Czechy biją nas na głowę pod względem atrakcyjności oferty dla zagranicznych inwestorów
Pewien japoński project manager, wizytując miejsce ewentualnej inwestycji swego koncernu w Polsce, zapytał o najbliższą restaurację, w której podawane jest sushi, oraz najbliższy szpital wyposażony w inkubator. Aby zjeść sushi, musiałby przejechać ponad 300 km, szpital z inkubatorem znajdował się w odległości 100 km. Wysłannik korporacji odwrócił się na pięcie i wyjechał.
Inwestorzy odlatują na południe
Zagraniczni inwestorzy mogą kaprysić, bowiem walka między poszczególnymi krajami o przyciągnięcie ich uwagi staje się coraz bardziej zażarta. Chodzi przecież o niebagatelne pieniądze. W 1999 r. wartość bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) na świecie wyniosła 865 mld USD. Wedle szacunków brytyjskiego Economist Intelligence Unit, w ubiegłym roku tylko na rozwijające się rynki Europy Środkowej napłynęło 27,4 mld USD. W ostatniej dekadzie zagraniczni inwestorzy ulokowali w naszym kraju w formie bezpośrednich inwestycji ponad 49,4 mld USD, a w rekordowym pod tym względem roku 2000 aż 10,6 mld USD. Powinniśmy być więc zadowoleni, ale... Gdy przeliczymy wartość BIZ na mieszkańca, okaże się, że w Polsce inwestycje zagraniczne wyniosły 1,3 tys. USD, podczas gdy w sąsiednich Czechach niemal dwukrotnie więcej (2,2 tys. USD). Co więcej, inwestycje na Węgrzech czy w Czechach to głównie przedsięwzięcia typu greenfield (od podstaw). Tymczasem prawie połowę z 10,6 mld USD, które trafiły do nas w 2000 r., stanowiły inwestycje związane z prywatyzacją. Tylko za 35 proc. akcji TP SA France Telecom do spółki z Kulczyk Holding zapłacił 18,6 mld zł, co natychmiast wywindowało Francję na czoło listy największych inwestorów w Polsce.
W Europie Środkowej w rywalizacji biorą udział przede wszystkim Polska, Czechy i do niedawna Węgry. Do tych krajów trafiło ponad 70 proc. zagranicznych inwestycji ulokowanych w tym regionie. - Węgrzy nie są w stanie wchłonąć więcej inwestycji, więc przestają się liczyć w wyścigu. Rośnie natomiast konkurencyjność Czech - mówi Adam Żołnowski, dyrektor departamentu badań PAIZ. W 1997 r. zainwestowano tam zaledwie 1,3 mld USD. Czeski rząd obniżył wówczas podatek dochodowy od osób prawnych z 39 proc. do 35 proc. i wprowadził zachęty dla zagranicznych firm, które w 1999 r. ulokowały w niewielkich Czechach już ponad 6,32 mld USD. Skutecznie działa CzechInvest, odpowiednik PAIZ, mający siedem placówek zagranicznych (m.in. w Londynie, Nowym Jorku i Jokohamie) i roczny budżet w wysokości 3,5 mln USD (PAIZ dysponuje... 2,5 mln USD i nie ma ani jednego zagranicznego przedstawicielstwa). Wyraźne ostrzeżenie dla Polski przyniósł rok 2000. Południowi sąsiedzi podkupili nam wtedy kilku ważnych inwestorów, m.in. Philipsa. Holendrzy zdecydowali, że wybudują fabrykę w czeskich Hranicach (to największa inwestycja greenfield w tym kraju). W ten sposób utraciliśmy 6-8 tys. potencjalnych nowych miejsc pracy. Koło nosa przeszło nam również nowe centrum dystrybucyjne koncernu Procter & Gamble. Ostatecznie otwarto je w Pradze. - Mogliśmy zaproponować Philipsowi tylko zwolnienie od podatku od osób prawnych. Tymczasem Czesi również zaoferowali Holendrom zwolnienie z podatku na 10 lat, ziemię sprzedali za symboliczną koronę i dorzucili jeszcze 40 mln euro na szkolenie pracowników i rozbudowę lokalnej infrastruktury - tłumaczy Adam Pawłowicz, prezes PAIZ. Czesi znakomicie radzą sobie z przyciąganiem japońskich korporacji. Swoje zakłady ulokowało tam już 75 japońskich firm - m.in. Matsushita, Mitsubishi Electric, a ostatnio Denso. Wartość ich inwestycji wyniosła prawie 1,3 mld USD.
Polski kontratak
Nowa ustawa o wspieraniu inwestycji, podobna do przyjętych wcześniej w Czechach i na Węgrzech, ma sprawić, że ścieżki ponadnarodowych koncernów coraz częściej będą wiodły przez Warszawę. Niestety, szanse na jej uchwalenie podczas obecnej kadencji parlamentu są niewielkie. Według projektu, przedsiębiorca mógłby liczyć na granty z budżetu, gdyby zainwestował co najmniej 10 mln euro lub 1,5 mln euro w wypadku modernizacji istniejącego zakładu, utrzymał przynajmniej 200 miejsc pracy bądź stworzył 20 nowych miejsc pracy na minimum pięć lat. Dotacje byłyby przyznawane również w wypadku inwestycji wprowadzających innowacje technologiczne. Za każde nowe miejsce pracy firma mogłaby otrzymać do 3,5 tys. euro, a na szkolenie pracownika - do 1,5 tys. euro. Rząd wstępnie oszacował, że w dwóch pierwszych latach po wejściu w życie ustawy budżet zyskałby dzięki niej prawie 450 mln zł.
Polska wydaje się jednak powoli przechodzić do kontrataku. Zaawansowane rozmowy PAIZ prowadzi z amerykańskim Corningiem. Stawką jest budowa w łódzkiej specjalnej strefie ekonomicznej fabryki, w której pracę znalazłoby około tysiąca osób. Rywalizację o tę inwestycję wygraliśmy z czeską Ostrawą. Pierwsze owoce przynosi intensywna kampania marketingowa na rynku japońskim. Dwa lata temu w wałbrzyskiej SSE pojawiła się Toyota, która za 100 mln USD wybudowała fabrykę skrzyń biegów, a przed rokiem Nastech, który otworzy zakład produkcji elektrycznych systemów wspomagania układu kierowniczego (wartość inwestycji 50 mln USD). Inwestować w Polsce chce również producent uszczelek i łożysk Toyo Seal. W pierwszej połowie 2001 r. kolejnych osiem japońskich firm ma zainwestować w naszym kraju 170 mln USD. Coraz częściej nad Wisłą pojawiają się pionierzy nowych technologii. - Największym sukcesem ostatnich dwóch lat było ściągnięcie do SSE Żarnowiec-Tczew amerykańskiego producenta podzespołów elektronicznych Flextronics International - mówi Pawłowicz. - Dzięki znakomitej współpracy PAIZ, zarządu strefy i lokalnych władz Amerykanie wybrali Polskę na miejsce inwestycji, choć rozpatrywali również kandydatury Czech i Węgier. Flextronics zamierza stworzyć w Tczewie park przemysłowy złożony z ośmiu fabryk, zatrudniających ponad 3 tys. osób. Wartość przedsięwzięcia szacuje się na 150 mln USD.
Efekt lokomotywy
- Często postrzegamy nasz kraj jako perłę regionu, raj dla przedsiębiorców z zagranicy i obrażamy się, gdy porównują nas z rynkami Ameryki Łacińskiej, Tajlandią czy Turcją - zauważa Wojciech Roman, partner i szef działu doradztwa finansowego w PricewaterhouseCoopers. - Tymczasem dla inwestorów Polska to tylko jeden z wielu emerging markets i trzeba się starać, by zostać przez nich dostrzeżonym. Według nieoficjalnych informacji, Irlandczycy wyłożyli 100 mln USD, by amerykański Intel, światowy lider w produkcji mikroprocesorów, otworzył fabrykę w Leixlip. Podobne praktyki mogą szokować - państwo płaci ciężkie pieniądze prywatnym firmom za to, że uruchomią działalność, która jeszcze przyniesie im zysk. Ekonomiczny sukces Irlandii jest namacalnym dowodem opłacalności zabiegów o względy międzynarodowych korporacji. Po 1980 r., gdy Irlandczycy zwabili do siebie IBM, w kraju tym pojawiła się większość światowych potentatów sektora IT. Irlandia z rolniczego kraju na obrzeżach Europy stała się na początku tego roku największym producentem oprogramowania komputerowego na świecie. Jej PKB wzrósł w 2000 r. o 9,6 proc., bezrobocie spadło do 4 proc., a eksport sięgnął 14 tys. USD na mieszkańca. Jest więc o co walczyć. Na koniec roku 2000 w Polsce zarejestrowanych było 43,7 tys. spółek z udziałem kapitału zagranicznego, które zatrudniały 923 tys. osób. Zagraniczni przedsiębiorcy działający w Polsce zainwestowali tu do 1999 r. dodatkowo ponad 12 mld USD. Firmy zagraniczne stają się też siłą napędową polskiego eksportu - ich udział w całym eksporcie wynosi prawie 60 proc.
W dobie globalizacji wielkie koncerny muszą migrować, by pozyskać nowe rynki, obniżyć koszty działalności i tym samym oprzeć się konkurencji. Z badań Japońskiego Banku Współpracy Międzynarodowej (JBIC) wynika, że 44 proc. japońskich firm planujących inwestycje w najbliższych latach myśli o ulokowaniu ich w Europie Środkowej i Wschodniej. - W ciągu dwóch, trzech lat prawie połowa europejskiej produkcji elektroniki zostanie przeniesiona do Europy Środkowej - dodaje prezes Pawłowicz. - Nie możemy zmarnować takiej szansy.
Więcej możesz przeczytać w 30/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.