Bez znieczulenia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Cierpienia nieuleczalnie chorych można uśmierzyć
Kiedy nadchodził ból, mój dwudziestojednoletni pacjent cierpiący na nowotwór szczęki wpadał w panikę. Rozpaczliwie szukał środków mogących złagodzić cierpienie. Płakał, krzyczał, tarzał się. Skarżył się, że sama myśl o bólu powoduje u niego paniczny strach, po którym przychodzi atak - opowiada prof. Jacek Łuczak, krajowy konsultant ds. medycyny paliatywnej. W Polsce ból traktuje się jak nieunikniony symptom choroby. Tymczasem nie tylko można, ale nawet trzeba go leczyć. Największe cierpienie - zdaniem specjalistów - związane jest z nowotworami i porodem. O ile jednak bóle porodowe łączą się z radością z przyjścia na świat dziecka, o tyle spowodowane rakiem są wyjątkowo destrukcyjne. Na każdym kroku przypominają człowiekowi, że z jego organizmem dzieje się coś niedobrego. Nasilenie dolegliwości chory odbiera jako sygnał nieskuteczności leczenia. Utwierdza się w przekonaniu, że choroba postępuje i nieuchronnie zbliża się śmierć.

Rak nie musi boleć
W naszym kraju powszechne jest przekonanie, że chory na nowotwór musi cierpieć. Boimy się raka w znacznej mierze dlatego, że obawiamy się związanego z nim bólu. Dolegliwości utrudniają sen, spożywanie posiłków, niszczą więzi uczuciowe, potęgują izolację, żal do bliskich, zazdrość o zdrowie i normalne życie. W konsekwencji prowadzą do tego, że najbliżsi chorego oddychają z ulgą, gdy cierpienie znajduje swój tragiczny finał. A tak być nie musi, gdyż aż w 90 proc. wypadków ból można zmniejszyć.
Polscy lekarze jednak niewiele wiedzą na ten temat. Przychodni leczących ból mamy zdecydowanie za mało i podlegają one lecznictwu neurologicznemu (notabene prowadzą je anestezjolodzy).
A do neurologa trzeba mieć skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu. Tymczasem w krajach zachodnioeuropejskich placówki te są samodzielne - głównie dlatego, że stale przybywa ludzi starszych, przewlekle chorych, rośnie też liczba cierpiących na raka.

Szkoła zwalczania bólu
Aby zmienić stosunek do leczenia bólu, powinno się zacząć od szkolenia studentów medycyny. Na warszawskiej Akademii Medycznej temu tematowi poświęcona jest tylko godzina wykładów - to zdecydowanie za mało. Teorii powinny towarzyszyć też zajęcia praktyczne z opieki paliatywnej. - Kiedy pytam studenta szóstego roku medycyny, jak podać ampułkę leku przeciwbólowego, jakie dawki zastosować, jakie nowoczesne środki przeciwbólowe są dostępne na rynku, okazuje się, że nie ma o tym pojęcia - opowiada prof. Jacek Łuczak.
- Ignorowane jest kształcenie dotyczące mechanizmu powstawania bólu, możliwości jego oceny i leczenia. Cierpienie i problemy umierania nie zostały ujęte w programach nauczania studentów medycyny w kilku uczelniach. O tym, że wielu ludzi umiera w męczarniach, po prostu się nie mówi.
Z powodu chorób nowotworowych co roku umiera w Polsce prawie 80 tys. osób, a liczba chorych ciągle rośnie. Ma to związek ze starzeniem się społeczeństwa, zanieczyszczeniem środowiska i zwiększeniem liczby czynników kancerogennych. Z bólem musi walczyć około 70 tys. chorujących na raka; problem cierpienia dotyka także ich najbliższych. Właśnie dlatego powstał ogólnokrajowy program "Życie bez bólu nowotworowego", realizowany przez Polskie Towarzystwo Opieki Paliatywnej i Polskie Towarzystwo Badania Bólu. Ponad stu lekarzy z całego kraju udziela bezpłatnych porad, jak sobie radzić z bólem nowotworowym, pod numerem bezpłatnej infolinii 0 800 120 261. Na świecie prowadzonych jest wiele akcji zmierzających do pogłębienia wiedzy na ten temat, najwięcej organizuje się ich w Stanach Zjednoczonych (między innymi pod hasłami: "Nie bój się mówić o bólu", "Określ swój ból"). Chodzi o to, aby chorzy zaczęli szukać pomocy u właściwych lekarzy.

Terapia antybólowa
Cierpienie można leczyć farmakologicznie, ale także poprzez fizjoterapię, metodami termicznymi, hipnozą. W wypadku bólów przewlekłych podaje się opioidy. U nas jednak ich zażywanie łączy się z przesądem, że pacjenci przyjmujący te preparaty stają się narkomanami, co często uniemożliwia leczenie.
Terapia bólu nowotworowego polega przede wszystkim na podawaniu leków (doustnie i w formie zastrzyków domięśniowych lub podskórnych). Coraz częściej stosuje się też plastry nasączone preparatem wolno wchłanianym przez skórę. Tak zwane przezskórne leczenie jest wygodniejsze, umożliwia zastosowanie mniejszych dawek specyfików i powoduje mniejsze skutki uboczne (na przykład nudności, wymioty, zaparcia czy senność). Lekarze powinni pamiętać, że cierpiący pacjenci gorzej reagują na leczenie i umierają wcześniej niż ci, którzy bólu nie odczuwają.

Więcej możesz przeczytać w 35/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.