Nie wierzyłam że pojadę kiedykolwiek do Chersonia. Kiedy miasto zostało zajęte przez Rosjan na początku marca 2022 roku, nie wierzyłam, że może zostać w ogóle wyzwolone. Na początku kwietnia poznałam (wirtualnie) Maksyma Wowczuka, z którym nawiązałam kontakt. Mieszkał wtedy wciąż w okupowanym przez Rosjan mieście, jego historię publikowaliśmy we „Wprost”.
Długo rozmawiałam z Maksymem i wydawało mi się, że nie będzie miał możliwości wyjechania z Chersonia, a sytuacja tam pogarszała się z dnia na dzień. Wtedy obawiałam się, że nigdy się nie zobaczymy. Ale na początku maja Maksymowi udało się wyjechać z okupowanego Chersonia do Odessy, gdzie spotkaliśmy się kilka dni później. Gdy w lipcu dowództwo ukraińskie ogłosiło plan operacji „Południe” w tego młodego chłopaka wstąpiła nowa nadzieja. Jednak we wrześniu ukraińska kontrofensywa odbiła obwód charkowski (wyzwolenie m.in. Bałakliji, Iziumu czy Kupiańska).
A kiedy Chersoń – pytał retorycznie Maks.
Sytuacja była dynamiczna, bo informacje z południa kraju nie napawały optymizmem, sytuację komplikowało też zaminowanie tamy w Nowej Kachowce. Ale 11 listopada Rosjanie opuścili Chersoń – zostali wypchnięci na drugą stronę Dniepru, skąd teraz nieustannie ostrzeliwują miasto. Jest ono w zasięgu artylerii, w tym pocisków moździerzowych, które spadają w okolicach nabrzeża.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.