W atmosferze przedwyborczego katastrofizmu łatwo zapomnieć, że mamy bez porównania lepszą gospodarkę niż dwanaście lat temu. Zasadniczo ograniczono zakres własności państwowej, czyli sferę bezpośredniego wpływu polityki na przedsiębiorstwa. Złotówka jest wymienialna i coraz mniej traci na wartości. Mało kto pamięta, że kiedyś były kolejki i kartki. Radykalnie zmienił się system bankowy; należy on do najsprawniejszych w świecie posocjalistycznym. Przeobrażona gospodarka jest o wiele oszczędniejsza i o wiele bardziej przyjazna dla środowiska naturalnego.
Dwa problemy wymagają jednak rozwiązania: wzrost bezrobocia oraz groźba kryzysu finansów państwa. Wielu twierdzi, że owe zjawiska zostały wywołane przez "monetarystyczno-liberalną" politykę. Nie zawsze wiadomo, o co im chodzi, ale można się domyślać, że przyczyn zła dopatrują się oni w reformach zmierzających do ograniczenia roli państwa oraz w próbach narzucenia dyscypliny monetarnej i fiskalnej w gospodarce. Ulubionym oskarżeniem ze strony przedstawicieli tego obozu było "chłodzenie gospodarki". Przy okazji kolejnych debat budżetowych domagali się zawsze większych wydatków i blokowali próby racjonalizacji finansów publicznych.
Nietrudno zauważyć absurdalność tego stanowiska, z którym konsekwentnie walczyłem. Głównym źródłem wspomnianych problemów jest za małe ograniczenie różnych form obecności państwa w gospodarce (własności państwowej, deformacji rynków, nadmiernych wydatków budżetu) oraz - co się z tym wiąże - psucie finansów państwa. Nie znam żadnego kraju, który osiągnąłby sukces gospodarczy, stosując recepty oparte na omawianej diagnozie.
Wzrost bezrobocia i groźba kryzysu finansów państwa nie wynikają z nadmiaru, lecz z niedoboru "monetarystyczno-liberalnej" polityki, a ów niedobór wziął się z tego, że pewne kluczowe reformy blokowano lub ograniczano, forsując zarazem rozwiązania o przeciwnym znaku. Walny udział w blokowaniu dobrych i forsowaniu złych rozwiązań mieli ci, którzy dziś znajdują się w pierwszym szeregu krytyków polityki prowadzonej w latach 1997-2000. To tak, jakby podpalacze mieli pretensje do strażaka, że za wolno gasił wzniecany przez nich pożar.
Szczególne szkody wyrządziło zablokowanie reformy rynku pracy oraz hamowanie racjonalizacji wydatków publicznych - klucza do równoważenia finansów państwa i redukcji nadmiernych wydatków. Obydwa przedsięwzięcia były rdzeniem "Strategii finansów publicznych i rozwoju 2000-2010", która w 1999 r. została zaakceptowana przez rząd, ale - niestety - najważniejsze elementy pozostały na papierze.
Tymczasem doświadczenie wskazuje, że kraje, które osiągnęły trwały sukces w zwiększaniu zatrudnienia i - dzięki temu - ograniczaniu bezrobocia, poprawiły uprzednio stan finansów publicznych, głównie przez ograniczenie wydatków, oraz zliberalizowały rynek pracy. Tak było w Irlandii. W latach 80. kraj ten borykał się z kryzysem finansów publicznych (deficyt budżetu w latach 1980-1985 wynosił przeciętnie aż 11 proc., a dług publiczny sięgnął w 1987 r. 116 proc. PKB), wolnym wzrostem gospodarczym (w latach 1981-1986 - 2,7 proc. rocznie) oraz wysokim bezrobociem, które w 1986 r. wyniosło 17 proc. W 1987 r. rozpoczęto reformę finansów państwa. W latach 1988-1989 deficyt finansów publicznych został zmniejszony o 6,5 proc. PKB. Wydatki zredukowano o ponad 9 proc. PKB. Obniżono również podatki prawie o 3 proc. PKB. W roku 1997 sektor finansów publicznych osiągnął nadwyżkę. W 2000 r. wyniosła ona 4,6 proc. PKB. Uzdrowienie finansów publicznych pozwoliło na dalsze obniżanie podatków, a także składek na ubezpieczenie społeczne. Wszystko to umożliwiło Irlandii szybszy rozwój. Tempo wzrostu gospodarki tego kraju wyniosło w latach 90. ponad 6,8 proc. Zatrudnienie rosło w minionej dekadzie w tempie około 3,9 proc. rocznie, podczas gdy w latach 80. zmniejszyło się łącznie niemal o 5 proc. Stopa bezrobocia obniżyła się w roku 2000 do 4,2 proc., a odsetek czynnych zawodowo wśród ogółu ludności w wieku od 15 do 64 lat wzrósł z 54 proc. w 1990 r. do niemal 64 proc. w 1999 r.
Do grupy krajów skutecznie ograniczających bezrobocie dołączyła w latach 90. również Hiszpania, która wcześniej była klasycznym przykładem klęski w rozwiązywaniu problemów rynku pracy. Stopa bezrobocia w tym kraju, która jeszcze w roku 1994 wynosiła prawie 24 proc., w 2000 r. spadła do 14,1 proc. Było to możliwe dzięki wprowadzeniu rozwiązań uelastyczniających rynek pracy i uzdrowieniu finansów publicznych.
W Polsce nie udało się uelastycznić prawa pracy. Odpowiednie propozycje zostały odrzucone w Sejmie głosami lewicy i większości prawicy. Ale za to tymi samymi głosami przegłosowano skracanie czasu pracy! Taki stan rzeczy w obliczu wyżu demograficznego wystarczy, aby bezrobocie wśród młodzieży rosło. Na zażarty opór natrafiały próby racjonalizacji wydatków publicznych. Proszę sobie przypomnieć, w jakiej atmosferze walki i oskarżeń o "brak wrażliwości społecznej" debatowano nad propozycjami eliminacji jaskrawych patologii w sferze zasiłków chorobowych oraz tzw. zakładów pracy chronionej. Zgłoszone projekty udało się w końcu uchwalić, ale - niestety - w okrojonym zakresie. Większość innych prób uzdrawiania finansów publicznych grzęzła w parlamencie albo na jeszcze wcześniejszych etapach. Wnioski z naszych doświadczeń warto skonfrontować ze wskazówkami płynącymi z badań i doświadczeń innych krajów. Temu służy międzynarodowa konferencja, jaką Narodowy Bank Polski organizuje 13 i 14 września 2001 r. w Warszawie. Weźmie w niej udział wielu wybitnych ekonomistów z całego świata, którzy przedstawią swoje poglądy na to, co służy, a co szkodzi rozwojowi gospodarki i ograniczaniu bezrobocia.
Dwa problemy wymagają jednak rozwiązania: wzrost bezrobocia oraz groźba kryzysu finansów państwa. Wielu twierdzi, że owe zjawiska zostały wywołane przez "monetarystyczno-liberalną" politykę. Nie zawsze wiadomo, o co im chodzi, ale można się domyślać, że przyczyn zła dopatrują się oni w reformach zmierzających do ograniczenia roli państwa oraz w próbach narzucenia dyscypliny monetarnej i fiskalnej w gospodarce. Ulubionym oskarżeniem ze strony przedstawicieli tego obozu było "chłodzenie gospodarki". Przy okazji kolejnych debat budżetowych domagali się zawsze większych wydatków i blokowali próby racjonalizacji finansów publicznych.
Nietrudno zauważyć absurdalność tego stanowiska, z którym konsekwentnie walczyłem. Głównym źródłem wspomnianych problemów jest za małe ograniczenie różnych form obecności państwa w gospodarce (własności państwowej, deformacji rynków, nadmiernych wydatków budżetu) oraz - co się z tym wiąże - psucie finansów państwa. Nie znam żadnego kraju, który osiągnąłby sukces gospodarczy, stosując recepty oparte na omawianej diagnozie.
Wzrost bezrobocia i groźba kryzysu finansów państwa nie wynikają z nadmiaru, lecz z niedoboru "monetarystyczno-liberalnej" polityki, a ów niedobór wziął się z tego, że pewne kluczowe reformy blokowano lub ograniczano, forsując zarazem rozwiązania o przeciwnym znaku. Walny udział w blokowaniu dobrych i forsowaniu złych rozwiązań mieli ci, którzy dziś znajdują się w pierwszym szeregu krytyków polityki prowadzonej w latach 1997-2000. To tak, jakby podpalacze mieli pretensje do strażaka, że za wolno gasił wzniecany przez nich pożar.
Szczególne szkody wyrządziło zablokowanie reformy rynku pracy oraz hamowanie racjonalizacji wydatków publicznych - klucza do równoważenia finansów państwa i redukcji nadmiernych wydatków. Obydwa przedsięwzięcia były rdzeniem "Strategii finansów publicznych i rozwoju 2000-2010", która w 1999 r. została zaakceptowana przez rząd, ale - niestety - najważniejsze elementy pozostały na papierze.
Tymczasem doświadczenie wskazuje, że kraje, które osiągnęły trwały sukces w zwiększaniu zatrudnienia i - dzięki temu - ograniczaniu bezrobocia, poprawiły uprzednio stan finansów publicznych, głównie przez ograniczenie wydatków, oraz zliberalizowały rynek pracy. Tak było w Irlandii. W latach 80. kraj ten borykał się z kryzysem finansów publicznych (deficyt budżetu w latach 1980-1985 wynosił przeciętnie aż 11 proc., a dług publiczny sięgnął w 1987 r. 116 proc. PKB), wolnym wzrostem gospodarczym (w latach 1981-1986 - 2,7 proc. rocznie) oraz wysokim bezrobociem, które w 1986 r. wyniosło 17 proc. W 1987 r. rozpoczęto reformę finansów państwa. W latach 1988-1989 deficyt finansów publicznych został zmniejszony o 6,5 proc. PKB. Wydatki zredukowano o ponad 9 proc. PKB. Obniżono również podatki prawie o 3 proc. PKB. W roku 1997 sektor finansów publicznych osiągnął nadwyżkę. W 2000 r. wyniosła ona 4,6 proc. PKB. Uzdrowienie finansów publicznych pozwoliło na dalsze obniżanie podatków, a także składek na ubezpieczenie społeczne. Wszystko to umożliwiło Irlandii szybszy rozwój. Tempo wzrostu gospodarki tego kraju wyniosło w latach 90. ponad 6,8 proc. Zatrudnienie rosło w minionej dekadzie w tempie około 3,9 proc. rocznie, podczas gdy w latach 80. zmniejszyło się łącznie niemal o 5 proc. Stopa bezrobocia obniżyła się w roku 2000 do 4,2 proc., a odsetek czynnych zawodowo wśród ogółu ludności w wieku od 15 do 64 lat wzrósł z 54 proc. w 1990 r. do niemal 64 proc. w 1999 r.
Do grupy krajów skutecznie ograniczających bezrobocie dołączyła w latach 90. również Hiszpania, która wcześniej była klasycznym przykładem klęski w rozwiązywaniu problemów rynku pracy. Stopa bezrobocia w tym kraju, która jeszcze w roku 1994 wynosiła prawie 24 proc., w 2000 r. spadła do 14,1 proc. Było to możliwe dzięki wprowadzeniu rozwiązań uelastyczniających rynek pracy i uzdrowieniu finansów publicznych.
W Polsce nie udało się uelastycznić prawa pracy. Odpowiednie propozycje zostały odrzucone w Sejmie głosami lewicy i większości prawicy. Ale za to tymi samymi głosami przegłosowano skracanie czasu pracy! Taki stan rzeczy w obliczu wyżu demograficznego wystarczy, aby bezrobocie wśród młodzieży rosło. Na zażarty opór natrafiały próby racjonalizacji wydatków publicznych. Proszę sobie przypomnieć, w jakiej atmosferze walki i oskarżeń o "brak wrażliwości społecznej" debatowano nad propozycjami eliminacji jaskrawych patologii w sferze zasiłków chorobowych oraz tzw. zakładów pracy chronionej. Zgłoszone projekty udało się w końcu uchwalić, ale - niestety - w okrojonym zakresie. Większość innych prób uzdrawiania finansów publicznych grzęzła w parlamencie albo na jeszcze wcześniejszych etapach. Wnioski z naszych doświadczeń warto skonfrontować ze wskazówkami płynącymi z badań i doświadczeń innych krajów. Temu służy międzynarodowa konferencja, jaką Narodowy Bank Polski organizuje 13 i 14 września 2001 r. w Warszawie. Weźmie w niej udział wielu wybitnych ekonomistów z całego świata, którzy przedstawią swoje poglądy na to, co służy, a co szkodzi rozwojowi gospodarki i ograniczaniu bezrobocia.
Więcej możesz przeczytać w 37/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.