Prezydent Francji Emmanuel Macron, kanclerz Niemiec Olaf Scholz i premier Włoch Mario Draghi pojechali do Kijowa, a w Warszawie wybuchła jednodniowa burza. Politycy opozycji rzucili się krytykować PiS. Że wizyta przełomowa, a nikogo z polskich władz w Kijowie nie było. I że to podobno pokazuje jak mało liczy się Polska pod rządami PiS w Europie. W nieoficjalnych rozmowach politycy opozycji tłumaczyli jednak, że chodzi o pieniądze, a konkretnie o to, że jeżeli Polski nie było przy rozmowach w Kijowie, to może zostać „wyślizgana” z udziału w przyszłej odbudowie Ukrainy.
– Tak jak w Iraku, gdzie ginęli polscy żołnierze, a kto inny zbił kasę – narzekał polityk opozycji. I dodał, że nie widzi żadnych sygnałów, że rząd rzeczywiście chce uczestniczyć w odbudowie Ukrainy. – Przedsiębiorcy nie dostali żadnych sygnałów, nie ma żadnych pomysłów np. powołania specjalnego funduszu. U Niemca takie przygotowania zostaną załatwione w ciągu tygodnia, nie mam co do tego wątpliwości – ocenił.
Następnego dnia okazało się, że wizyta wcale przełomowa nie była, a do ewentualnej odbudowy Ukrainy jeszcze daleka droga.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.