Najnowsza płyta Red Hot Chili Peppers. Bezkresna miłość do przeszłości

Najnowsza płyta Red Hot Chili Peppers. Bezkresna miłość do przeszłości

Nowa płyta Red Hot Chili Peppers
Nowa płyta Red Hot Chili Peppers Źródło: Newspix.pl
W ciągu dziesięciu lat rozłąki z Johnem Frusciante, Red Hot Chili Peppers nagrali dwie płyty, na których spróbowali poszukać nowego brzmienia. Tęsknota zarówno za gitarzystą, jak i za sprawdzonymi rozwiązaniami, okazała się jednak zbyt silna. Nie oznacza to jednak, że odsłuch „Unlimited Love” pozbawiony jest przyjemności.

Spojrzawszy na datę wydania pierwszej płyty Red Hot Chili Peppers można doznać szoku. Funk-rockowy kwartet z Kalifornii nagrywa już od niemal 40 lat. Po czterech dekadach na scenie panowie zyskali status niekwestionowanych mistrzów w swoim fachu i zgromadzili wokół siebie wiernych fanów, dla których nawet ewidentne potknięcia i tak urosną do rangi arcydzieła. Po odsłuchu trzeba jednak odciąć się tego typu ocen i stwierdzić wprost: „Unlimited love” arcydziełem nie jest, choć sięgnąć po ten album warto.

Koniec romansów

Pierwszym z powodów, dla których warto posłuchać tej płyty, jest powrót Johna Frusciante. Piekielnie zdolny gitarzysta rozstał się z grupą w 2009 roku, a w jego miejsce w naturalny sposób wskoczył, zakochany w stylu Frusciante, Josh Klinghoffer. Przez dekadę muzyk pod swoim nazwiskiem i jako Trickfinger eksplorował świat muzyki elektronicznej, nagrywając ambitny i wyjątkowo odległy od brzmienia RHCP materiał. Jego zamiłowanie do syntetyków dawało sporą nadzieję, że nowy album papryczek będzie dla słuchaczy sporym zaskoczeniem.

Artykuł został opublikowany w 14/2022 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Źródło: WPROST.pl