Michel Houellebecq stał się sławny w 1998 r. po wydaniu drugiej powieści „Cząstki elementarne”. Wyglądał wtedy jak menel. Bezkształtne łachy, widoczne braki w uzębieniu, zgarbiona sylwetka, zmierzwione włosy, nieodłączny papieros. Czy to była przemyślana strategia autora kilku tomików poezji, bo przecież taki wizerunek musiał zwracać uwagę wśród na ogół nieźle wystylizowanych Francuzów? Czy może wyraz protestu przeciw tej dekadenckiej elegancji i manifestacja tego, że nie ma powodu starać się o wygląd, kiedy nasza cywilizacja i w ogóle świat szybkim krokiem zmierza w stronę upadku?
Powieść jednak była na tyle dobra, że stał się pisarzem jednakowo cenionym i nienawidzonym, za anarchizm, nihilizm i co tam mu jeszcze przypisywano. Wśród dam zajmujących się literaturą budził ciepłe uczucia i chęć zaopiekowania się, bo taki zdolny, przenikliwy i wrażliwy, a jednocześnie tak nieporadnie obsługujący codzienność.
No, chyba że za pisanie o nim brały się feministki – wtedy piętnowany był za mizoginię, która jednak jakoś szczególnie wyraźna w jego twórczości nie była, a jeśli była, to wciśnięta między szereg prowokacyjnych głupstw, który wypisywał i wygadywał w wywiadach (np. o Trumpie czy NATO).
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.