Po każdej wpadce rząd znajduje kozła ofiarnego
Wielu Polaków zaczęło się specjalizować w ustanawianiu rekordów wpisywanych do "Księgi rekordów Guinnessa". Nasi rodacy skleili najdłuższy łańcuch choinkowy, najliczniejszą grupą odegrali hejnał i upiekli największy na świecie chleb.
W niezamierzony sposób prawdziwym rekordzistą okazał się jednak premier Jerzy Buzek. Po kilku tygodniach zamieszania wywołanego katastrofalną dziurą budżetową zdymisjonował ministra finansów Jarosława Bauca. Nie byłoby w tym niczego dziwnego, bowiem każda wpadka rządu wymaga znalezienia kozła ofiarnego, gdyby nie argumentacja towarzysząca decyzji premiera. Poinformował on, że nie miał pojęcia o grożącej budżetowi katastrofie, i obwinił ministra Bauca o zbyt późne ujawnienie tej sprawy.
Każdy historyk świetnie rozumie mechanizm owej wymówki. Od najdawniejszych czasów monarchowie bronili swojego autorytetu, tłumacząc się brakiem wiedzy o nieszczęściach spadających na poddanych. Wszystkiemu zawsze winni byli źli dworzanie i ministrowie. Tracili stanowiska, a nawet głowy, byle tylko ich władcy mogli dalej uchodzić za mądrych i troszczących się o obywateli. Ludzie najczęściej dawali się na to nabrać, o czym najlepiej świadczyła głęboka wiara rosyjskiego ludu w dobrego cara oszukiwanego przez złych urzędników.
Odwołując się do tego starego jak świat schematu propagandowego, medialni doradcy premiera Buzka zapomnieli, że takie tłumaczenie zupełnie nie pasuje do naszej rzeczywistości ustrojowej. W demokracji parlamentarnej, a zwłaszcza w jej kanclerskiej odmianie, nie ma miejsca na tłumaczenie, że premier nie dysponował wiedzą o najważniejszych sprawach państwa. Podstawowym obowiązkiem szefa rządu jest zdobywanie takich wiadomości. Na jego rzecz pracuje tysiące wyspecjalizowanych urzędników i jeśli nawet jeden z nich zawodzi, to każdy błąd winien być momentalnie korygowany przez inny segment machiny państwowej.
Biorąc to wszystko pod uwagę, trudno nie zauważyć, że tłumaczenie premiera Buzka, jakoby minister Bauc nie poinformował go o katastrofalnym stanie finansów państwa, przypomina powiedzenie: "Paluszek i główka to szkolna wymówka". Czegoś bardziej naiwnego nie można było wymyślić i mała jest szansa, by poza przedszkolakami ktoś w tę bajkę uwierzył. Zresztą lepiej już chyba być współwinowajcą budżetowej klęski niż premierem safandułą, nie mającym pojęcia o sprawie dla kraju najważniejszej, czyli o stanie finansów państwa.
Więcej możesz przeczytać w 36/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.