Berlin szuka nowej symboliki
Po upadku muru
Berlin potrzebuje nowej symboliki. Dlatego 21 lipca między kolumną Zwycięstwa i Bramą Brandenburską znów odbędzie się "wielkie falowanie". Na Love Parade, największy karnawał techno, ściąga młodzież z całej Europy.
Miłość w markach
Parada Miłości budzi w berlińczykach mieszane uczucia. "Karnawał erotyki", "fuck parade", "trans trzęsityłków", "goła demonstracja", "narkoparty" - to tylko niektóre gazetowe określenia lipcowej imprezy. Mimo wielkiego sceptycyzmu, jaki otacza Love Parade, Burkhard Lenz, rzecznik obywatelskiej inicjatywy sprzeciwiającej się temu przedsięwzięciu, przegrał. Wielkie święto techno się odbędzie.
Christoph Schaf, szef zespołu pielęgnującego Tiergarten, ocenia, że po każdym techno party zniszczonych zostaje pięć hektarów najbardziej znanego berlińskiego parku, a wartość szkód w zeszłym roku przekroczyła milion marek. Schaf nie ma nic przeciw paradzie, ale powtarza: "Najlepiej niech ją organizują na lotnisku". Senat Berlina rozważa możliwość zaproponowania organizatorom Love Parade innego miejsca, ale w tym roku odbędzie się ona jak zwykle na 17 Juni Strasse.
Granice śmiałej adoracji
"Jeśli senat będzie mnożył trudności, przeniesiemy się do innego miasta" - odgrażają się szefowie Planetcom. Hanower już wyraził gotowość przejęcia Love Parade. Stołeczni senatorzy doszli jednak do wniosku, że święto miłośników techno, choć kontrowersyjne, przyciąga ludzi, popularyzuje miasto i jest "ważnym czynnikiem gospodarczym". Dla szukającego nowego oblicza Berlina to nie lada argumenty. O ile sama impreza nie przynosi znaczącego dochodu, o tyle napływ setek tysięcy turystów oznacza zyski dla handlu i gastronomii.
Głównym zarzutem przeciwników parady jest masowe zażywanie przez jej uczestników narkotyków i alkoholu. Na techno party coraz częściej dochodzi do obscenicznych ekscesów. Berliński socjolog Jens Roselt nazywa tę imprezę "światem Erosa w czystej postaci klinicznej", równocześnie jednak zwraca uwagę, że choć panuje na niej "silnie seksualny" nastrój, tłum młodych ludzi "z reguły nie przekracza granic śmiałej adoracji". Zabawa uczestników karnawału techno polega przede wszystkim na bezustannym tańcu.
Na Love Parade tabletki ecstasy są na ogół dostępne po 15-20 marek za sztukę. Kupując więcej, można się targować. W czasie karnawału miłości sprzedawcy narkotyków osiągają rekordowe utargi. Niektórzy z nich otwarcie przyznają, że sprzedają po kilka tysięcy tabletek. W środowiskach techno pojawiła się ostatnio nowa, znacznie silniejsza i groźniejsza dla zdrowia postać ecstasy - przywożona z Tajlandii yaba, w USA znana pod nazwą ice.
Narkoparty
"Nazywanie Parady Miłości największym narkoparty świata jest niesłuszne i krzywdzące" - broni imprezy rzeczniczka berlińskiego senatu do spraw narkotyków Elfriede Koller. Innego zdania jest szef wydziału zwalczania narkotyków stołecznej policji Rüdiger Engler, który twierdzi, że konsumpcja środków odurzających podczas imprezy dramatycznie wzrasta.
Policja w Berlinie zapowiedziała "wzmożoną kontrolę", ale wiadomo, że ponad miliona młodych ludzi nie da się skontrolować. W ubiegłym roku dealerom zarekwirowano m.in. 3,5 kg marihuany, a także trzykrotnie więcej tabletek ecstasy niż przed trzema laty. - Love Parade to dla nas najtrudniejszy dzień w roku - stwierdza Engler. Przed rokiem 811 lekarzy interweniowało aż 2332 razy. Według ich raportu, z powodu zażycia narkotyku poważne problemy zdrowotne miało około 400 młodych ludzi. Na skutek przedawkowania ecstasy z letargu nie obudził się 29-letni Michael Voss, pewnego osiemnastolatka znaleziono martwego nazajutrz po paradzie. Trans narkotyczny stwierdzono nawet u 72-letniego szefa znanego chóru Gotthilfa Fischera, który tłumaczył, że "dosypano mu czegoś do piwa".
Globalna parada
Organizatorzy nie zaprzeczają, że podczas parady - podobnie jak każdej masowej imprezy - zdarzają się godne ubolewania incydenty. - Biorąc pod uwagę fakt, że na Love Parade bawi się nawet półtora miliona ludzi, są one rzadkie, ich liczba nie przekracza pół promila liczby uczestników. To nic wobec tego, że Berlin jest coraz powszechniej kojarzony z miastem pokoju, młodości, witalności - komentuje Elfriede Koller.
Inicjatorzy berlińskiego karnawału techno planują ekspansję Parady Miłości. Podobna impreza odbyła się już w Wiedniu, jej idea zaszczepiona została w Leeds i Tel Awiwie. Enric Nitzsche, rzecznik Planetcomu, jest optymistą. - Już we wrześniu pierwsza Love Parade odbędzie się w Moskwie, prowadzimy także rozmowy w Budapeszcie, Buenos Aires i Meksyku - zapowiada.
Więcej możesz przeczytać w 29/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.