„Wprost”: Czy po lekturze raportu możemy mieć jakieś powody do optymizmu?
Milena Kruszewska (Fundacja Watch Health Care): W tym roku praca nad Barometrem była chyba najtrudniejsza ze wszystkich 21 edycji. Zauważyliśmy olbrzymi chaos w placówkach – czasem trzeba było dzwonić po kilka razy w to samo miejsce, bo informacji o tym, jakie są dostępne terminy, i czy one w ogóle są, nie było. I przede wszystkim, z powodu dużej rozbieżności wyników, trzeba było dodzwaniać wiele nowych placówek – tak wygląda nasza weryfikacja.
Szczerze mówiąc praca nad Barometrem, gdy zbierane i analizowane są dane, gdy widać dzień po dniu, z czym musi zmagać się pacjent, przynosi ogromną frustrację.
To poczucie niemocy jest nawet większe niż to, jakie odczuwałam pracując jeszcze w ministerstwie zdrowia.
W informacjach wokół raportu rzeczywiście przewija się wątek wyjątkowo trudnej weryfikacji. Chodzi właśnie o ten chaos?
Tak. Dlatego całego raportu nie pokazaliśmy podczas premiery, bo do ostatnich chwil trwała weryfikacja. Dodzwanialiśmy część szpitali, by się upewnić, że dane świadczenie rzeczywiście jest dostępne w określonym czasie. Mieliśmy np. jedno świadczenie w reumatologii, gdzie kolejka skoczyła nam z 2 miesięcy na… ponad 40. W takiej sytuacji musimy szukać źródła takiego skoku, bo taka zmiana w jednej kolejce wpływa na całe wyniki Barometru.
Drastyczna zmiana.
Udało nam się ustalić, że jest właściwie jedna placówka w Polsce, która wykonuje to świadczenie i tam nawet nie ma kolejek, ale pacjent musi wiedzieć o istnieniu takiego miejsca, a inne placówki go nie informują. To jest kolejna praca, ustalić coś takiego – trzeba dotrzeć do reumatologów, porozmawiać z nimi.
Nie możemy mieć pretensji do szpitali i przychodni, że nie wiedzą, kto gdzie wykonuje dane świadczenie, bo ktoś wyżej zarządza tym systemem. Powinny istnieć algorytmy działania i prowadzenia pacjentów, ale po raporcie widać, że to kuleje.
Mamy problem z kulejącym przepływem informacji?
Być może jest to jeszcze skutek okresu covidowego i tego, że placówki dopiero wracają do normalnego funkcjonowania, ale dla pacjenta to nie jest wytłumaczenie. On nie ma gdzie szukać pomocy.
Zapytałem o powody do optymizmu przewrotnie, bo z raportu wynika, że poprawiło się tylko w kardiologii, nefrologii i pediatrii.
Proszę zwrócić uwagę, że poprawa nie dotyczy kardiologii dziecięcej. W tej dorosłej, gdzie wiele świadczeń jest wysoko wycenionych, kolejki spadają, ale już w dziecięcej tego nie ma. Bywa też tak, że lekarze po prostu wolą zajmować się dorosłymi, a nie dziećmi.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.