Wymiar sprawiedliwości stał się ostatnio obiektem powszechnego zainteresowania i burzliwej publicznej debaty, także na łamach tygodnika "Wprost" ("Paraliż trzeciej władzy", nr 10, 12 i 13)
Polemika
W dyskusji biorą udział dziennikarze, politycy i sędziowie - często padają ostre głosy, formułowana jest nawet teza o paraliżu trzeciej władzy. Nie zawsze są to poglądy rzeczowe, mające związek z rzeczywistością i faktycznymi przyczynami obecnego stanu trzeciej władzy. Trudno się także zgodzić z wieloma postulowanymi pomysłami mającymi uzdrowić polskie sądownictwo.
Nawet pobieżna analiza danych statystycznych dotyczących 1999 r. wskazuje, że wzrostowi liczby wpływających do sądów spraw (o 2,6 proc.) towarzyszyło zwiększenie odsetka spraw załatwionych - o 11,2 proc. Poprawił się również tzw. wskaźnik czasu trwania postępowania w wielu kategoriach spraw. Jest to przejaw "zdrowienia" naszego wymiaru sprawiedliwości, co jest następstwem zarówno dobrej pracy sędziów i urzędników sądowych, jak i poniesionych w ostatnich dwóch latach nakładów, największych w skali dziesięciolecia. Dlaczego zatem powszechnie mówi się o paraliżu? Przekonanie o głębokim kryzysie trzeciej władzy wynika przede wszystkim z długiego okresu postępowania sądowego i opisywanych przez media wypadków przedawnienia. Szczególnie zbulwersowało opinię publiczną przedawnienie sprawy oskarżonych o zniszczenie akt SB; chociaż było to spowodowane raczej indywidualnymi zaniedbaniami, wypadek ten obrazuje, niestety, sytuację, jaka panuje w warszawskich sądach. To ona wpływa na sposób postrzegania kondycji całego polskiego sądownictwa.
Na warszawskie sądy przypada jedna trzecia wszystkich spraw karnych, w których postępowanie trwa ponad rok. Postępowania są kilkakrotnie dłuższe niż w innych sądach. Tutaj też najwięcej spraw zagrożonych jest przedawnieniem. To głównie efekt bezprecedensowego wzrostu liczby spraw i skomplikowanego charakteru postępowań toczących się przed warszawskimi sądami. Trafiają tam bowiem sprawy liczące często po kilkaset tomów akt (sporadycznie wpływają one do innych sądów). Trudności pogłębia istnienie konkurencyjnego rynku pracy dla prawników w stolicy, co spowodowało odejście z zawodu wielu doświadczonych sędziów. Dotkliwe jest ponadto niedoinwestowanie infrastruktury sądowej (dotyczy to sądów rejonowych i Sądu Okręgowego w Warszawie). To fakt, że nie ma tam przyzwoitych warunków pracy - są one gorsze niż w większości sądów w Polsce.
Nie ulega wątpliwości, że poprawa kondycji polskiego sądownictwa wymaga wielowątkowych działań, gdyż nie ma jednego czynnika, który przesądzałby o poprawie obecnego stanu rzeczy. Za kwestię podstawową należy uznać powstrzymanie się ustawodawcy od przyjmowania rozwiązań, które w przewidywalny sposób będą powodować wzrost obciążeń sądów. Jeśli tak się nie stanie, będą istniały tylko formalne gwarancje ochrony prawnej, szczególnie przy obecnej sprawności aparatu wymiaru sprawiedliwości. Wystarczającym obciążeniem będzie przejęcie przez sądy spraw o wykroczenia, rozpatrywanych dotychczas przez kolegia, co ma nastąpić jesienią 2001 r.
Konieczne jest także przyjęcie przedstawionej przez rząd Jerzego Buzka nowej ustawy o ustroju sądów powszechnych, będącej próbą stworzenia sprawniejszego mechanizmu zarządzania sądami. Poprawieniu pracy sądów mają służyć również przedstawione przez Ministerstwo Sprawiedliwości projekty zmian w procedurze cywilnej i karnej.
Zdziwienie budzą niektóre reakcje przedstawicieli środowiska sędziowskiego na propozycje nowych rozwiązań prawnych. Najpierw osoby te domagają się reform, a potem negują ich potrzebę, broniąc status quo. Nie można się dopatrywać w każdej propozycji legislacyjnej zamachu na niezawisłość wymiaru sprawiedliwości. W żadnym razie nie można przypisać takich intencji rządzącej koalicji AWS-UW.
Ważnym czynnikiem, który na pewno zadecyduje o kondycji trzeciej władzy, są pieniądze. Należy założyć konieczność zapewnienia finansowania na poziomie wyższym niż w dwóch ostatnich budżetach i to przez kilka najbliższych lat. Zwłaszcza że przed sądownictwem stoją ogromne zadania o charakterze infrastrukturalnym. Ich realizacja jest niezbędna, by osiągnąć unijne standardy - dotyczy to na przykład ksiąg wieczystych i zapewnienia sprawnego obrotu nieruchomościami.
Trzeba także poprosić środowisko sędziowskie o ocenę wszystkich czynników subiektywnych, wpływających na efekty ich pracy i na społeczne postrzeganie funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości. Jest tu chyba miejsce na zdecydowanie aktywniejsze działanie Krajowej Rady Sądownictwa. Bez podjęcia tych wszystkich zadań cud się nie zdarzy. Minęły bowiem czasy obchodów 22 Lipca - święta, które w czasach PRL było okazją do ogłaszania amnestii i sposobem na pozbywanie się zaległości w pracy wymiaru sprawiedliwości.
W dyskusji biorą udział dziennikarze, politycy i sędziowie - często padają ostre głosy, formułowana jest nawet teza o paraliżu trzeciej władzy. Nie zawsze są to poglądy rzeczowe, mające związek z rzeczywistością i faktycznymi przyczynami obecnego stanu trzeciej władzy. Trudno się także zgodzić z wieloma postulowanymi pomysłami mającymi uzdrowić polskie sądownictwo.
Nawet pobieżna analiza danych statystycznych dotyczących 1999 r. wskazuje, że wzrostowi liczby wpływających do sądów spraw (o 2,6 proc.) towarzyszyło zwiększenie odsetka spraw załatwionych - o 11,2 proc. Poprawił się również tzw. wskaźnik czasu trwania postępowania w wielu kategoriach spraw. Jest to przejaw "zdrowienia" naszego wymiaru sprawiedliwości, co jest następstwem zarówno dobrej pracy sędziów i urzędników sądowych, jak i poniesionych w ostatnich dwóch latach nakładów, największych w skali dziesięciolecia. Dlaczego zatem powszechnie mówi się o paraliżu? Przekonanie o głębokim kryzysie trzeciej władzy wynika przede wszystkim z długiego okresu postępowania sądowego i opisywanych przez media wypadków przedawnienia. Szczególnie zbulwersowało opinię publiczną przedawnienie sprawy oskarżonych o zniszczenie akt SB; chociaż było to spowodowane raczej indywidualnymi zaniedbaniami, wypadek ten obrazuje, niestety, sytuację, jaka panuje w warszawskich sądach. To ona wpływa na sposób postrzegania kondycji całego polskiego sądownictwa.
Na warszawskie sądy przypada jedna trzecia wszystkich spraw karnych, w których postępowanie trwa ponad rok. Postępowania są kilkakrotnie dłuższe niż w innych sądach. Tutaj też najwięcej spraw zagrożonych jest przedawnieniem. To głównie efekt bezprecedensowego wzrostu liczby spraw i skomplikowanego charakteru postępowań toczących się przed warszawskimi sądami. Trafiają tam bowiem sprawy liczące często po kilkaset tomów akt (sporadycznie wpływają one do innych sądów). Trudności pogłębia istnienie konkurencyjnego rynku pracy dla prawników w stolicy, co spowodowało odejście z zawodu wielu doświadczonych sędziów. Dotkliwe jest ponadto niedoinwestowanie infrastruktury sądowej (dotyczy to sądów rejonowych i Sądu Okręgowego w Warszawie). To fakt, że nie ma tam przyzwoitych warunków pracy - są one gorsze niż w większości sądów w Polsce.
Nie ulega wątpliwości, że poprawa kondycji polskiego sądownictwa wymaga wielowątkowych działań, gdyż nie ma jednego czynnika, który przesądzałby o poprawie obecnego stanu rzeczy. Za kwestię podstawową należy uznać powstrzymanie się ustawodawcy od przyjmowania rozwiązań, które w przewidywalny sposób będą powodować wzrost obciążeń sądów. Jeśli tak się nie stanie, będą istniały tylko formalne gwarancje ochrony prawnej, szczególnie przy obecnej sprawności aparatu wymiaru sprawiedliwości. Wystarczającym obciążeniem będzie przejęcie przez sądy spraw o wykroczenia, rozpatrywanych dotychczas przez kolegia, co ma nastąpić jesienią 2001 r.
Konieczne jest także przyjęcie przedstawionej przez rząd Jerzego Buzka nowej ustawy o ustroju sądów powszechnych, będącej próbą stworzenia sprawniejszego mechanizmu zarządzania sądami. Poprawieniu pracy sądów mają służyć również przedstawione przez Ministerstwo Sprawiedliwości projekty zmian w procedurze cywilnej i karnej.
Zdziwienie budzą niektóre reakcje przedstawicieli środowiska sędziowskiego na propozycje nowych rozwiązań prawnych. Najpierw osoby te domagają się reform, a potem negują ich potrzebę, broniąc status quo. Nie można się dopatrywać w każdej propozycji legislacyjnej zamachu na niezawisłość wymiaru sprawiedliwości. W żadnym razie nie można przypisać takich intencji rządzącej koalicji AWS-UW.
Ważnym czynnikiem, który na pewno zadecyduje o kondycji trzeciej władzy, są pieniądze. Należy założyć konieczność zapewnienia finansowania na poziomie wyższym niż w dwóch ostatnich budżetach i to przez kilka najbliższych lat. Zwłaszcza że przed sądownictwem stoją ogromne zadania o charakterze infrastrukturalnym. Ich realizacja jest niezbędna, by osiągnąć unijne standardy - dotyczy to na przykład ksiąg wieczystych i zapewnienia sprawnego obrotu nieruchomościami.
Trzeba także poprosić środowisko sędziowskie o ocenę wszystkich czynników subiektywnych, wpływających na efekty ich pracy i na społeczne postrzeganie funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości. Jest tu chyba miejsce na zdecydowanie aktywniejsze działanie Krajowej Rady Sądownictwa. Bez podjęcia tych wszystkich zadań cud się nie zdarzy. Minęły bowiem czasy obchodów 22 Lipca - święta, które w czasach PRL było okazją do ogłaszania amnestii i sposobem na pozbywanie się zaległości w pracy wymiaru sprawiedliwości.
Więcej możesz przeczytać w 14/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.