Antyglobaliści myślą w skali mini, a działają w skali makro
"Myśleć globalnie - działać lokalnie"
upowszechnione w latach 90. hasło amerykańskich ruchów lokalnych
Antyglobalista - śmiertelna ofiara zamieszek w Genui w czasie szczytu G-8 - miał na twarzy kominiarkę, jaką noszą włamywacze lub antyterroryści, a w rękach trzymał... gaśnicę. Czy zanim został zastrzelony, a następnie przejechany przez samochód, ratował domostwo zagrożone pożarem? Czy znalazł się na miejscu konfrontacji przypadkowo, jak zaplątany przechodzień lub postronny, niewinny obserwator? Jeśli świadomie zasłaniał twarz, zdani jesteśmy jedynie na domysły.
Można w tę niewinność wątpić. Przecież przyjechał do Genui pod sztandarem antyglobalistów, uzbrojony jak wielu innych nie tylko w jajka, ale także kamienie, koktajle Mołotowa (i zarazem gaśnice) oraz różne dziwne przedmioty, które nie są artykułem pierwszej potrzeby dla turystów odwiedzających Genuę ani dla manifestantów mających sprawę do przywódców najbogatszych państw świa-ta. Jeszcze nie wiemy, czy należał do "bloku żółtego", "niebieskiego", "czarnego", czy - choć to mało prawdopodobne - "różowego" (tak stara się rozróżniać demonstrantów włoska policja). "Białe kombinezony" starają się ponoć unikać starć z policją, "niebiescy" mają stanowić odpowiednik wyrostków z brazylijskich faweli, a "czarni" po prostu wysyłają pocztą materiały wybuchowe. Trudno się w tej sytuacji dziwić nadzwyczajnym środkom podjętym przez policję, choć zamiana Genui w twierdzę, systemu transportowego w lądowisko zastrzeżone dla VIP-ów, a przechodniów w potencjalnych zamachowców ma się nijak do spotkania ośmiu - choćby najpotężniejszych - władców świata.
W przededniu szczytu Jan Paweł II zwrócił się z apelem do tych przywódców, by starali się zaradzić złu tego świata: biedzie, wojnie, egoizmowi. W nieuprawniony sposób próbują się pod ten papieski apel "podwiesić" antyglobaliści różnej maści, sugerując, że nawet papież podziela ich opinię. Tak starają się podtrzymać mit, że globalizacja jest wyborem i że jest to wybór zła. Oczywiście nie słuchają, co papież ma do powiedzenia o naturze współczesnego świata. Przecież przejawem globalizacji jest założenie strony internetowej Stolicy Apostolskiej, zainstalowanie w Watykanie potężnych anten satelitarnych, służących krzewieniu misji Kościoła, wreszcie - uniwersalny charakter tejże misji. Czy w ogóle można być przeciw globalizacji? Czy można protestować przeciw temu, że Ziemia krąży wokół Słońca? Nie czyni tego nikt rozsądny. Papież zaś "w porę i nie w porę", nieustannie i nieugięcie napomina, by nie używać w sposób niegodziwy możliwości, jakie przed człowiekiem otworzyła współczesna technika i nieograniczone dla niektórych zasoby finansowe - i dlatego pisze swój apel. Podpieranie się jego słowami i równoczesne trzymanie w ręku gaśnicy, deski lub koktajlu Mołotowa jest taką samą niegodziwością jak ta, przeciw której jest ona rzekomo wymierzona.
Znane powiedzenie o globalnym myśleniu i lokalnym działaniu znalazło w Genui (wcześniej w Seattle, nieco później w Pradze) swą karykaturę: oto bohaterami szczytów chcą zostać ci, którzy myślą w skali mini, a są aktywni w skali makro. Rozumują lokalnie i ciasno, działają zaś tak, by objąć od razu świat cały, by bez cienia skromności, ale za to z poczuciem wyższości i prawa do użycia wszystkich środków nacisku, narzucić swój styl działania innym.
Śledząc najświeższe doniesienia o pościgach, aresztowaniach i zwolnieniach za kaucją, o nadmuchiwaniu politycznych balonów i błyskawicznym spuszczaniu z nich powietrza, mam wrażenie, że mechanizm lokalnego myślenia i globalnego działania ma zastosowanie także w tej dziedzinie.
upowszechnione w latach 90. hasło amerykańskich ruchów lokalnych
Antyglobalista - śmiertelna ofiara zamieszek w Genui w czasie szczytu G-8 - miał na twarzy kominiarkę, jaką noszą włamywacze lub antyterroryści, a w rękach trzymał... gaśnicę. Czy zanim został zastrzelony, a następnie przejechany przez samochód, ratował domostwo zagrożone pożarem? Czy znalazł się na miejscu konfrontacji przypadkowo, jak zaplątany przechodzień lub postronny, niewinny obserwator? Jeśli świadomie zasłaniał twarz, zdani jesteśmy jedynie na domysły.
Można w tę niewinność wątpić. Przecież przyjechał do Genui pod sztandarem antyglobalistów, uzbrojony jak wielu innych nie tylko w jajka, ale także kamienie, koktajle Mołotowa (i zarazem gaśnice) oraz różne dziwne przedmioty, które nie są artykułem pierwszej potrzeby dla turystów odwiedzających Genuę ani dla manifestantów mających sprawę do przywódców najbogatszych państw świa-ta. Jeszcze nie wiemy, czy należał do "bloku żółtego", "niebieskiego", "czarnego", czy - choć to mało prawdopodobne - "różowego" (tak stara się rozróżniać demonstrantów włoska policja). "Białe kombinezony" starają się ponoć unikać starć z policją, "niebiescy" mają stanowić odpowiednik wyrostków z brazylijskich faweli, a "czarni" po prostu wysyłają pocztą materiały wybuchowe. Trudno się w tej sytuacji dziwić nadzwyczajnym środkom podjętym przez policję, choć zamiana Genui w twierdzę, systemu transportowego w lądowisko zastrzeżone dla VIP-ów, a przechodniów w potencjalnych zamachowców ma się nijak do spotkania ośmiu - choćby najpotężniejszych - władców świata.
W przededniu szczytu Jan Paweł II zwrócił się z apelem do tych przywódców, by starali się zaradzić złu tego świata: biedzie, wojnie, egoizmowi. W nieuprawniony sposób próbują się pod ten papieski apel "podwiesić" antyglobaliści różnej maści, sugerując, że nawet papież podziela ich opinię. Tak starają się podtrzymać mit, że globalizacja jest wyborem i że jest to wybór zła. Oczywiście nie słuchają, co papież ma do powiedzenia o naturze współczesnego świata. Przecież przejawem globalizacji jest założenie strony internetowej Stolicy Apostolskiej, zainstalowanie w Watykanie potężnych anten satelitarnych, służących krzewieniu misji Kościoła, wreszcie - uniwersalny charakter tejże misji. Czy w ogóle można być przeciw globalizacji? Czy można protestować przeciw temu, że Ziemia krąży wokół Słońca? Nie czyni tego nikt rozsądny. Papież zaś "w porę i nie w porę", nieustannie i nieugięcie napomina, by nie używać w sposób niegodziwy możliwości, jakie przed człowiekiem otworzyła współczesna technika i nieograniczone dla niektórych zasoby finansowe - i dlatego pisze swój apel. Podpieranie się jego słowami i równoczesne trzymanie w ręku gaśnicy, deski lub koktajlu Mołotowa jest taką samą niegodziwością jak ta, przeciw której jest ona rzekomo wymierzona.
Znane powiedzenie o globalnym myśleniu i lokalnym działaniu znalazło w Genui (wcześniej w Seattle, nieco później w Pradze) swą karykaturę: oto bohaterami szczytów chcą zostać ci, którzy myślą w skali mini, a są aktywni w skali makro. Rozumują lokalnie i ciasno, działają zaś tak, by objąć od razu świat cały, by bez cienia skromności, ale za to z poczuciem wyższości i prawa do użycia wszystkich środków nacisku, narzucić swój styl działania innym.
Śledząc najświeższe doniesienia o pościgach, aresztowaniach i zwolnieniach za kaucją, o nadmuchiwaniu politycznych balonów i błyskawicznym spuszczaniu z nich powietrza, mam wrażenie, że mechanizm lokalnego myślenia i globalnego działania ma zastosowanie także w tej dziedzinie.
Więcej możesz przeczytać w 30/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.