły sukces (Irlandia, Wielka Brytania, a ostatnio także Hiszpania pod rządami Aznara). Należy zatem szybko dokończyć wycofywanie własności państwowej z gospodarki (prywatyzacja), przyspieszyć deregulację rynków oraz dokonać głębokiej reformy rynku pracy. Należy też ograniczyć wydatki publiczne, by móc obniżyć obciążenia podatkowe przy jednoczesnym zrównoważeniu finansów publicznych.
Więcej możesz przeczytać w 29/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.