Andrzej Kropiwnicki: Dlaczego dyscyplina, którą pan uprawia, nazywa się rzut młotem? Przecież to, czym rzucacie, nie przypomina młota.
Szymon Ziółkowski: Rzeczywiście nasz młot nie przypomina prawdziwego. Ale kiedyś ten sport wyglądał zupełnie inaczej. Rzut młotem to dyscyplina wywodząca się z Irlandii i Szkocji. Tam tradycja się zachowała. Faceci ubrani w gustowne spódniczki do dziś jeszcze rzucają czymś, co zazwyczaj służy do wbijania gwoździ.
Motek: Potrafi pan jeszcze marzyć? W sporcie zdobył pan wszystko, co było do zdobycia.
- Każdy sukces niejako generuje pragnienie odniesienia kolejnego sukcesu. Wszyscy sportowcy, którzy coś osiągnęli, uzależniają się od tego uczucia. Co do mnie, to absolutnie nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa. Chciałbym wyrównać osiągnięcie Korzeniowskiego i zdobyć wielkiego szlema. W lekkiej atletyce oznacza to zdobycie trzech złotych medali na trzech najważniejszych imprezach - podczas igrzysk olimpijskich, na mistrzostwach świata i mistrzostwach Europy. O tym marzę i do tego będę dążył.
Lidia: Kilka miesięcy temu bardzo krytykował pan ludzi rządzących w Polsce lekką atletyką, m.in. za złe zarządzanie pieniędzmi. Coś się zmieniło?
- Od tego czasu zmieniło się tyle, że chwilowo nie krytykuję tych ludzi publicznie. Spokojnie czekam na efekty ich pracy. Ale na razie nadal nie jest w lekkiej atletyce tak, jak powinno być.
Kiboloo: Co się dzieje z polskimi lekkoatletami? Ciągle jakieś kontuzje. Czy to skutki stosowania dopingu?
- Bez przesady! Dlaczego zaraz "ciągle"? Sport wyczynowy to taki zawód, w którym o kontuzję łatwo. Sam niejednokrotnie miałem na sztandze przeszło trzysta kilogramów i w każdej chwili mogło mi się coś złego przytrafić. Na szczęście od dwóch lat nie miałem poważniejszej kontuzji. A inni? Nie wiem. Może mają pecha?
Paker: Czy to prawda, że większość sportowców jest na dopingu? Czy w ogóle można być mistrzem, nie używając "koksu"?
- Po każdych zawodach ich uczestnicy, a już na pewno pierwsza trójka, badani są przez komisję antydopingową. Dopóki wyniki badań nie dowiodą przyjmowania środków dopingujących, dopóty nie można nikogo o nic oskarżyć. Faktem jest jednak, że w dzisiejszym sporcie dużo zależy od poziomu medycyny w konkretnych państwach. Doskonale zdaję sobie sprawę, że niektóre odżywki, którymi posiłkują się czarnoskórzy sprinterzy, już wkrótce znajdą się na liście środków niedozwolonych. Ale na razie na niej nie są, więc wszystko jest OK.
Rychu: Czy to prawda, że biali sprinterzy nie mają szans na nawiązanie walki z czarnoskórymi zawodnikami?
- Tak twierdzą najczęściej właśnie biali sprinterzy, którzy powołują się na różnice w budowie czarnych i białych. Ciekawe, dlaczego nie widać tego w innych dyscyplinach sportu? A swoją drogą, choćby nasz Urbaś, a przedtem Menea udowodnili, że z czarnoskórymi mistrzami można powalczyć. Zwłaszcza jeżeli do sprintu zaliczyć biegi na 800 metrów, co chyba nie jest przesadnym nadużyciem. A że na razie białym najwyraźniej czegoś jeszcze brakuje do medali, to już ich sprawa.
Janusz: Czy sukcesy pańskie i Korzeniowskiego przekładają się na pieniądze przeznaczane na szkolenia innych lekkoatletów?
- Raczej na nasze własne premie przyznawane przez organizatorów zawodów. Choć warto podkreślić, że za sukces na igrzyskach olimpijskich dostałem od polskich władz sportowych nagrodę pieniężną i seicento. Za sukces w Edmonton zainkasowałem nawet sporo pieniędzy od Kanadyjczyków. Niestety, wszystko to podlega w Polsce opodatkowaniu, co jest już mniej przyjemne. Co do lekkiej atletyki w ogóle, ostatnio dotacje trochę się zwiększyły. Nie jest to jednak zasługa Korzeniowskiego czy Ziółkowskiego, lecz całej ekipy polskich lekkoatletów, która w tym sezonie zaprezentowała się naprawdę dobrze.
Fiskusik: Czy młociarz w czasie kariery sportowej może zarobić tyle, żeby starczyło mu na całe życie, jak to się dzieje w wypadku piłkarzy?
- Piłkarze rocznie zarabiają tyle, ile młociarz przez całe życie. Nie ma nawet porównania. Ale ja się cały czas staram i myślę, że może coś jeszcze osiągnę. Mam zamiar porzucać jeszcze jakieś dziesięć lat.
Szymon Ziółkowski: Rzeczywiście nasz młot nie przypomina prawdziwego. Ale kiedyś ten sport wyglądał zupełnie inaczej. Rzut młotem to dyscyplina wywodząca się z Irlandii i Szkocji. Tam tradycja się zachowała. Faceci ubrani w gustowne spódniczki do dziś jeszcze rzucają czymś, co zazwyczaj służy do wbijania gwoździ.
Motek: Potrafi pan jeszcze marzyć? W sporcie zdobył pan wszystko, co było do zdobycia.
- Każdy sukces niejako generuje pragnienie odniesienia kolejnego sukcesu. Wszyscy sportowcy, którzy coś osiągnęli, uzależniają się od tego uczucia. Co do mnie, to absolutnie nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa. Chciałbym wyrównać osiągnięcie Korzeniowskiego i zdobyć wielkiego szlema. W lekkiej atletyce oznacza to zdobycie trzech złotych medali na trzech najważniejszych imprezach - podczas igrzysk olimpijskich, na mistrzostwach świata i mistrzostwach Europy. O tym marzę i do tego będę dążył.
Lidia: Kilka miesięcy temu bardzo krytykował pan ludzi rządzących w Polsce lekką atletyką, m.in. za złe zarządzanie pieniędzmi. Coś się zmieniło?
- Od tego czasu zmieniło się tyle, że chwilowo nie krytykuję tych ludzi publicznie. Spokojnie czekam na efekty ich pracy. Ale na razie nadal nie jest w lekkiej atletyce tak, jak powinno być.
Kiboloo: Co się dzieje z polskimi lekkoatletami? Ciągle jakieś kontuzje. Czy to skutki stosowania dopingu?
- Bez przesady! Dlaczego zaraz "ciągle"? Sport wyczynowy to taki zawód, w którym o kontuzję łatwo. Sam niejednokrotnie miałem na sztandze przeszło trzysta kilogramów i w każdej chwili mogło mi się coś złego przytrafić. Na szczęście od dwóch lat nie miałem poważniejszej kontuzji. A inni? Nie wiem. Może mają pecha?
Paker: Czy to prawda, że większość sportowców jest na dopingu? Czy w ogóle można być mistrzem, nie używając "koksu"?
- Po każdych zawodach ich uczestnicy, a już na pewno pierwsza trójka, badani są przez komisję antydopingową. Dopóki wyniki badań nie dowiodą przyjmowania środków dopingujących, dopóty nie można nikogo o nic oskarżyć. Faktem jest jednak, że w dzisiejszym sporcie dużo zależy od poziomu medycyny w konkretnych państwach. Doskonale zdaję sobie sprawę, że niektóre odżywki, którymi posiłkują się czarnoskórzy sprinterzy, już wkrótce znajdą się na liście środków niedozwolonych. Ale na razie na niej nie są, więc wszystko jest OK.
Rychu: Czy to prawda, że biali sprinterzy nie mają szans na nawiązanie walki z czarnoskórymi zawodnikami?
- Tak twierdzą najczęściej właśnie biali sprinterzy, którzy powołują się na różnice w budowie czarnych i białych. Ciekawe, dlaczego nie widać tego w innych dyscyplinach sportu? A swoją drogą, choćby nasz Urbaś, a przedtem Menea udowodnili, że z czarnoskórymi mistrzami można powalczyć. Zwłaszcza jeżeli do sprintu zaliczyć biegi na 800 metrów, co chyba nie jest przesadnym nadużyciem. A że na razie białym najwyraźniej czegoś jeszcze brakuje do medali, to już ich sprawa.
Janusz: Czy sukcesy pańskie i Korzeniowskiego przekładają się na pieniądze przeznaczane na szkolenia innych lekkoatletów?
- Raczej na nasze własne premie przyznawane przez organizatorów zawodów. Choć warto podkreślić, że za sukces na igrzyskach olimpijskich dostałem od polskich władz sportowych nagrodę pieniężną i seicento. Za sukces w Edmonton zainkasowałem nawet sporo pieniędzy od Kanadyjczyków. Niestety, wszystko to podlega w Polsce opodatkowaniu, co jest już mniej przyjemne. Co do lekkiej atletyki w ogóle, ostatnio dotacje trochę się zwiększyły. Nie jest to jednak zasługa Korzeniowskiego czy Ziółkowskiego, lecz całej ekipy polskich lekkoatletów, która w tym sezonie zaprezentowała się naprawdę dobrze.
Fiskusik: Czy młociarz w czasie kariery sportowej może zarobić tyle, żeby starczyło mu na całe życie, jak to się dzieje w wypadku piłkarzy?
- Piłkarze rocznie zarabiają tyle, ile młociarz przez całe życie. Nie ma nawet porównania. Ale ja się cały czas staram i myślę, że może coś jeszcze osiągnę. Mam zamiar porzucać jeszcze jakieś dziesięć lat.
Więcej możesz przeczytać w 34/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.