Uwielbiam głowiznę cielęcą, przede wszystkim móżdżek". "Z przyjaciółmi jadam faszerowany żołądek wieprzowy". Kim są panowie, którzy mają tak wyrafinowane upodobania kulinarne? To prezydent Francji Jacques Chirac i były kanclerz Niemiec Helmut Kohl.
Gusty kulinarne polityka są nieodłącznym elementem jego wizerunku. Subtelny Franois Mitterrand zajadał się więc pieczonymi ortolanami, czyli trznadlami ogrodowymi, tak małymi, że zjada się je wraz z kostkami. Giennadij Ziuganow, lider rosyjskich komunistów, uwielbia z kolei zwykłe ziemniaki. Intelektualista Vaclav Havel delektuje się kurą o delikatnym smaku, przyrządzaną na miodzie, ale jako prezydent wszystkich Czechów nie może nie pić piwa. Bill Clinton, były prezydent USA, jak na demokratę przystało, najbardziej ceni sobie "restaurację inną niż wszystkie", czyli McDonalda, a w nim big maca.
Jego poprzednicy odżywiali się lekko i przyjemnie. John F. Kennedy zajadał się cynamonowymi tostami z mlekiem, Richard M. Nixon uwielbiał biały ser i sałatkę z awokado, Ronald Reagan makaron z serem, a George Bush cielęce żeberka. Prezydentowi Bushowi juniorowi wystarczy kanapka z masłem orzechowym. Takim menu nie byłby zachwycony Helmut Kohl. "Od wszystkiego, co lubię jeść, się tyje, a to, co powinienem jeść, nie smakuje mi" - rozpaczał.
Lech Wałęsa, który niegdyś był wielkim miłośnikiem czerniny, czyli zupy z kaczej krwi, został wegetarianinem. Jego żona przygotowywała właśnie pieczyste, gdy powracający z wykładów w USA Wałęsa oświadczył: "Nie jadam mięsa". O miłej atmosferze w czasie kolacji nie było już mowy. Były prezydent ma nadzieję, że dzięki wegetariańskiej diecie zrzuci 20 kg nadwagi. Poza tym "mrożą to mięso, odmrażają, nie wiadomo, co w nim siedzi. A roślina - zwiędnięta czy przypalona - zawsze dobra" - tłumaczy. Niechęcią napawa też Wałęsę zabijanie zwierząt. Żal mu i roślin, bo uważa, że to też żywe istoty, choć ich cierpienia nie są tak oczywiste. "Nie są podobne do nas, nie mają wątroby, płuc czy jelit" - mówi były prezydent. Zamierza jednak od czasu do czasu skubnąć sobie rybkę. "Musi być ta rybka, bo bez tego mąż by mi padł" - dodaje pani Danuta.
Jolanta Kwaśniewska uważa, że jej mąż tyje nawet od wody mineralnej. Prezydent Kwaśniewski często jest na diecie, choć ostatnie efekty odchudzania były widoczne sześć lat temu, gdy po raz pierwszy ubiegał się o prezydenturę. Podstawą jego słynnej diety jest zupa kapuściana, zwana też prezydencką, mająca po prostu właściwości odwadniające. Podobno im więcej się jej je, tym bardziej się chudnie. Propagatorem tej diety był Jerzy Szmajdziński, dzięki niej schudli - przynajmniej na pewien czas - Józef Oleksy i Wit Majewski.
Zupa kapuściana nie jest jednak ulubionym daniem w domu państwa Kwaśniewskich. Jolanta Kwaśniewska wyznała, że jest nim zupa grzybowa. Poseł Unii Wolności Jacek Kuroń lubi ruskie pierogi ze słoniną i ostrą papryką. Deserów nie jada. Za to Jan Olszewski, lider Ruchu Odbudowy Polski, najchętniej jadłby tylko słodycze, ewentualnie jeszcze pieczywo. Leszek Miller, który żelazną ręką trzyma polityków sojuszu, potrafi też pewnie dzierżyć patelnię, na której przyrządza ulubione potrawy: placki ziemniaczane i naleśniki podawane na słodko.
Premier Jerzy Buzek w trakcie pikniku w Ministerstwie Rolnictwa, na którym rozdawano nagrody "Polska dobra żywność", wyznał, że wraz z wiekiem coraz bardziej ceni sobie "proste, swojskie jedzenie, na przykład schabowego". Bardziej przekonująco opowiadał o swojej miłości do golonki, żeberek i wołowiny Artur Balazs, minister rolnictwa. Patrząc na jego figurę, można mieć pewność: nie zmyśla! Polscy politycy nie są wybredni. Bronisław Komorowski, poseł SKL-PO i minister obrony narodowej, jest w stanie "zjeść wszystko". Władysław Frasyniuk z Unii Wolności także nie wybrzydza, uważa, że to efekt pobytu w więzieniu. Sylwia Pusz z SLD nie wypiłaby tylko denaturatu i mleka z kożuchem. Jerzy Dziewulski (SLD) w odróżnieniu od swych partyjnych kolegów "nie wziąłby do ust wódki, bo jest abstynentem", ale podziela wstręt do mleka z kożuchem. Okazuje się, że nie jest to tylko przypadłość posłów sojuszu, bo również Aleksandrowi Łuczakowi z PSL przeszkadza kożuch na mleku. Łuczak nie lubi także śledzi, podobnie jak Zbigniew Sobotka z SLD. Z kolei niezależny Maciej Jankowski za żadne skarby nie zjadłby zupy owocowej z makaronem. Natomiast Roman Jagieliński uwielbia zupę wiśniową, kaszę i zrazy wołowe, ale tylko z polskich zdrowych krów.
Kuchnia polska jest ponadpartyjna. Uwielbia ją też Franciszek Stefaniuk z PSL i Mirosław Styczeń z Prawa i Sprawiedliwości. Styczeń wyznaje, że jest entuzjastą pierogów, bigosu, kapusty kiszonej, oscypka, twarogu oraz barszczu w obu kolorach. Wicemarszałek Marek Borowski woli jednak amerykańszczyznę. Kiedy jeszcze nie walczył z cholesterolem, bywał nie tylko w McDonaldzie, ale także w Burger Kingu i KFC. "Jadłem pikantne skrzydełka, hamburgery, hot dogi. To było dobre" - wspomina z rozrzewnieniem. Maciejowi Manickiemu z OPZZ i Markowi Biernackiemu, szefowi MSWiA, również smakują potrawy z fast foodów. Stefan Niesiołowski z AWSP, jak mówi jego żona, "do jedzenia nie przywiązuje wagi, tak jak do wielu innych prozaicznych spraw. Zjada szybko i dużo, cokolwiek jest na stole, i lubi wszystko poza czerniną, kaszanką i śledziami marynowanymi. Pochłania niesamowite ilości zupy. Muszę ją gotować całymi wiadrami. Donald Tusk, wicemarszałek Senatu i jeden z liderów PO, obiadu mógłby nie jeść, za to przepada za chlebem z masłem. Bywa jednak smakoszem: zrazy zawijane czy kura ť la Bombaj z curry, duszona z orzechami w mleku, sprawiają mu najwięcej radości.
Polityka pomaga też raz na zawsze odrzucić znienawidzone potrawy. George Bush senior w roku 1990 powiedział: "Nie lubię brokułów od czasu, gdy byłem dzieckiem i przyrządzała mi je matka. Teraz jestem prezydentem Stanów Zjednoczonych i oświadczam: nie zamierzam więcej jeść brokułów".
Gusty kulinarne polityka są nieodłącznym elementem jego wizerunku. Subtelny Franois Mitterrand zajadał się więc pieczonymi ortolanami, czyli trznadlami ogrodowymi, tak małymi, że zjada się je wraz z kostkami. Giennadij Ziuganow, lider rosyjskich komunistów, uwielbia z kolei zwykłe ziemniaki. Intelektualista Vaclav Havel delektuje się kurą o delikatnym smaku, przyrządzaną na miodzie, ale jako prezydent wszystkich Czechów nie może nie pić piwa. Bill Clinton, były prezydent USA, jak na demokratę przystało, najbardziej ceni sobie "restaurację inną niż wszystkie", czyli McDonalda, a w nim big maca.
Jego poprzednicy odżywiali się lekko i przyjemnie. John F. Kennedy zajadał się cynamonowymi tostami z mlekiem, Richard M. Nixon uwielbiał biały ser i sałatkę z awokado, Ronald Reagan makaron z serem, a George Bush cielęce żeberka. Prezydentowi Bushowi juniorowi wystarczy kanapka z masłem orzechowym. Takim menu nie byłby zachwycony Helmut Kohl. "Od wszystkiego, co lubię jeść, się tyje, a to, co powinienem jeść, nie smakuje mi" - rozpaczał.
Lech Wałęsa, który niegdyś był wielkim miłośnikiem czerniny, czyli zupy z kaczej krwi, został wegetarianinem. Jego żona przygotowywała właśnie pieczyste, gdy powracający z wykładów w USA Wałęsa oświadczył: "Nie jadam mięsa". O miłej atmosferze w czasie kolacji nie było już mowy. Były prezydent ma nadzieję, że dzięki wegetariańskiej diecie zrzuci 20 kg nadwagi. Poza tym "mrożą to mięso, odmrażają, nie wiadomo, co w nim siedzi. A roślina - zwiędnięta czy przypalona - zawsze dobra" - tłumaczy. Niechęcią napawa też Wałęsę zabijanie zwierząt. Żal mu i roślin, bo uważa, że to też żywe istoty, choć ich cierpienia nie są tak oczywiste. "Nie są podobne do nas, nie mają wątroby, płuc czy jelit" - mówi były prezydent. Zamierza jednak od czasu do czasu skubnąć sobie rybkę. "Musi być ta rybka, bo bez tego mąż by mi padł" - dodaje pani Danuta.
Jolanta Kwaśniewska uważa, że jej mąż tyje nawet od wody mineralnej. Prezydent Kwaśniewski często jest na diecie, choć ostatnie efekty odchudzania były widoczne sześć lat temu, gdy po raz pierwszy ubiegał się o prezydenturę. Podstawą jego słynnej diety jest zupa kapuściana, zwana też prezydencką, mająca po prostu właściwości odwadniające. Podobno im więcej się jej je, tym bardziej się chudnie. Propagatorem tej diety był Jerzy Szmajdziński, dzięki niej schudli - przynajmniej na pewien czas - Józef Oleksy i Wit Majewski.
Zupa kapuściana nie jest jednak ulubionym daniem w domu państwa Kwaśniewskich. Jolanta Kwaśniewska wyznała, że jest nim zupa grzybowa. Poseł Unii Wolności Jacek Kuroń lubi ruskie pierogi ze słoniną i ostrą papryką. Deserów nie jada. Za to Jan Olszewski, lider Ruchu Odbudowy Polski, najchętniej jadłby tylko słodycze, ewentualnie jeszcze pieczywo. Leszek Miller, który żelazną ręką trzyma polityków sojuszu, potrafi też pewnie dzierżyć patelnię, na której przyrządza ulubione potrawy: placki ziemniaczane i naleśniki podawane na słodko.
Premier Jerzy Buzek w trakcie pikniku w Ministerstwie Rolnictwa, na którym rozdawano nagrody "Polska dobra żywność", wyznał, że wraz z wiekiem coraz bardziej ceni sobie "proste, swojskie jedzenie, na przykład schabowego". Bardziej przekonująco opowiadał o swojej miłości do golonki, żeberek i wołowiny Artur Balazs, minister rolnictwa. Patrząc na jego figurę, można mieć pewność: nie zmyśla! Polscy politycy nie są wybredni. Bronisław Komorowski, poseł SKL-PO i minister obrony narodowej, jest w stanie "zjeść wszystko". Władysław Frasyniuk z Unii Wolności także nie wybrzydza, uważa, że to efekt pobytu w więzieniu. Sylwia Pusz z SLD nie wypiłaby tylko denaturatu i mleka z kożuchem. Jerzy Dziewulski (SLD) w odróżnieniu od swych partyjnych kolegów "nie wziąłby do ust wódki, bo jest abstynentem", ale podziela wstręt do mleka z kożuchem. Okazuje się, że nie jest to tylko przypadłość posłów sojuszu, bo również Aleksandrowi Łuczakowi z PSL przeszkadza kożuch na mleku. Łuczak nie lubi także śledzi, podobnie jak Zbigniew Sobotka z SLD. Z kolei niezależny Maciej Jankowski za żadne skarby nie zjadłby zupy owocowej z makaronem. Natomiast Roman Jagieliński uwielbia zupę wiśniową, kaszę i zrazy wołowe, ale tylko z polskich zdrowych krów.
Kuchnia polska jest ponadpartyjna. Uwielbia ją też Franciszek Stefaniuk z PSL i Mirosław Styczeń z Prawa i Sprawiedliwości. Styczeń wyznaje, że jest entuzjastą pierogów, bigosu, kapusty kiszonej, oscypka, twarogu oraz barszczu w obu kolorach. Wicemarszałek Marek Borowski woli jednak amerykańszczyznę. Kiedy jeszcze nie walczył z cholesterolem, bywał nie tylko w McDonaldzie, ale także w Burger Kingu i KFC. "Jadłem pikantne skrzydełka, hamburgery, hot dogi. To było dobre" - wspomina z rozrzewnieniem. Maciejowi Manickiemu z OPZZ i Markowi Biernackiemu, szefowi MSWiA, również smakują potrawy z fast foodów. Stefan Niesiołowski z AWSP, jak mówi jego żona, "do jedzenia nie przywiązuje wagi, tak jak do wielu innych prozaicznych spraw. Zjada szybko i dużo, cokolwiek jest na stole, i lubi wszystko poza czerniną, kaszanką i śledziami marynowanymi. Pochłania niesamowite ilości zupy. Muszę ją gotować całymi wiadrami. Donald Tusk, wicemarszałek Senatu i jeden z liderów PO, obiadu mógłby nie jeść, za to przepada za chlebem z masłem. Bywa jednak smakoszem: zrazy zawijane czy kura ť la Bombaj z curry, duszona z orzechami w mleku, sprawiają mu najwięcej radości.
Polityka pomaga też raz na zawsze odrzucić znienawidzone potrawy. George Bush senior w roku 1990 powiedział: "Nie lubię brokułów od czasu, gdy byłem dzieckiem i przyrządzała mi je matka. Teraz jestem prezydentem Stanów Zjednoczonych i oświadczam: nie zamierzam więcej jeść brokułów".
Więcej możesz przeczytać w 33/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.