Ranking polityków: na politycznym rynku dominują SLD i LDSS
Na polskiej scenie politycznej są tylko dwa duże ugrupowania: SLD i LDSS, czyli Lepiej Dać Sobie Spokój. Partia Leszka Millera zdobyła 48 proc. zwolenników, natomiast partię bez przywódcy - LDSS - wspiera 43 proc. wyborców, czyli ci wszyscy, którzy twierdzą, że nie ma ugrupowania rzeczywiście reprezentującego ich interesy. Oznacza to, że z polskiej sceny politycznej będzie musiała zejść spora grupa polityków.
Na wolnym rynku polityki oczekiwania klientów, czyli wyborców, rozmijają się z ofertą większości partii. Tylko SLD i - w znacznie mniejszym stopniu - Platforma Obywatelska oraz Polskie Stronnictwo Ludowe trafiły w gusta znaczącej części odbiorców. Pozostałe partie rozmawiają raczej z sobą niż z wyborcami, co powoduje, że choć na prawicy partyjnych ofert jest dużo, to są kiepskiej jakości i nie mają wielu nabywców.
Lider =Ľ partia
Produkcja politycznych bubli często wynika m.in. z przeświadczenia, że można budować siłę partii, opierając się na popularności jej przywódcy. Lech Kaczyński z poparciem wynoszącym 53 proc. nadal zajmuje drugie miejsce na rankingowej liście, ale jego partia - Prawo i Sprawiedliwość - cieszy się (czy raczej martwi) poparciem na poziomie 8 proc., i to tylko dzięki jej sztandarowemu hasłu, jakim jest walka z przestępczością. Popularność polityka wystarcza zaledwie do stworzenia nowej partii. Zdobycie potem trwałego poparcia wymaga dalekosiężnego pomysłu na promocję ugrupowania oraz silnej partyjnej struktury. To nie tyle Leszek Miller wzmacnia poparcie dla SLD, ile sprawna partyjna machina wynosi go na szczyty rankingu polityków.
Polityczny rynek producenta
Znaczna część polityków prawicy pracuje tak, jakby polityczny rynek był rynkiem producenta, a nie odbiorcy. W Akcji Wyborczej Solidarność Prawicy zabrakło zarówno pomysłu na kampanię wyborczą, jak i sprawnego aparatu, który mógłby taki pomysł zrealizować. Wynika to w dużej mierze z oporu polityków akcji przed przekształceniem AWSP w jedną partię. Nawet teraz, gdy poparcie dla akcji nie sięga nawet 8 proc. (próg wyborczy dla koalicji), partie współtworzące AWSP nie chcą się zjednoczyć. Świadczy to o tym, że nie liczą się z opinią publiczną - ilu obywateli obchodzą różnice programowe między ZChN, PPChD i RS AWS? Konkurowanie partii wchodzących w skład AWSP o wpływy spowodowało, że ani borykający się z dokończeniem reform rząd Jerzego Buzka nie otrzymał dostatecznego wsparcia w parlamencie, ani nie została stworzona sprawna machina partyjna. Toteż AWSP rozpoczęła kampanię wyborczą z opóźnieniem, a na dodatek chaotycznie. Inaczej być nie może, skoro przy akompaniamencie haseł o potrzebie jedności z tej prawicowej koalicji odchodzi Ruch Odbudowy Polski Jana Olszewskiego, a przystępuje do niej Konfederacja Polski Niepodległej Leszka Moczulskiego. Większość wyborców nic z tego nie rozumie. W rezultacie premier Jerzy Buzek, lider AWSP, utracił aż 11 proc. zwolenników, a Marianowi Krzaklewskiemu - "ojcu" akcji, a dziś przewodniczącemu jej klubu parlamentarnego i przywódcy "Solidarności" - aż 81 proc. res-pondentów życzy zaniechania dalszej kariery politycznej. Brak "pomysłu na AWSP" i sprawnej machiny partyjnej doprowadził do spadku popularności jej przywódców.
Najlepszym przykładem niezrozumienia mechanizmów wolnego rynku polityki jest jednak ugrupowanie pod nazwą Liga Polskich Rodzin. Utworzyli je politycy, którzy zdawali sobie sprawę, że pojedynczo nie zdołają wejść do parlamentu. Wydawało im się więc, że wystarczy tuż przed wyborami wspólnie utworzyć partię i powielać hasła sprzeciwu wobec Unii Europejskiej i globalizacji, aby od razu zawojować znaczną część elektoratu. Tymczasem problemy związane z integracją Polski z UE interesują 7 proc. wyborców, zaś inne hasło - ograniczenie prawa do aborcji - zajmuje uwagę 3 proc. Polaków. Ponadto politycy ligi pozbawieni są nawet tego atutu, którym dysponuje Prawo i Sprawiedliwość, czyli popularnego polityka. Najwięcej przychylnych głosów (13 proc.) zebrał Jan Łopuszański, były kandydat na prezydenta, lecz aż połowa respondentów nie chce, aby wywierał on większy wpływ na życie publiczne. W rezultacie Łopuszański okupuje ostatnie, dwudzieste miejsce na rankingowej liście.
Nic dziwnego, że politycy LPR cieszą się z nawiązania współpracy z Janem Olszewskim. Wprawdzie ROP przestał się liczyć w rankingach partii, ale Olszewski ma jeszcze 30 proc. zwolenników. Tyle że to właśnie Olszewski był jednym z tych, którzy przeszli drogę budowy partii przez wykorzystywanie własnej popularności. Utworzony po wyborach prezydenckich w 1995 r. ROP szybko zdobył w rankingach poparcie około 15 proc. elektoratu. Nieumiejętność budowania mocnych struktur obniżyła loty ruchu do poziomu błędu statystycznego. Na razie nie widać, aby miotający się między AWSP, PiS i LPR Olszewski wyciągnął wnioski z historii, co źle wróży dynamice działań ligi, która w tej chwili jest aprobowana przez 3 proc. obywateli. Polscy nacjonaliści ścigają się więc z mającą podobne poparcie Samoobroną. Jej lider Andrzej Lepper zdobył 32 proc. zwolenników, czyli o 2 proc. więcej niż Olszewski.
W poszukiwaniu straconych wyborców
Pogubili się skupieni w Unii Wolności politycy centrum. O tym, że unia sytuuje się poniżej progu wyborczego, który dla partii wynosi 5 proc., nie przesądził tym razem brak partyjnych struktur, ale pomysłu na kampanię. Najważniejszym elementem działań marketingowych nie jest bowiem sama kampania reklamowa - hasła, program, billboardy i kolor baloników - lecz precyzyjne określenie jej adresata. Tymczasem unia, najpierw szamocąc się w koalicji z koalicją, jaką była AWS, a potem przechodząc niekonsekwentnie do opozycji, straciła z pola widzenia swych wyborców. I zanim określiła odbiorcę swych haseł mianem "klasa średnia", obywatele, których można zaliczyć do powstającej klasy średniej, skorzystali z oferty Platformy Obywatelskiej. Wzrost liczby zwolenników UW z 2 proc. do 4 proc. wskazuje, że objazd kraju autobusem zwanym "Ekspresem Wolności" rozpoczął powolne odzyskiwanie utraconego na rzecz konkurencji rynku.
"Nocny stróż" kontra "anioł stróż"
Za to poparcie dla SLD, a także PO (14 proc.) i PSL (12 proc.) wskazuje, że liderzy tych ugrupowań opanowali zasady politycznego marketingu i działania przedsiębiorstw zwanych partiami. Dzięki temu są najbardziej przekonujący w przedstawianiu problemów, które szczególnie interesują społeczeństwo: zwalczania bezrobocia (85 proc. wskazań w rankingu społecznie ważnych prob-lemów), walki z przestępczością (49 proc.), uzdrowienia służby zdrowia (45 proc.), systemu emerytalno-rentowego (23 proc.), wysokości podatków (21 proc.) i rolnictwa (16 proc.).
Oczekiwania klientów na politycznym rynku są zróżnicowane i zainteresowanie zwalczaniem bezrobocia nie musi oznaczać, że wyborcy wiążą swoje nadzieje wyłącznie z lewicą. Aż 42 proc. respondentów uważa, iż rolę kompetentnej opozycji najlepiej odgrywałaby - w razie przejęcia rządów przez lewicę - Platforma Obywatelska. W opinii 14 proc. respondentów najbardziej kompetentną opozycją byłoby PSL. Biorąc pod uwagę ostre różnice programowe między PO a PSL, widać wyraźnie, że znaczna część Polaków jest w oglądzie świata mocno podzielona. Jedni uważają, że rozwiązywaniu problemów - również bezrobotnych - pomoże obniżanie i upraszczanie podatków oraz przekształcenie państwa w "stróża nocnego", inni optują na rzecz wyższych podatków oraz państwa "anioła stróża". Dominacja platformy w rankingu partii, które mogą tworzyć najsilniejszą opozycję wobec ewentualnego rządu Leszka Millera, wskazuje jednak, że ugrupowanie to ma największe szanse stać się na centroprawicy tym, czym jest SLD na lewicy. Uwzględniając, że zarówno Andrzej Olechowski, jak i Maciej Płażyński, marszałek Sejmu, utracili część poparcia (odpowiednio: 8 proc. i 5 proc.), można stwierdzić, że platforma okrzepła na tyle, by jej popularność nie zależała od politycznej kondycji liderów. Co oznacza, że jej oferta została już "kupiona".
LDSS - partia przyszłości
Inaczej jest w wypadku PSL - ugrupowania od dawna okrzepłego w swych strukturach i mającego stałych odbiorców, czyli rolników, co zapewnia Jarosławowi Kalinowskiemu, prezesowi stronnictwa, 42-procentowe poparcie na rankingowej liście. Dopiero przemiany gospodarcze i cywilizacyjne na wsi zdołają złamać monopol PSL w tym segmencie politycznego rynku. A że nie nastąpi to szybko, ludowcy mogą spokojnie przetrwać jeszcze kilka kadencji Sejmu. Największą niespodziankę wszystkim ugrupowaniom może w przyszłości sprawić tylko partia LDSS (Lepiej Dać Sobie Spokój) - o ile jej zwolennicy uznają, że warto jednak znaleźć reprezentantów swoich interesów.
Więcej możesz przeczytać w 33/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.