Andrzej Kropiwnicki: Jak pan sądzi, dlaczego tak naprawdę premier zwolnił pana na trzy tygodnie przed wyborami?
Jarosław Bauc: To jest pytanie do pana premiera. Byłem zaskoczony tą decyzją i na dobrą sprawę nie usłyszałem żadnego racjonalnego uzasadnienia. Wyjaśnienie sprowadzające się do jednego zdania, że mianowicie dopiero 8 sierpnia poinformowałem rząd o stanie finansów publicznych, jest nieprawdą.
Bolek: Mówi się, że wyrzucając kolejnego ministra, premier udowodnił, iż rząd to już nie rząd, ale komitet wyborczy AWS.
- Pozostawiam to bez komentarza! Ja nie pracowałem w komitecie wyborczym AWS. Wykonywałem za to obowiązki konstytucyjne ministra zgodnie ze swoim poczuciem obowiązku i wiedzą.
Wujek: Czy rzeczywiście jest aż tak źle, jak podają media?
- Gospodarka jest w lepszym stanie niż finanse publiczne, ale tak poważny deficyt budżetowy może zagrozić także jej. Na szczęście w odróżnieniu od krajów, które reformowały finanse publiczne pod presją kryzysu gospodarczego, możemy jeszcze przedsięwziąć odpowiednie kroki, aby uniknąć najgorszego.
KC: Kto jest odpowiedzialny za katastrofalny stan budżetu? Pan czy Balcerowicz?
- Odpowiedzialna jest cała klasa polityczna, która przez ostatnie osiem lat nie była zdolna przeprowadzić reformy systemu finansów publicznych.
Przemysławuu: Media nazwały pana kozłem ofiarnym. Zgadza się pan z nimi?
- Kozłem ofiarnym jest się wtedy, kiedy na ołtarzu jakiejś ważnej sprawy poświęca się siebie. Jeśli finanse państwa zostaną w efekcie moich działań i mojej dymisji zreformowane według mojego planu, to ja bardzo chętnie zostanę takim kozłem.
Katon: Poprzedni budżet się rozsypał. Dlaczego sam nie podał się pan do dymisji?
- Mieliśmy do czynienia z poważną recesją w gospodarce, co wydatnie ograniczyło tegoroczne dochody i na lata następne. W tym roku zabraknie około 17 mld zł. W tej sytuacji optowałem za taką nowelizacją budżetu, która wyraźnie ograniczyłaby wydatki, a na to żadna z sił politycznych nie była przed wyborami gotowa. Co do dymisji... Gdybym czuł się odpowiedzialny za recesję, to pewnie bym zrezygnował. Ale nie czuję się za nią odpowiedzialny!
Baśka: Czy komuś zależało na usunięciu Jarosława Bauca?
- Dla wielu osób było to bardzo wygodne, że przypomnę choćby uchwałę ZChN, w której zjednoczenie zwracało się do premiera z prośbą o odwołanie mnie ze stanowiska. Przed wyborami trudno jest niektórym politykom spotkać się z ludźmi i powiedzieć, że podarunki, które parlament im przygotował, nie będą nigdy wręczone.
Glurpu: Co kryje się pod hasłem "deficyt budżetowy"? Czy tak wielka dziura w budżecie oznacza, że Polska jest bankrutem?
- Oczywiście, że nie. Kraj, osobę czy też podmiot gospodarczy można nazwać bankrutem dopiero wtedy, gdy nie może się wywiązać z płatności. My w takiej sytuacji się nie znajdujemy. Zwrot "deficyt budżetowy" oznacza, że aby finansować wydatki, państwo musi pożyczyć pieniądze. Jeśli deficyt jest zbyt duży, to takiej możliwości nie ma, ale nawet takiej sytuacji nie można nazwać bankructwem.
KC: Tygodnik "Wprost" już dawno ostrzegał przed kryzysem. Dlaczego pan milczał tak długo?
- O kryzysie finansów publicznych mówiłem od bardzo dawna, a tegoroczna dekoniunktura obnażyła ten stan przed wszystkimi. Uważam, że ważniejsze od mówienia jest to, co się robi, żeby temu zapobiec. A podkreślam, że nikt przede mną nie sformułował głębokiego programu naprawy finansów publicznych państwa.
JHK: Jak się pan czuje, widząc, jak prezydent - człowiek SLD, a przedtem PZPR - wetując bezsensowne ustawy, próbuje ratować budżet, który zepsuła AWS?
- Czuję się dobrze. Program naprawczy, który przedstawiłem, został przez wielu polityków potraktowany poważnie. Żadna z sił politycznych nie zakwestionowała konieczności wprowadzenia go w życie. To, co teraz robi prezydent, jest częściową realizacją tego programu, więc mogę mu tylko przyklasnąć.
Jarosław Bauc: To jest pytanie do pana premiera. Byłem zaskoczony tą decyzją i na dobrą sprawę nie usłyszałem żadnego racjonalnego uzasadnienia. Wyjaśnienie sprowadzające się do jednego zdania, że mianowicie dopiero 8 sierpnia poinformowałem rząd o stanie finansów publicznych, jest nieprawdą.
Bolek: Mówi się, że wyrzucając kolejnego ministra, premier udowodnił, iż rząd to już nie rząd, ale komitet wyborczy AWS.
- Pozostawiam to bez komentarza! Ja nie pracowałem w komitecie wyborczym AWS. Wykonywałem za to obowiązki konstytucyjne ministra zgodnie ze swoim poczuciem obowiązku i wiedzą.
Wujek: Czy rzeczywiście jest aż tak źle, jak podają media?
- Gospodarka jest w lepszym stanie niż finanse publiczne, ale tak poważny deficyt budżetowy może zagrozić także jej. Na szczęście w odróżnieniu od krajów, które reformowały finanse publiczne pod presją kryzysu gospodarczego, możemy jeszcze przedsięwziąć odpowiednie kroki, aby uniknąć najgorszego.
KC: Kto jest odpowiedzialny za katastrofalny stan budżetu? Pan czy Balcerowicz?
- Odpowiedzialna jest cała klasa polityczna, która przez ostatnie osiem lat nie była zdolna przeprowadzić reformy systemu finansów publicznych.
Przemysławuu: Media nazwały pana kozłem ofiarnym. Zgadza się pan z nimi?
- Kozłem ofiarnym jest się wtedy, kiedy na ołtarzu jakiejś ważnej sprawy poświęca się siebie. Jeśli finanse państwa zostaną w efekcie moich działań i mojej dymisji zreformowane według mojego planu, to ja bardzo chętnie zostanę takim kozłem.
Katon: Poprzedni budżet się rozsypał. Dlaczego sam nie podał się pan do dymisji?
- Mieliśmy do czynienia z poważną recesją w gospodarce, co wydatnie ograniczyło tegoroczne dochody i na lata następne. W tym roku zabraknie około 17 mld zł. W tej sytuacji optowałem za taką nowelizacją budżetu, która wyraźnie ograniczyłaby wydatki, a na to żadna z sił politycznych nie była przed wyborami gotowa. Co do dymisji... Gdybym czuł się odpowiedzialny za recesję, to pewnie bym zrezygnował. Ale nie czuję się za nią odpowiedzialny!
Baśka: Czy komuś zależało na usunięciu Jarosława Bauca?
- Dla wielu osób było to bardzo wygodne, że przypomnę choćby uchwałę ZChN, w której zjednoczenie zwracało się do premiera z prośbą o odwołanie mnie ze stanowiska. Przed wyborami trudno jest niektórym politykom spotkać się z ludźmi i powiedzieć, że podarunki, które parlament im przygotował, nie będą nigdy wręczone.
Glurpu: Co kryje się pod hasłem "deficyt budżetowy"? Czy tak wielka dziura w budżecie oznacza, że Polska jest bankrutem?
- Oczywiście, że nie. Kraj, osobę czy też podmiot gospodarczy można nazwać bankrutem dopiero wtedy, gdy nie może się wywiązać z płatności. My w takiej sytuacji się nie znajdujemy. Zwrot "deficyt budżetowy" oznacza, że aby finansować wydatki, państwo musi pożyczyć pieniądze. Jeśli deficyt jest zbyt duży, to takiej możliwości nie ma, ale nawet takiej sytuacji nie można nazwać bankructwem.
KC: Tygodnik "Wprost" już dawno ostrzegał przed kryzysem. Dlaczego pan milczał tak długo?
- O kryzysie finansów publicznych mówiłem od bardzo dawna, a tegoroczna dekoniunktura obnażyła ten stan przed wszystkimi. Uważam, że ważniejsze od mówienia jest to, co się robi, żeby temu zapobiec. A podkreślam, że nikt przede mną nie sformułował głębokiego programu naprawy finansów publicznych państwa.
JHK: Jak się pan czuje, widząc, jak prezydent - człowiek SLD, a przedtem PZPR - wetując bezsensowne ustawy, próbuje ratować budżet, który zepsuła AWS?
- Czuję się dobrze. Program naprawczy, który przedstawiłem, został przez wielu polityków potraktowany poważnie. Żadna z sił politycznych nie zakwestionowała konieczności wprowadzenia go w życie. To, co teraz robi prezydent, jest częściową realizacją tego programu, więc mogę mu tylko przyklasnąć.
Więcej możesz przeczytać w 36/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.