Tegoroczni kandydaci do nagrody Nike to pracowici kronikarze
Dokąd leci Nike? "Do nowego tonu i brzmienia. Nie szukam gatunku - książki nominowane do Nike powinny ofiarować czytelnikowi oryginalność, śmiałość, nowe podejście do tematu" - powiedziała profesor Maria Janion, przewodnicząca jury. "Temat" rzeczywiście odzyskał wysoką rangę?
Wśród siedmiu finalistów nominowanych do ufundowanej przez "Gazetę Wyborczą" i Nicom Consulting literackiej nagrody Nike jest historyk Jan Tomasz Gross ("Sąsiedzi"), Henryk Grynberg jako kronikarz nadający literacką formę dokumentalnej autobiografii Adama Bromberga ("Memorbuch"), Wojciech Tochman, reporter "Gazety Wyborczej" ("Schodów się nie pali"), Kinga Dunin, felietonistka "Wysokich Obcasów" ("Karoca z dyni"). Nie ma poezji (Czesław Miłosz nie zgodził się kandydować do nagrody jako autor wspaniałego tomu "To", ponieważ otrzymał ją w roku 1998 za "Pieska przydrożnego"). Jest także trzech prozaików: Artur Liskowacki ("Eine kleine"), Jerzy Pilch ("Pod Mocnym Aniołem") oraz Piotr Szewc ("Zmierzchy i poranki").
Największe zainteresowanie wśród odbiorców wzbudziła książka Grossa "Sąsiedzi". Dyskutowali o niej niemal wszyscy. Gross zaczął na nowo drążyć znany od dawna specjalistom fakt spalenia w lipcu 1942 r. w Jedwabnem, w stodole gospodarza Śleszyńskiego, spędzonych tam Żydów. Po wojnie dość niedbale próbowano zbadać to wydarzenie, ale szybko zamurowano pamięć w równie niedbałej płycie z mylącym napisem. Gross jako badacz historyk podał fakty pełne grozy: w stodole spalono żywcem 1600 Żydów, także starców, kobiety i dzieci, a uczynili to sąsiedzi, którzy w Jedwabnem żyli z ofiarami wiele lat. Gross śmiało ujawnił moralny horror.
Henryk Grynberg, urodzony w roku 1936 w Warszawie, przetrwał Holocaust w Polsce. W kolejnych swoich książkach opisał własne doświadczenia i obserwacje, stał się wytrwałym świadkiem Zagłady. "Memorbuch" to jego drugie dzieło nominowane do nagrody Nike, pierwszym był zbiór opowiadań "Drohobycz, Drohobycz". Grynberg w swoich utworach łączy fakty z fikcją literacką, historyczne świadectwo z fabułą. Tym razem podjął się arcytrudnej pracy: na podstawie licznych materiałów dokumentalnych opracował literacko autobiografię Adama Bromberga, znanego wydawcy.
"Memorbuch" imponuje rozległą wiedzą historyczną i wydawniczą, bogactwem doświadczeń człowieka, który był dzieckiem zamożnej rodziny, młodym komunistą, więźniem politycznym, zesłańcem na Wschodzie, oficerem frontowym pierwszej i drugiej dywizji piechoty, po wojnie wybitnym wydawcą, inicjatorem stworzenia "Wielkiej encyklopedii powszechnej" PWN, nękanym przez władze PRL i cenzurę, usuniętym z PWN, szykanowanym przez moczarowców, zmuszonym w 1968 r. do opuszczenia Polski. Bromberg zgromadził przebogate archiwum dotyczące jego życia oraz losu Żydów widzianego w perspektywie historycznej. Setki kartek i dziesiątki kaset otrzymał Grynberg od córek Bromberga pięć lat po jego śmierci.
Powstała książka zwarta, powściągliwa, odsiewająca rzeczy ważne od mniej ważnych. Burzliwe życie Bromberga miało swój niesłychany polot, trud, fantazję i Grynberg potrafił to wydobyć, nadając jednocześnie biografii literacką oprawę. Książka jest jednak trudna w lekturze. Trzeba ją czytać uważnie, cierpliwie i najlepiej po trochu, na raty.
Reportaże Wojciecha Tochmana dowodzą, że życie przerasta niesamowitością, barwnością, nieprawdopodobieństwem i absurdem najbardziej wymyślną fikcję. Tak modne dzikie fantazje literackie bledną przy opisach zdarzeń z tomu "Schodów się nie pali". Tochmana interesują biografie splątane, psychiki tajemnicze, szczęścia i cierpienia niezwykłe. Wybiera ludzi, którzy nie powinni się godzić na swój straszny los, a oni jakimś duchowym cudem potrafią nad nim zapanować, a nieraz nawet cierpienie zmienić w szczęście. Książka Tochmana przeraża i zarazem pociesza, po jej lekturze wierzymy we wszystko, co nieprawdopodobne.
Barwność felietonów Kingi Dunin wynika z poczucia humoru autorki oraz z tego, że jej feminizm łączy się z lekkomyślnością zdrowego rozsądku, który potrafi dostrzec śmieszność w przesadnej powadze i paradoksalność rzeczywistości. Dlatego jej "Karocę z dyni" czyta się przyjemnie i na luzie.
Liskowacki, urodzony w Szczecinie, napisał powieść o swoim rodzinnym mieście, które było rodzinnym miastem innych ludzi, o zagrożonym - według powojennych przybyszów - statusie, rozchwianych tradycjach, niepokojącej obcości. Liskowacki nosi w sobie to rozchwianie jak miliony ludzi wydziedziczonych przez historię z miejsc stałych jak opoki.
Piotr Szewc trzynaście lat po debiutanckiej "Zagładzie" napisał książkę podobną do tamtej jak dwie krople wody. Jest to opowieść o jednym dniu w przedwojennym Zamościu, delektująca się szczegółami, oddająca barwy, nastroje, sposoby zachowania, stroje, ruchy, wyrazy twarzy. Wszystko jest bardzo realne i trochę tajemnicze. Książka jest tak doskonale napisana, że aż może się to wydać jej wadą. Jest może za poprawna, nie ma w niej szaleństwa i ryzyka wielkiej sztuki.
Szaleństwo i ryzyko jest natomiast w kolejnej powieści Jerzego Pilcha "Pod Mocnym Aniołem". Autor powtarza od lat główny temat swojej twórczości: uwikłanie w nałóg, niedocieczoną tajemnicę uzależnienia, fascynację zatraceniem. Może być wiele odmian zatraty: zatracają się jednostki, zbiorowości, wiary i nadzieje, uczucia i myślenie, czas, byt, świat. Jakiej trzeba świadomości, wrażliwości i bólu, żeby trwać z nieustannym poczuciem tej zatraty i nie rezygnować z życia. Jaka wyrozumiałość jest potrzebna dla siebie i dla innych. Jak mocnym aniołem trzeba być, by wytrzymać tego diabła w sobie, nie mówiąc o diable działającym w świecie.
Tegoroczni kandydaci do Nike to pracowici kronikarze. Obcując z tym swego rodzaju reality show, trudno o uczucie pełnego dosytu.
Wśród siedmiu finalistów nominowanych do ufundowanej przez "Gazetę Wyborczą" i Nicom Consulting literackiej nagrody Nike jest historyk Jan Tomasz Gross ("Sąsiedzi"), Henryk Grynberg jako kronikarz nadający literacką formę dokumentalnej autobiografii Adama Bromberga ("Memorbuch"), Wojciech Tochman, reporter "Gazety Wyborczej" ("Schodów się nie pali"), Kinga Dunin, felietonistka "Wysokich Obcasów" ("Karoca z dyni"). Nie ma poezji (Czesław Miłosz nie zgodził się kandydować do nagrody jako autor wspaniałego tomu "To", ponieważ otrzymał ją w roku 1998 za "Pieska przydrożnego"). Jest także trzech prozaików: Artur Liskowacki ("Eine kleine"), Jerzy Pilch ("Pod Mocnym Aniołem") oraz Piotr Szewc ("Zmierzchy i poranki").
Największe zainteresowanie wśród odbiorców wzbudziła książka Grossa "Sąsiedzi". Dyskutowali o niej niemal wszyscy. Gross zaczął na nowo drążyć znany od dawna specjalistom fakt spalenia w lipcu 1942 r. w Jedwabnem, w stodole gospodarza Śleszyńskiego, spędzonych tam Żydów. Po wojnie dość niedbale próbowano zbadać to wydarzenie, ale szybko zamurowano pamięć w równie niedbałej płycie z mylącym napisem. Gross jako badacz historyk podał fakty pełne grozy: w stodole spalono żywcem 1600 Żydów, także starców, kobiety i dzieci, a uczynili to sąsiedzi, którzy w Jedwabnem żyli z ofiarami wiele lat. Gross śmiało ujawnił moralny horror.
Henryk Grynberg, urodzony w roku 1936 w Warszawie, przetrwał Holocaust w Polsce. W kolejnych swoich książkach opisał własne doświadczenia i obserwacje, stał się wytrwałym świadkiem Zagłady. "Memorbuch" to jego drugie dzieło nominowane do nagrody Nike, pierwszym był zbiór opowiadań "Drohobycz, Drohobycz". Grynberg w swoich utworach łączy fakty z fikcją literacką, historyczne świadectwo z fabułą. Tym razem podjął się arcytrudnej pracy: na podstawie licznych materiałów dokumentalnych opracował literacko autobiografię Adama Bromberga, znanego wydawcy.
"Memorbuch" imponuje rozległą wiedzą historyczną i wydawniczą, bogactwem doświadczeń człowieka, który był dzieckiem zamożnej rodziny, młodym komunistą, więźniem politycznym, zesłańcem na Wschodzie, oficerem frontowym pierwszej i drugiej dywizji piechoty, po wojnie wybitnym wydawcą, inicjatorem stworzenia "Wielkiej encyklopedii powszechnej" PWN, nękanym przez władze PRL i cenzurę, usuniętym z PWN, szykanowanym przez moczarowców, zmuszonym w 1968 r. do opuszczenia Polski. Bromberg zgromadził przebogate archiwum dotyczące jego życia oraz losu Żydów widzianego w perspektywie historycznej. Setki kartek i dziesiątki kaset otrzymał Grynberg od córek Bromberga pięć lat po jego śmierci.
Powstała książka zwarta, powściągliwa, odsiewająca rzeczy ważne od mniej ważnych. Burzliwe życie Bromberga miało swój niesłychany polot, trud, fantazję i Grynberg potrafił to wydobyć, nadając jednocześnie biografii literacką oprawę. Książka jest jednak trudna w lekturze. Trzeba ją czytać uważnie, cierpliwie i najlepiej po trochu, na raty.
Reportaże Wojciecha Tochmana dowodzą, że życie przerasta niesamowitością, barwnością, nieprawdopodobieństwem i absurdem najbardziej wymyślną fikcję. Tak modne dzikie fantazje literackie bledną przy opisach zdarzeń z tomu "Schodów się nie pali". Tochmana interesują biografie splątane, psychiki tajemnicze, szczęścia i cierpienia niezwykłe. Wybiera ludzi, którzy nie powinni się godzić na swój straszny los, a oni jakimś duchowym cudem potrafią nad nim zapanować, a nieraz nawet cierpienie zmienić w szczęście. Książka Tochmana przeraża i zarazem pociesza, po jej lekturze wierzymy we wszystko, co nieprawdopodobne.
Barwność felietonów Kingi Dunin wynika z poczucia humoru autorki oraz z tego, że jej feminizm łączy się z lekkomyślnością zdrowego rozsądku, który potrafi dostrzec śmieszność w przesadnej powadze i paradoksalność rzeczywistości. Dlatego jej "Karocę z dyni" czyta się przyjemnie i na luzie.
Liskowacki, urodzony w Szczecinie, napisał powieść o swoim rodzinnym mieście, które było rodzinnym miastem innych ludzi, o zagrożonym - według powojennych przybyszów - statusie, rozchwianych tradycjach, niepokojącej obcości. Liskowacki nosi w sobie to rozchwianie jak miliony ludzi wydziedziczonych przez historię z miejsc stałych jak opoki.
Piotr Szewc trzynaście lat po debiutanckiej "Zagładzie" napisał książkę podobną do tamtej jak dwie krople wody. Jest to opowieść o jednym dniu w przedwojennym Zamościu, delektująca się szczegółami, oddająca barwy, nastroje, sposoby zachowania, stroje, ruchy, wyrazy twarzy. Wszystko jest bardzo realne i trochę tajemnicze. Książka jest tak doskonale napisana, że aż może się to wydać jej wadą. Jest może za poprawna, nie ma w niej szaleństwa i ryzyka wielkiej sztuki.
Szaleństwo i ryzyko jest natomiast w kolejnej powieści Jerzego Pilcha "Pod Mocnym Aniołem". Autor powtarza od lat główny temat swojej twórczości: uwikłanie w nałóg, niedocieczoną tajemnicę uzależnienia, fascynację zatraceniem. Może być wiele odmian zatraty: zatracają się jednostki, zbiorowości, wiary i nadzieje, uczucia i myślenie, czas, byt, świat. Jakiej trzeba świadomości, wrażliwości i bólu, żeby trwać z nieustannym poczuciem tej zatraty i nie rezygnować z życia. Jaka wyrozumiałość jest potrzebna dla siebie i dla innych. Jak mocnym aniołem trzeba być, by wytrzymać tego diabła w sobie, nie mówiąc o diable działającym w świecie.
Tegoroczni kandydaci do Nike to pracowici kronikarze. Obcując z tym swego rodzaju reality show, trudno o uczucie pełnego dosytu.
Więcej możesz przeczytać w 37/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.