Agnieszka Szczepańska, „Wprost”: Pewnie ma pani receptę na długowieczność.
Irena Santor: Nie mam, ale myślę, że podstawową zasadą jest umiar. Umiar w jedzeniu, sportach, życiu.
Czytaj też:
Santor, Religa, Błaszczyk, Brzezinski. Tak było na gali 40-lecia „Wprost”
Czy pani nienaganna figura to zasługa diety?
W tym wieku zawsze lekarze zalecają, by wystrzegać się niezdrowych potraw. Ale bez przesady. Trudno się oprzeć, gdy kupi się ciepły chleb w piekarni. Potrafię z masełkiem zjeść nawet pół bochenka. A tak na poważnie, żadne szczególne diety, zdrowy rozsądek jest najważniejszy.
Swoją niezwykłą siłą i charyzmą mogłaby pani obdarować wielu artystów.
Dziękuję, że pani to tak pięknie postrzega. Ale prawdą jest, że do uprawiania mojego zawodu trzeba mieć siłę i nie tylko fizyczną. Zawód artystyczny jest trudny, skomplikowany, efemeryczny, ale nie zamieniłabym go na żaden inny. Można na początku drogi zachłysnąć się powodzeniem. To się czasem zdarza – człowiek wychodzi na scenę i raptem czuje się bardzo ważny. Można się tym cieszyć, ale euforia bywa zgubna. To prosta droga do myślenia, że tak wspaniale będzie zawsze. Czy tak będzie, zależy od nas. Dopóki się nie chce być zawodowcem, wszystko jest ok. W przeciwnym razie – trzeba się wspinać mozolnie po szczeblach i doskonalić. Godzić na niepowodzenia i z nich wyciągać wnioski.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.